Nie boję się strajku - mówi minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek pytany o początek roku szkolnego i ewentualny protest nauczycieli domagających się podwyżek. Jak zaznacza gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM: w szkołach nie ma żadnych masowych odejść pedagogów.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Przemysław Czarnek: W szkołach nie ma żadnych masowych odejść nauczycieli

W woj. lubelskim jest mniej wakatów niż dawniej - zaznacza. Na pytanie o problem z brakiem nauczycieli w Warszawie, minister Przemysław Czarnek odpowiada: niech prezydent ( Renata Kazanowska - przyp.red) dołoży nauczycielom, zamiast płacić organizacjom pozarządowym 200 zł za godzinę.

Pytany o niedawną wypowiedź wiceministra edukacji i nauki Tomasza Rzymkowskiego, Przemysław Czarnek odpowiedział: przeprosił za swoje słowa. "Powiedział o pół słowa za dużo. Ale to nie on powiedział, że "widziały gały, co brały".

"Aborcja jest zbrodnią. Projekt, który ze zbrodni robi prawo, nie nadaje się do głosowania"

"Od mniej więcej 1968 r. w Europie Zachodniej i w świecie Zachodu obserwujemy powolny upadek naszej cywilizacji. Jeśli ze zbrodni robi się prawo, to mamy do czynienia z koszmarnym pomyleniem pojęć. Aborcja jest zbrodnią, jest zabójstwem, to nie jest prawo i w związku z tym, nigdy nie będziemy głosować za zbrodnią. To jest zupełnie oczywiste. Nie każdy projekt obywatelski nadaje się do głosowania. Projekt, który ze zbrodni robi prawo nie nadaje się do głosowania za" - mówił minister Przemysław Czarnek w internetowej części programu Gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM pytany o to, dlaczego posłowie PiS odrzucili w pierwszym czytaniu projekt ustawy legalizującej aborcję do 12. tygodnia ciąży. PiS wcześniej deklarowało, że nie będzie odrzucać w pierwszym czytaniu obywatelskich projektów ustaw.

Minister edukacji mówił też, ilu uczniów z Ukrainy jest dziś w polskich szkołach. "160 tys. uczniów jest w polskich szkołach podstawowych i ponadpodstawowych. Przytłaczająca większość z nich jest w klasach mieszanych. Prawie wszyscy z nich, jeśli nie wszyscy, otrzymali promocję do następnej klasy" - odpowiedział Przemysław Czarnek. "Spodziewamy się, jeśli nic się nie zmieni na Wschodzie, że do naszego systemu może dojść od pierwszego września kolejne 200-300 tys. uczniów. Ale jesteśmy na to przygotowani" - dodał minister.

Przemysław Czarnek mówił też, że będą pieniądze na półkolonie dla dzieci z Ukrainy. "Podpisaliśmy porozumienie z UNICEF-em i w przyszłym tygodniu będziemy ogłaszać środki finansowe, które idą z UNICEF-u przez jedną z fundacji dla polskich samorządów na organizację półkolonii dla ok. 150 tys. dzieci".

PRZECZYTAJ CAŁĄ ROZMOWĘ:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Przemysław Czarnek: W szkołach nie ma żadnych masowych odejść nauczycieli

Krzysztof Ziemiec: Cztery i pół miliona uczniów zaczęło już takie na 100 procent wakacje. Pan także?

Przemysław Czarnek: Dla ministra nie ma wakacji. Musi przygotowywać nowy rok szkolny. Musimy przygotowywać szkoły także na przyjęcie uchodźców z Ukrainy.

To był trudny rok i dla uczniów i nauczycieli. Ale dodatkowego ciężaru do tego plecaka - przynajmniej nauczycielom - dołożył pana zastępca wiceminister Rzymkowski. Czy te przeprosiny jego na TT wystarczą za te słowa, które padły na antenie radiowej?

Ale co powiedział pan minister Rzymkowski?

Nie powiedział może wprost tego o czym niektórzy mówią, ale powiedział coś takiego, czy zasugerował coś takiego, że ma trochę w nosie nauczycieli.

Nie. Pani redaktor Lubecka z Radia Zet powiedziała "widziały gały co brały" i to ona powiedziała. Następnie większość mediów i portali internetowych przypisała te słowa ministrowi Rzymkowskiemu...

... ale minister powtórzył...

... i gdyby nie te słowa to nawet nikt by się nie zorientował...

... panie ministrze, ale Tomasz Rzymkowski powiedział "nauczyciele też wiedzieli co brali". To tak jakby powtórzył te słowa.

