Dwie stare, drewniane i rozsypujące się chatki na brzegu Atlantyku na zachodzie Francji trafią jutro na aukcję w Bordeaux. Cena wywoławcza… 1 mln euro! Drogo, pewnie będzie jeszcze drożej, ale podobno warto…

Dwie rudery – bo tak o stanie zabudowań mówi rybak, który je zbudował – mają łącznie mniej niż 60 metrów kwadratowych. Domki nie mają żadnych luksusów, nie są zabytkami i nie zakopano pod nimi żadnego skarbu. A jednak właściciel twierdzi, że skontaktowało się z nim ok. 10 potencjalnych nabywców.

Tajemnica tkwi w tym, że są jedyne domki mieszkalne, wystawione na sprzedaż w jednej z ostatnich malowniczych osad rybaków i hodowców ostryg w starym stylu koło przylądka Cap Ferret w Zatoce Arcachon, uwielbianego przez turystów z całego świata. Władze nie dają tam już pozwoleń na wznoszenie żadnych domów, wokół są w zasadzie tylko stare domki i szałasy rybaków. Nieodłącznym elementem krajobrazu są suszące się sieci i wystające z oceanu drewniane tyczki hodowli ostryg.

To wszystko sprawia, że ekscentryczni bogacze oszaleli na punkcie zdezelowanych domków i są skłonni za nie zapłacić wielkie pieniądze (wg specjalistów, rzeczywista wartość zabudowań jest sto razy mniejsza od ceny wywoławczej). Sprytny rybak, wietrząc dobry interes, nie chciał sprzedać swoich domków bezpośrednio, tylko wystawił je na aukcję. I prawdopodobnie cena jeszcze bardziej poszybuje w górę…