Jakub Przygoński w rozmowie z Patrykiem Serwański podsumował swój tegoroczny występ w Rajdzie Dakar. Polak już na drugim etapie stracił szanse na wysoką lokatę po kłopotach z oponami. "Jechaliśmy z innym nastawieniem, a już na drugim odcinku przychodzą takie problemy" - mówił. Opowiedział także, jak odbudować motywację na kolejne dni rywalizacji. Co zaskoczyło go na Dakarze i jak układała się współpraca z pilotem Armandem Monleonem?

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Przygoński: Już od drugiego odcinka musieliśmy myśleć o Dakarze 2024

Jakub Przygoński przez lata wypracował sobie pozycję, która pozwala go stawiać w gronie faworytów Rajdu Dakar. Nie inaczej było tym razem. Jednak marzenia pękły jak bańka mydlana i to już na drugim etapie. Tam Polak i jego pilot Armand Monleon zanotowali 6 godzin straty, bo na ostrych kamieniach przecinali opony.

To był ekstremalnie trudny odcinek psychicznie i dla mnie i dla mojego pilota. Jechaliśmy z innym nastawieniem, a już na drugim odcinku przychodzą takie problemy. W momencie, gdy mamy dwie przebite opony i kończy się zapas, jedziemy już bardzo wolno, omijamy wszystkie kamienie. W którymś momencie jednak przecięliśmy trzecią oponę. I wiemy, że jest źle. Zaczęliśmy naprawiać, łatać oponę. Co 20 kilometrów trzeba było dopompowywać i znów łatać. Tak przejechaliśmy sto kilometrów, co i tak było świetnym wynikiem. Wreszcie skończyły się zestawy do naprawy opon i powietrze w butli. Nie można było zrobić nic więcej. Czekaliśmy na ciężarówkę serwisową. To był koniec rajdu - wspomina Przygoński.

Jak wytrzymać trudny czas oczekiwania na ciężarówkę serwisową, gdy emocje biorą górę a zawodnikowi towarzyszy bezradność?

To jest trudne. Nie ma tam wtedy za dużo rozmów. Nie masz nastroju. Po prostu czekasz i nic nie możesz zrobić. Po naprawie do mety jechaliśmy po ciemku, ale mieliśmy koła, mogliśmy kontynuować jazdę do mety. To było coś miłego po fatalnym dniu. Oczywiście później trudno jest mentalnie wrócić do rywalizacji. Musieliśmy jakoś się zmotywować. Pierwszy odcinek po takiej dużej awarii jest bardzo nieprzyjemny, ciężki. Później wraca się jakoś do takiej motywacji z dnia na dzień i tak naprawdę z reszty Dakaru jestem zadowolony - podkreślił Przygoński.

To był pierwszy Dakar dla naszego kierowcy z Hiszpanem Armandem Monleonem na prawym fotelu. Jak układała się współpraca z nowym pilotem?

To była super współpraca. Mieliśmy fajny czas. Dobrze się dogadywaliśmy. Mamy tyle samo lat. Podobnie patrzymy na różne tematy. Armand ma trójkę dzieci, ja dwójkę, więc na około sportowo było o czym pogadać. Sportowo wszystko świetnie funkcjonowało. Nawet na jednym odcinku, gdzie wszyscy się pogubili, my od razu znaleźliśmy drogę. Co prawda finalnie nie zyskaliśmy tam zbyt wiele, bo mieliśmy awarię półosi, ale to był dobry etap dla nas. Generalnie potrafiliśmy się nawigacyjnie odnaleźć w trudnych miejscach. Uważam, że Armand to świetnie wybrany pilot - zaznaczył.

"To był bardzo trudny Dakar"

Od początku organizatorzy zapowiadali, że na uczestników czeka najtrudniejszy Dakar w historii. I jak się okazało mieli rację, choć akurat pogody nie mogli do końca przewidzieć. Zimno i deszcze mocno utrudniły w tym roku rywalizację.

To był bardzo trudny Dakar na tle poprzednich w Arabii Saudyjskiej. Pogoda ekstremalnie trudna. Było zimno, deszczowo. A to ma duży wpływ na pracę mechaników. Samochód dojeżdżał na biwak brudny, ubłocony. Przy padającym deszczu mechanicy musieli leżeć w błocie i od spodu wymieniać skrzynię biegów w samochodzie. Mieli naprawdę ciężko. Były też wymagające wydmy. Na mecie wszyscy się jednak cieszyli, że było tak wymagająco, bo taki powinien być Dakar - uważa kierowca Orlen Teamu.

Jakub Przygoński odpowiedział też na pytanie dotyczące Eryka Goczała. Młody zawodnik w debiucie wygrał Rajd Dakar w kategorii lekkich samochodów SSV.

To była potężna, dobra jazda. Tu nie ma przypadku. Eryk jechał cały rajd bardzo dobrze. Mimo braku doświadczenia poradził sobie ze wszystkimi problemami. To też duża zasługa całej rodziny. Oni mają trzy samochody, przekazują sobie wiedzę. W rywalizacji sportowej przecież nie zawsze wszyscy wszystko mówią. Tu Eryk mógł wykorzystać informacje i zrobił to świetnie. W przyszłości może być świetnym zawodnikiem. Ekstra, naprawdę - podkreślił.