Po meczu 28. kolejki, w której Wisła Płock pokonała Pogoń Szczecin, „nafciarze” zostali uznani za drużynę, która może rozdawać karty w końcówce sezonu. Mecz w przedświąteczną sobotę był bardzo ważny dla obydwu drużyn. Lech walczy o tytuł mistrza Polski, a po porażce Radomiaka 0:1 z Górnikiem Łęczna, otworzyła się droga dla gospodarzy na włączenie się do walki o czwarte miejsce w tabeli.

REKLAMA

Lepiej w mecz weszli goście, którzy zaczęli od ataków na bramkę Wisły. W 2. min. mocnym strzałem popisał się Jesper Karlstrom, ale Krzysztof Kamiński nie dał się zaskoczyć. Jeszcze groźniejszą sytuację stworzyli zawodnicy Lecha w 7. min. Mickey van der Hart wybił piłkę daleko do Dawida Kownackiego, ten sprytnie wykiwał Kamińskiego, ale nie zdołał oddać strzału, choć przed nim była pusta bramka. Chwilę później znowu popisał się bramkarz Wisły. Najpierw wybronił strzał Pedro Rebocho, a kiedy piłka wróciła na murawę, dopadł jej Joal Amaral i uderzył obok słupka. Ale to nie koniec tej sekwencji ataków Lecha. W 10. min. Dawid Kownacki oddał piękny strzał, piłka leciała pod poprzeczkę, ale zdołał ją wybić płocki golkiper.

Po powstrzymaniu nawałnicy rywala, Wisła zdołała złapać oddech, ale nie przejęła inicjatywy. Dopiero w 30. min. przed szansą stanął Mateusz Szwoch, który wykonywał rzut wolny tuż zza linii pola karnego. Piłka po rykoszecie wyszła poza boisko, ale rzut rożny nie dał płocczanom bramkowej sytuacji.

Podobnie jak w pierwszym kwadransie spotkania, tak i w ostatnim w pierwszej połowie, piłkarze Lecha mocno przycisnęli. Wreszcie w 44. min. Michał Skóraś popisał się świetnym podaniem do Kownackiego, który opanował piłkę i bez problemu wpakował ją do siatki ustalając wynik do przerwy.

Przed przerwą piłkarze Lecha atakowali bramkę Kamińskiego, tak samo robili po przerwie, wyraźnie dominując na boisku, stwarzając sytuacje, ale obronną ręką wychodził z nich płocki bramkarz. "Nafciarze" zostali zepchnięci do głębokiej defensywy, mieli spore problemy z wyprowadzeniem piłki na połowę rywali, a o stwarzaniu sytuacji nawet nie było mowy.

Pierwszą groźniejszą akcję w drugiej połowie gospodarze przeprowadzili dopiero w 84. min. Po dośrodkowaniu Jakuba Rzeźniczaka piłka spadła na głowę Damiana Michalskiego, który minimalnie chybił. Płocczanie mecz zakończyli bez jednego nawet celnego strzału na bramkę Mickeya van der Harta.

Wisła Płock - Lech Poznań 0:1 (0:1)

Bramki: 0:1 Dawid Kownacki (44).

Żółta kartka - Wisła Płock: Anton Krywociuk, Kristian Vallo, Mateusz Szwoch. Lech Poznań: Joao Amaral, Dawid Kownacki.

Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).

Widzów 3 105.

Wisła Płock: Krzysztof Kamiński - Damian Michalski, Anton Krywociuk, Piotr Tomasik, Aleksander Pawlak (84. Radosław Cielemęcki) - Mateusz Szwoch, Filip Lesniak (66. Dominik Furman), Kristian Vallo (84. Tomasz Walczak) - Marko Kolar (46. Jakub Rzeźniczak), Jorginho, Łukasz Sekulski (66. Damian Warchoł).

Lech Poznań: Mickey van der Hart - Joel Pereira, Lubomir Satka, Antonio Milic, Pedro Rebocho - Radosław Murawski (73. Pedro Tiba), Jesper Karlstroem, Michał Skóraś (80. Adriel Ba Loua), Joao Amaral (90. Filip Marchwiński), Jakub Kamiński (90. Kristoffer Velde) - Dawid Kownacki.