Skandalem zakończyła się rywalizacja w skokach na narciarskich mistrzostwach świata w norweskim Trondheim. Czołowi skoczkowie gospodarzy zostali zdyskwalifikowani. Dyrektor norweskiej federacji uderzył w Polaków, zarzucając im "rozdmuchanie tematu".

REKLAMA

Norwegia jest szoku po dyskwalifikacji Mariusa Lindvika, który zajął drugie miejsce w konkursie mistrzostw świata na dużej skoczni. Kierownictwo ekipy próbuje pomniejszać swoją winę, uznając nieprzepisowy kombinezon za nieznaczne złamanie regulaminu,"co robią wszyscy".

Zdyskwalifikowany za nieprzepisowy kombinezon został również piąty w sobotnim konkursie Johan Andre Forfang.

Kombinacje przy sprzęcie Norwegów

Norwegowie mieli w niedozwolony sposób korzystać z dodatkowych kombinezonów. Obecnie są one chipowane, ale gospodarze mistrzostw mieli duplikować dane i wszywać dodatkowe chipy do nowych kombinezonów. W środowisku skoczków pojawiły się filmy potwierdzające ten proceder. Opublikował je portal sport.pl.

Szczegy afery dotyczcej czipowania kombinezonw i tego co dziao si przed konkursem na duej skoczni take wok FIS na @sportpl https://t.co/IzbQv5OUrO

JakubBalcerskiMarch 8, 2025

Na skoczni zostało to przekazane FIS-owi, za bardzo nie chciał nic z tym zrobić - komentował szef Polskiego Związku Narciarskiego Adam Małysz. Pierwszy protest złożony podczas konkursu przez Polaków, Austriaków i Słoweńców dotyczył chipów. FIS odrzucił go, argumentując, że trzeba sprawdzić, czy nagrania są prawdziwe.

Okazało się, że Norwegowie mają za uszami zdecydowanie więcej. W ich kombinezonach były wszyte paski, dzięki którym naciągali stroje. Szef Pucharu Świata Sandro Pertile przyznał w Eurosporcie, że dopiero rozcięcie kombinezonów po konkursie pozwoliło na weryfikację tych informacji.

"Norwegia głównym aktorem skandalu"

"To miał być jubel na zakończenie mistrzostw u siebie w domu, lecz teraz Norwegiała stała się głównym aktorem skandalu z manipulacją kombinezonami" - skomentował dziennik "Verdens Gang".

"Norwegia jest oskarżona o oszustwo przy sprzęcie" - poinformował kanał telewizji publicznej NRK.

Dyrektor ds. skoków narciarskich przy norweskiej federacji (NSF) Jan Erik Aalbu w pierwszych wypowiedziach dla norweskich mediow podkreślił wzburzony, że "to nie była manipulacja ani oszustwo, ani techniczny doping, jak przedstawiają to nasi rywale, tylko niedostosowanie się do przepisów w taki sam sposób, który zdarzał się przy wcześniejszych dyskwalifikacje w skokach i kombinacji norweskiej".

"Zazdrość u konkurencji"

To, że mamy dobre wyniki budzi zazdrość u konkurencji i stąd te donosy i protesty nas oskarżające - dodał.

Trener Norwegów Magnus Bervig podkreślił wielokrotnie, że "to nie było żadne oszustwo, tylko zwykłe złamanie regulaminu".

Wyjaśnił w "Verdens Gang", że kontrolerzy pokazali mu kombinezony Forfanga i Lindvika z niedozwolonym szwem w kroku. Był zbyt sztywny i za mało elastyczny i tylko o to chodziło. Dyskwalifikacje w tym sporcie się zdarzają - zapewnił.

"Polacy szukają dziury w całym"

Aalbu powiedział, że nie widział filmu wideo, na którym szyte są w pośpiechu kombinezony, ale przyznał, że tak mogło się stać, "ponieważ już teraz szykowany jest sprzęt na turniej Raw Air".

Dyrektor skoków narciarskich przy FIS, Sandro Pertile, przyznał norweskim mediom, że decyzja o dokładnym zbadaniu kombinezonów Forfanga i Lindvika zapadła po proteście Austrii, Słowenii i Polski po obejrzeniu właśnie tego filmu. "Teraz bardzo staramy się znależć autora tego nagrania" - podkreślił. Według polskich mediów, film został opublikowany przez dziennikarza portalu Sport.pl.

Aalbu dodał kąśliwie, że akurat w Polsce sprawa została rozdmuchana do "niewiarygodnych rozmiarów". To mnie nie dziwi, ponieważ Polacy właściwie w tym sezonie nie skaczą, więc szukają dziury w całym i przede wszystkim nam zazdroszczą - podkreślił.