Co najmniej 1,2 mld zł będzie kosztowała naprawa zniszczonych dróg krajowych przez obie fale powodziowe - dowiedział się reporter RMF FM Paweł Świąder. Dla porównania, na remonty i samo bieżące utrzymanie wszystkich tras Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad ma w tym roku 1,5 mld zł. Skąd drogowcy wezmą pieniądze na usuwanie zniszczeń?

Urzędnicy liczą na dodatkowe pieniądze z Krajowego Funduszu Drogowego, a także na pomoc Ministerstwa Infrastruktury. Jeśli to się nie uda, trzeba będzie wstrzymać zaplanowane na lato remonty i naprawy głównych tras. A w tym roku drogowcy chcieli po raz pierwszy kompleksowo remontować całe odcinki dróg, a nie jak w latach poprzednich na jednym odcinku wymieniać tylko latarnie, a na innym ledwie pomalować pasy. Dotychczas na samo usuwanie bieżących utrudnień drogowcy już wydali 15 milionów złotych. Niestety urzędnicy GDDKiA mają też dodatkowy problem. Woda zalała także nowe inwestycje, w tym odcinki autostrad A1 i A4 niezbędne na Euro 2012.

Marcin Hadaj z GDDKiA mówi, że opóźnienia na tych budowach mogą sięgnąć od dwóch do czterech miesięcy, dlatego na razie nie ma pewności, że kibice będą mogli przejechać A1 od granicy z Czechami do Katowic lub A4 z Krakowa na Ukrainę. Tym bardziej, że w kilku miejscach na budowach wciąż stoi woda i dopiero gdy opadnie, będzie można oszacować szkody i wielkość opóźnienia. Na razie drogowcy mają jedynie nadzieję, że zaległości uda się nadrobić. Z ich analiza wynika, że wciąż jest to możliwe.