Prokuratura sprawdzi, czy policjanci, którym uciekł więzień z rękoma skutymi kajdankami, popełnili przestępstwo. Jak dowiedział się reporter RMF FM, jest śledztwo w sprawie zdarzenia sprzed kilku tygodni z Mińska Mazowieckiego. Z radiowozu zbiegł konwojowany mężczyzna. Odnaleziono go dopiero po godzinie od ogłoszenia alarmu w mieście.

REKLAMA

Do zdarzenia doszło na początku marca. Teraz - jak informuje Krzysztof Zasada - śledczy mają zbadać, czy policjanci dopełnili obowiązków, konwojując więźnia do aresztu.

Z zebranych do tej pory materiałów wynika, że podczas przewożenia radiowozem aresztantowi skuto ręce z przodu. Nie zabezpieczono też drzwi, które uciekinier otworzył.

Funkcjonariusz i funkcjonariuszka wyskoczyli za nim z radiowozu, jednak - mimo tego, że miał skrępowane kajdankami ręce - nie zdołali go dogonić i zatrzymać.

Po bezskutecznej próbie pościgu wrócili do pojazdu i powiadomili przełożonych. Wtedy ogłoszono alarm. Dopiero po godzinie aresztant został zatrzymany.

Jak usłyszał nasz dziennikarz, prokuratura z Węgrowa będzie teraz przesłuchiwać świadków i oceni, czy są podstawy, by stawiać dwójce policjantów zarzuty.