Dlatego pan minister przeprosił. Dlatego, jeżeli to zdanie wywołało jakieś powiedzmy urazy, to minister Rzymkowski jest człowiekiem kulturalnym i przeprosił, mimo, że przypisywano mu później słowa których nie powiedział. Powtarzam raz jeszcze. Redaktor Lubecka powiedziała "widziały gały co brały" a w większości porali internetowych w tytułach było "widziały gały co brały" Rzymkowski. To nie jest dziennikarstwo. To jest manipulacja, to jest podburzanie nauczycieli przed wakacjami i dlatego będą pozwy ze strony pana ministra Rzymkowskiego od poniedziałku.

Ale polityk i to jeszcze tej rangi i w tym resorcie powinien jednak zwracać uwagę na każde słowo, na każdy przecinek.

Dlatego przeprosił. Dlatego też go prosiłem, bo rozmawialiśmy zaraz po tych słowach, i rozmawialiśmy przeproś, dlatego, że nie wolno używać nawet takich pół zdań, które mogłyby wywołać jakiekolwiek urazy, bo to nie jest miejsce. Dlatego przeprosił zaraz po tej wypowiedzi. Natomiast później - raz jeszcze powtórzę - przypisywano mu słowa, których nie powiedział, bo to redaktor Lubecka powiedziała "widziały gały co brały".

To za co będą pozwy? Bo jak nie powiedział niczego złego - tak jak pan powiedział - to za co będą te pozwy?

Za to, że w większości portali internetowych przypisano mu słowa "widziały gały co brały". A to powiedziała pani redaktor Lubecka a nie pan minister Rzymkowski.

To za co przeprasza minister Rzymkowski?

Przeprasza za pół zdania, które powiedział za dużo. Chociaż z kontekstu też można wyczytać. Pan minister mówił dokładnie to, co my mówimy od wielu miesięcy, że na spotkaniach w Belwederze prowadzonych przez panią minister Bognę Janke z ramienia pana prezydenta, myśmy składali różne oferty w tym również 36 procent podwyżek i to zostało odrzucone.

A które pół zdania było za dużo, bo prezes ZNP Sławomir Broniarz uważa, że wypowiedź była skandaliczna i domaga się dymisji wiceministra.

Moim zdaniem pół zdania za dużo to "mogli zarabiać więcej". Dlatego, że bez - że tak powiem - otoczenia tego tym komentarzem, który ja zrobiłem, to zabrzmiało źle i dlatego pan minister Rzymkowski przeprosił. Natomiast rzeczywiście nauczyciele od 1 września mogli zarabiać 36 procent więcej, gdyby związki nauczycielskie chroniły nauczycieli a nie swoje grupy interesów.

A gdyby Sejm nie odrzucił tej poprawki Senatu, która zakładała 20-procentowe podwyżki w budżetówce to też można powiedzieć byłoby lepiej. A tutaj Sejm zawalił.

Ale budżetówka to nie tylko nauczyciele. Budżetówka to są miliony ludzi w całej Polsce, którzy dostali podwyżkę cztery i cztery dziesiąte procenta. Jeżeli nie ma zmian systemowych u nauczycieli to nie ma powodu dla którego mieliby wszyscy nauczyciele dostawać więcej niż cała budżetówka. Taka jest filozofia tego działania. Natomiast 20 procent dostaną nauczyciele, którzy zarabiają najmniej. To jest około 150 tysięcy nauczycieli. To będzie łącznie 20-procentowa podwyżka wynagrodzeń od 1 września.

(...) Jeśli rozmawia się z rodzicami też wszyscy mówią, gdyby nauczyciele zarabiali więcej poziom nauczania byłby wyższy.

To zależy z którymi rodzicami pan rozmawia. Ja też uważam, że powinni zarabiać więcej. I nauczyciele ze wszystkimi składnikami wynagrodzeń, które rzeczywiście pobierają, nie zarabiają tyle co wynagrodzenie zasadnicze, tylko zdecydowanie więcej. Natomiast są nauczyciele, którzy zarabiają skandalicznie mało i ci dostają 20-procentową podwyżkę. W roku 2012 było 0 procent podwyżki, w roku 2013 zero procent podwyżki, w 2014 zero procent podwyżki, w 2015 zero procent podwyżki a od 2017 roku do dzisiaj to jest 35 procent podwyżek plus te podwyżki dla najmniej zarabiających, które łącznie dają im 20-procent wynagrodzenia więcej. To i tak jest za mało, wiemy o tym w PiS. Natomiast musimy też zrobić zmiany systemowe. Dlatego, że Karta Nauczyciela z 82 roku, ze stanu wojennego, to nie jest dokument, który mógłby dzisiaj rzeczywiście być podstawą prawną dla działania 600 tysięcy ludzi w Polsce. I ochrona tej Karty nauczyciela z przywilejami niekiedy absurdalnymi i ochrona za wszelką cenę musi spowodować naszą reakcję. Dlatego my proponowaliśmy rozwiązania systemowe. 36 procent podwyżki, urlopy osłonowe po 20 latach przy tablicy i 30 latach pracy w ogóle. Proponowaliśmy również - uwaga - powiązanie wzrostu wynagrodzeń nauczycieli ze średnią krajową. Chciałbym żeby od 1 stycznia 2024 r. wynagrodzenie nauczycieli każdego roku wzrastało co najmniej o 50 proc. wzrostu średniej krajowej. To wszystko zostało odrzucone przez związki dlatego, że związki chronią wąską grupy interesów nauczycieli, którzy zarabiają naprawdę po 7, 8 czy nawet 10 tysięcy zł.

