Występując z PiS, senator Tadeusz Skorupa uniknął odpowiedzialności dyscyplinarnej za swoje słowa - wszystko to zaś pod pozorem ochrony partii przed atakami. Rzecznik dyscypliny PiS przyznaje, że nic nie może mu zrobić.

Tadeusz Skorupa - który podtrzymał wczoraj publicznie to, że zarabia w Senacie "śmieszne pieniądze" (Prawda jest taka, że tych śmiesznych pieniędzy naprawdę jest mało przy takiej działalności, którą ja robię) - nie poniesie żadnych konsekwencji politycznych za swoje słowa. Rezygnując z członkostwa w PiS, uniemożliwił bowiem dokończenie postępowania wyjaśniającego, jakie wszczął w jego sprawie rzecznik dyscyplinarny partii Marek Suski.

Składając rezygnację, senator Skorupa napisał w oświadczeniu: do momentu wyjaśnienia sprawy przez organy wymiaru sprawiedliwości, w poczuciu odpowiedzialności za partię składam rezygnację z członkostwa, ponieważ nie chcę stanowić powodu do nieuprawnionego ataku na Prawo i Sprawiedliwość. W dniu rezygnacji był już jednak (nie z własnej woli, a po interwencji prezesa PiS) zawieszony w prawach członka partii, nie mógł więc stanowić "powodu do nie uprawnionego ataku na PiS". Jedyne więc, co senator osiągnął, to uniemożliwienie dokończenia postępowania wyjaśniającego w jego sprawie. Nie będąc członkiem partii, nie musi teraz niczego wyjaśniać i nie poniesie żadnych konsekwencji za słowa obraźliwe dla utrzymujących go wyborców. 

Jedyne, co grozi Tadeuszowi Skorupie w związku z treścią ujawnionych w ubiegłym tygodniu nagrań, to ewentualne zarzuty prokuratorskie. Ich postawienie jest jednak wątpliwe i może dotyczyć najwyżej nacisków na przedsiębiorcę, z którym rozmawiał. Wygłaszanych prywatnie opinii o starczających ledwo na paliwo i garniturek "psich pieniądzach" z Senatu zarzuty raczej nie obejmą, bo to materia do oceny politycznej, a nie prawnej. Oceny politycznej zaś nie będzie, bo Skorupa ją zablokował.