​23 marca 2024 roku mija 20. rocznica odejścia naszego kolegi Mikołaja, pracownika działu technicznego RMF FM na przełomie lat 90. i 2000. Był niezwykłą osobą. Mało mówił, ale jego krótkie i celne riposty zostawały w głowach na długo. Był charakterystyczny ze względu na swój wygląd - wysoki, szczupły, zawsze w okrągłych okularach. Miał żółtą cerą - wynik choroby, z którą zmagał się od wczesnego dzieciństwa. Z kolegami żartował, że ten żółty kolor to naturalne przygotowanie do wymarzonej pracy w żółto-niebieskiej stacji. Jego dystans do siebie i do choroby budził podziw przyjaciół, znajomych i nieznajomych. Po 20 latach od śmierci Mikołaja jego brat i przyjaciele z RMF FM i Radia Echo w Nowym Sączu wspominają tego niezwykłego człowieka.

REKLAMA

Młody ze Starego Sącza

Mikołaj urodził się i mieszkał w Starym Sączu. Tam chodził do szkoły podstawowej i średniej. Jego starszy o 5 lat brat Krzysztof dziwi się, jak to się stało, że utalentowany humanistycznie i artystycznie mały Mikołaj wyrósł na specjalistę od IT, komputerów i technologii.

Jeszcze w szkole średniej Mikołaj miał okazję odwiedzić brata pracującego w dziale techniki RMF FM na Kopcu Kościuszki w Krakowie - i to w trakcie tamtej wizyty magia radia ewidentnie owładnęła Mikołajem.

Pomysł na studia szybko stracił ważność, więc młody Mikołaj postanowił znaleźć pracę. Zaczął tam, gdzie najbardziej chciał - w radiu. W Nowym Sączu powstała nowa prywatna rozgłośnia. Tam zaczął jako technik, realizator i człowiek od wszystkiego. To tam zdobywał doświadczenie, wiedzę radiową i techniczną, a także mógł dać upust swoim gustom muzycznym.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

"Nienajedzony życia". Wspomnienie o Mikołaju Obrzudzie

Jak tylko nowy program zaczynał się od piosenki Queen, to wiadomym było, że za konsoletą siedzi "Żółty" - tak wspominali jego radiowi koledzy, dzięki którym otrzymał taką ksywkę. Drugą muzyczną namiętnością Mikołaja były piosenki Monty Pythona. Do dziś krąży legendarne opowiadanie o tym, jak to Mikołaj w samym środku świąt puścił niczego nieświadomemu prowadzącemu (ach ten angielski) piosenkę z filmu "Sens życia" Monty Pythona, wmawiając, że jest to ładna angielska kolęda.

Mikołaj na Kopcu

W roku 1997 dział techniki RMF FM miał być rozbudowany o zespół tzw. Help desku, czyli bieżącego utrzymania technicznego stacji. Poszukiwano nowych pracowników, tak więc brat Mikołaja pomyślał o nim.

Mikołaj był chyba jedynym zwykłym technikiem w RMF-ie, którego osobiście pozwolił zatrudnić prezes Tyczyński - wspomina w reportażu Krzysztof Obrzud. Mikołaj był inny niż wszyscy inni technicy. To była siła spokoju, nigdy się nie denerwował, a w dodatku uśmiech nie schodził z jego ust. Mimo, że mało mówił, miał niezwykłą łatwość nawiązywania kontaktów i budowania relacji. Ponieważ był także fanem Beatlesów i miał sporą kolekcję ich winylowych płyt, szybko skumplował się nawet z samym Piotrem Metzem, ówczesnym szefem muzycznym stacji.

Mikołaj był też bardzo dobrym kompanem na imprezy. Ze względu na chorobę nie pił nigdy alkoholu, więc podwózka na i z imprezy była zapewniona przez Mikołaja.

Choroba

Chorował od samego urodzenia. Już w wieku kilku tygodni wycięto mu śledzionę, wykryto mu chorobę o nazwie anemia hemolityczna, która była leczona głównie poprzez transfuzję krwi. Miał ich nieskończenie wiele. Potem został jeszcze zakażony żółtaczką, jego stan z roku na rok się pogarszał.

Doskonale sobie zdawał sprawę, że czas mu się kończy i w niezwykle mężny sposób sobie z tą myślą radził. Około 2003 roku czuł się na tyle źle, że musiał zrezygnować z pracy. Od tego momentu więcej czasu spędzał w szpitalach i klinikach niż w domu. W jednej z krakowskich klinik, gdzie leczył uszkodzoną wątrobę, zabłysło światełko nadziei. Lekarz stwierdził, że wątroba nie musi być przeszczepiana, że sama podjęła swoje funkcje i się regeneruje. To była płonna nadzieja.

Mikołaj zmarł 24 marca 2004 roku, tydzień po tej optymistycznej diagnozie. Spoczął na Nowym Cmentarzu w Starym Sączu (sektor C1, rząd 1, numer 14).

Wspomnienie

Mimo, że upłynęło już 20 lat, Mikołaj ciągle wraca w pamięci bliskich i przyjaciół. Bawię się z moim 2-letnim synem i widzę w nim małego Mikołajka - mówi ze wzruszeniem w głosie brat Krzysztof.

Koledzy Mikołaja zgodnie twierdzą, że był dobrym, wspaniałym człowiekiem, przez swoje doświadczenia z chorobą dużo bardziej dojrzały i bardziej odważny. Nikt, tak jak on, nie czerpał garściami ze swojego krótkiego życia.

Był nienajedzony życia - mówi Piotr Kurzej, przyjaciel Mikołaja ze Starego Sącza. Po czym przypomniał sobie ulubiony klip Mikołaja z piosenką z animowanego filmu wytwórni Pixar pt. "Odbijany" - "życie nie zawsze jest śliczne, dlatego szanujmy bestie fantastyczne". Idealne motto dla Mikołaja.

Pamiętamy. Przyjaciele z RMF FM i Radio Echo.

Zobacz reportaż wspominkowy o Mikołaju Obrzudzie: