"Tak się nie robi" - mówią pacjenci, którzy czekali na refundację Lucentisu. To jedyny w Polsce lek, którym leczy się AMD, czyli zwyrodnienie plamki żółtej w oku. Każdego roku taką diagnozę w Polsce słyszy 250 tysięcy ludzi. Właśnie miała zacząć obowiązywać refundacja leku, ale do oddziałów NFZ dotarło pismo prezesa, w którym zawiesza on program. Powodem są proceduralne uwagi resortu zdrowia.

Leczenie Lucentisem - w tej chwili jedynie prywatne - jest bardzo drogie. Nasza reporterka Barbara Zielińska ustaliła, że jeden zastrzyk kosztuje trzy tysiące złotych. A w ramach kuracji potrzeba od czterech do dziesięciu zastrzyków.

Taki zastrzyk musi być podany najpóźniej trzy miesiące od postawienia diagnozy. W przeciwnym razie pacjent traci wzrok. Nic nie widzimy i jest to proces nieodwracalny. To znaczy, że podanie leku w odpowiednim czasie jest w stanie zahamować nieodwracalne procesy, które zdarzają się wtedy, kiedy nie mamy adekwatnego leczenia - wyjaśnia okulistka Magdalena Pasak. Dodaje, że w tej chwili jej pacjenci musza się zapożyczać, by ratować wzrok.

Choroba najczęściej dotyka ludzi po 60. roku życia. A mało którego emeryta stać na leczenie za 30 tysięcy złotych.

Resort zdrowia: Refundacja nieprędko

Nasz reporter Krzysztof Berenda dopytywał w ministerstwie zdrowia o to, kiedy chorzy na AMD będą mogli dostać państwową pomoc. Odpowiedź: nieprędko.

Resort zdrowia i NFZ chcą wynegocjować u producenta obniżenie ceny leku, a do tego czasu pacjenci muszą czekać. Problem polega na tym, że Lucentis podaje się pacjentom w dawce pół miligrama, a lek pakowany jest do ampułek ponad cztery razy większych. NFZ musiałby więc płacić cztery razy więcej.

Fundusz tłumaczy, że stara się negocjować jak najszybciej. Za to ministerstwo zdrowia rozkłada ręce.

Na szczęście są dwa wyjścia awaryjne. Niektóre szpitale zbierają 3-4 pacjentów i podają im ten lek "na spółkę". W ten sposób udaje im się uzyskać refundację, a chorzy nie płacą kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Drugie wyjście dotyczy sytuacji, kiedy stan pacjenta jest już krytyczny. Wtedy lek można podać poza planem. W sytuacjach zwłaszcza, gdzie ten lek wydaje się już być naprawdę niezbędny do podania, brak programu nie uniemożliwia podania tego leku - zapewnia Andrzej Troszyński z Narodowego Funduszu Zdrowia.

Szkoda tylko, że pacjenci muszą kombinować, jak się wyleczyć…