Ledwo mówiła, nie była w stanie podać swoich danych. W takim stanie była 36-latka, która leżała w budynku Dworca Wileńskiego w Warszawie. Najpierw w jej sprawie interweniowali strażnicy miejscy. Potem wezwano policję i pogotowie.
- Chcesz wiedzieć więcej? Wejdź na rmf24.pl.
W nocy z niedzieli na poniedziałek około godziny 0:20 warszawscy strażnicy miejscy dostali pilne wezwanie z Dworca Wileńskiego. Wewnątrz budynku, przy automacie z kawą, leżała kobieta. Kontakt z nią był bardzo utrudniony - ledwo wydobywała z siebie głos i nie była w stanie podać swoich danych. Wszystko wskazywało na to, że jest pod wpływem alkoholu.
Strażnicy zwrócili uwagę, że 36-latka zaciskała w dłoni dwa srebrne zawiniątka. Jedno z nich zawierało biały, a drugie brązowy proszek, które mogły być narkotykami. Na miejsce wezwano patrol policji.
Dopiero po dłuższych próbach ustalono dane kobiety.
Okazało się, że ma 5 promili alkoholu w wydychanym powietrzu. Istniało podejrzenie, że zmieszała alkohol ze środkami psychoaktywnymi. O pomoc poproszono zespół ratownictwa medycznego.
Karetka zabrała półprzytomną 36-latkę do Szpitala Praskiego.