Panie ministrze, to ja spytam konkretnie - czy nie boi się pan strajku od września? Bo wielu nauczycieli mówi, że zarabiają za mało i od września będą znów protestować. Zresztą ZNP od lat też to podkreśla.

Panie redaktorze, ja nie jestem od tego, żeby się bać. Ja jestem od tego, żeby dawać rozwiązania. I daję te rozwiązania. Oprócz podwyżki wynagrodzeń dla wszystkich 4,4 proc., 20 proc. podwyżki dla najmniej zarabiających i kolejny rok przed nami, w którym będziemy również dyskutować na temat zmian systemowych.

Skoro nie boi się pan strajków, to może boi się pan braku nauczycieli, bo to jest coraz bardziej powszechny problem? W Warszawie na przykład od września może brakować aż 3 tysięcy. To jest bardzo dużo.

A to jest kłamstwo, dlatego że to jest dokładnie taka sama statystyka jak rok temu, czy dwa lata temu. Chcę panu powiedzieć, że w województwie lubelskim, wczoraj specjalnie zasięgałem rozdania i pani kurator mazowieckiej i pani kurator lubelskiej, w zeszłym roku o tej porze, czyli w maju, czerwcu było 280 wakatów, a w tym roku jest 205 wakatów. Gdzie tu są masowe odejścia? Jest mniej wakatów niż w zeszłym roku. Tymczasem słyszę cały czas kłamstwa w mediach o masowych odejściach nauczycieli. W województwie mazowieckim odejścia nauczycieli są na poziomie dokładnie z zeszłego roku. Jeśli pan mówi o 13 tysiącach wakatów, to na 600 tysięcy nauczycieli to jest tak jakby w szkole, w której pracuje 50 nauczycieli, brakowało jednego nauczyciela. No brakuje jednego nauczyciela, ale jest 49, którzy pracują. Nie ma żadnych masowych odejść i nie ma żadnych wakatów na większym poziomie niż w latach ubiegłych.

Ja nie mówię o wakatach, tylko o odejściach. A to są słowa Renaty Kaznowskiej, czyli wiceprezydent Warszawy. To są jej słowa, to są jej opinie i jej analizy. Niektórzy oczywiście idą na emeryturę, ale niektórzy odchodzą, bo za mało zarabiają. A niektórzy, bo boją się zmian w prawie oświatowym, które pan wprowadza.

Panie redaktorze, 3 tysiące należy połączyć z liczbą etatów w ogóle i wtedy panu wyjdzie, że rzeczywiście brakuje jednego nauczyciela na 50. To jest wakat, który występuje również w innych zawodach. A jeśli pani Kozłowska ma problem, to bardzo proszę, żeby pan prezydent dołożył więcej pieniędzy dla nauczycieli. Zamiast płacić organizacjom pozarządowym 200 złotych za nadgodzinę, to niech zapłaci nauczycielom 200 złotych za nadgodzinę i nie będzie miał wakatów. Ma pieniądze, tylko płaci nie tym, co trzeba.

Uważa, że nie ma, że edukacja jest największą częścią tego budżetu Warszawy. Nie chcę się skupiać tylko na Warszawie, ale akurat to jest ten przypadek. A tych pieniędzy jest coraz mniej w budżecie.

Edukacja jest zadaniem władz każdego samorządu, też miasta stołecznego Warszawy. W mieście stołecznym Warszawa rzeczywiście jest tak, że to jest centrum państwa polskiego, centrum w ogóle wszystkich wydarzeń. Trzeba tych pieniędzy więcej. Pan prezydent te pieniądze ma, niech dołoży nauczycielom. Niech nie płaci organizacjom pozarządowym za nadgodziny, tylko niech płaci nauczycielom.