Jak twierdzi dyrektor generalny Ministerstwa Zdrowia, który złożył doniesienie o przestępstwie - pielęgniarki miały uszkodzić mienie ministerstwa, naruszyć nietykalność pracowników resortu i użyć wobec nich siły.

Warszawska prokuratura już wszczęła dochodzenie w tej sprawie. Szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Bożena Banachowicz jest tym zaskoczona: "Uważam, że jest to krok bardzo krzywdzący nasze środowisko" - powiedziała sieci RMF FM Bożena Banachowicz. "My pielęgniarki i położne nigdy nie odważyłyśmy się działać wbrew prawu. Jeżeli nas pielęgniarki i położne będzie się karało za to, ze przebywałyśmy na terenie Ministerstwa Zdrowia, że jeżeli są jakieś minimalne szkody i za to będziemy podnosiły konsekwencje prawne i być może finansowe uważam, że to jest jakiś nietakt".

Pielęgniarki okupowały budynek resortu zdrowia przez prawie cały grudzień. Kilkaset kobiet domagało się podwyżek. Tymczasem protest białego personelu trwa. Według danych pielęgniarskiego związku, siostry okupowały wczoraj dziewięć placówek służby zdrowia. Przerwane rozmowy z dyrektorami szpitali w sprawie kontraktów to efekt blokowania przez pielęgniarki siedziby Regionalnej Kasy Chorych w Lublinie. "Brak podpisów pod tymi umowami spowoduje, że placówki nie dostaną pieniędzy za styczniowe usługi" - przestrzega Anna Józefczuk, rzecznik prasowy kasy. A to z kolei oznacza, że dyrektorzy nie wypłacą pensji swym pracownikom, między innymi pielęniarkom. Do pielęgniarek te argumenty wydają się nie docierać. Chcą rozmawieć czy raczej negocjować bezpośrednio z kimś z resortu, najlepiej z ministrem. Od tego uzależniają opuszczenie budynku. Wyznaczyły nawet termin: "Na wczoraj", ale minister Opala nie przybył, nie pojawił się również wojewoda. Dziś pielęgniarki manifestować będą przed Urzędem Wojewódzkim. Przyjadą koleżanki z całego regionu - zapowiada przewodnicząca związku Maria Olszak-Winiarska. Tymczasem wczoraj wieczorem zarząd kasy wezwał protestujące do opuszczenia budynku. To zradykalizowało nastroje: "Może gdyby nas poprosili, a tak". Siostry są złe, że od początku nikt nie chciał z nimi rozmawiać. Bzdura! - mówi Krystyn Radecka dyrektor kasy: "Po prostu te panie przyszły, zasiadły i zostały". A w piątek zablokowały wejścia do budynku. Tymczasem kontrakty leżą. Nie uda się też na czas zweryfikować pozytywnych list pacjentów lekarzy rodzinnych.

Akcję protestacyjną prowadzą także pielęgniarki z zakładu pielęgnacyjno- opiekuńczego z Legnicy. Kobiety nie dostały wypłat za grudzień, konto placówki zajął bowiem komornik. Ponadto Dolnośląska Kasa Chorych nie podpisała umowy z placówką na finansowanie usług medycznych na ten rok. Zakład według kasy nie spełnia minimum warunków postawionych przez ministerstwo zdrowia. Pielęgniarki przebywają w szpitalnej kaplicy, reszta ubrana w czarne podkoszulki zajmuje się 60 chorymi. Marszałek województwa dolnośląskiego zwrócił się do sądu z wnioskiem o odblokowanie konta, na którym znajdują się pieniądze przeznaczone na wypłatę wynagrodzeń. Mimo to, pielęgniarki zaostrzą dzisiaj protest i do zakładu opiekuńczego nie będą przyjmowani nowi pacjenci.

foto RMF FM

10:15