44-letni Rafał Z. został uznany za winnego zamordowania swojej żony i skazany na 12 lat więzienia. Wstrząsające wydarzenia rozegrały się w kwietniu 2024 roku w niewielkiej miejscowości Jagatowo, położonej w gminie Pruszcz Gdański w województwie pomorskim. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny.
Do tragedii doszło 14 kwietnia 2024 roku przed domem małżeństwa w Jagatowie. Tego dnia 40-letnia kobieta padła ofiarą brutalnego ataku ze strony swojego męża. Według ustaleń śledczych Rafał Z. działał z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia. Oskarżony zadał żonie liczne ciosy, powodując rozległe obrażenia głowy, szyi, klatki piersiowej oraz ramion. Obrażenia okazały się śmiertelne - kobieta wykrwawiła się na miejscu.
Śledztwo wykazało, że motywem zbrodni mogła być chęć odejścia kobiety od męża. Jak ujawnili prokuratorzy, zamordowana planowała zakończyć związek, co miało doprowadzić do eskalacji konfliktu i tragicznego finału.
Po dokonaniu zabójstwa Rafał Z. zbiegł z miejsca zbrodni. Rozpoczęto szeroko zakrojone poszukiwania, w które zaangażowano policję oraz inne służby ratunkowe. Przez trzy dni mężczyzna ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości, jednak ostatecznie został zatrzymany i przewieziony do aresztu.
Podczas przesłuchania Rafał Z. przyznał się do popełnienia zbrodni i złożył szczegółowe wyjaśnienia. Jego zeznania rzuciły nowe światło na okoliczności tragedii, potwierdzając wcześniejsze ustalenia śledczych dotyczące motywu działania.
W środę Sąd Okręgowy w Gdańsku ogłosił wyrok. Rafał Z. został skazany na 12 lat pozbawienia wolności za zabójstwo swojej żony. Sąd uznał, że mężczyzna działał z premedytacją. Oskarżony ma odbywać kartę w systemie terapeutycznym.
Wyrok nie jest prawomocny, co oznacza, że zarówno obrona, jak i prokuratura mogą złożyć apelację.
Sędzia Maria Julita Hartuna powiedziała w uzasadnieniu, że nie ma najmniejszych wątpliwości, że Rafał Z. zabił swoją żonę, zadając jej ponad 20 ciosów z bardzo dużą siłą.
Podkreśliła, że postępowanie dowodowe w zasadzie skupiało się na odpowiedzi na pytanie, dlaczego doszło do tego zdarzenia, bo z tego, co mówił oskarżony w swoich wyjaśnieniach, bardzo kochał swoją żonę. Sędzia dodała, że zasadniczym powodem zabójstwa był zamiar Anny Z., aby odejść od oskarżonego i zakończyć wieloletni związek, w którym małżeństwo wychowywało dwoje dzieci. Zdaniem sądu biegli wskazali u oskarżonego ograniczenie poczytalności w czasie czynu i stwierdzili osobowość emocjonalnie niedojrzałą. To sprawiło, że w trudnej sytuacji emocjonalnej nie był w stanie pokierować swoim postępowaniem.
Sędzia podkreśliła, że ograniczona poczytalność wpływa na ocenę stopnia winy podsądnego. Jak zaznaczyła, w tej sprawie należy uznać, że ten stopień winy jest niższy aniżeli w każdym, typowym zabójstwie, z jakim mamy do czynienia przed sądem. To jednak - zdaniem sądu - oskarżonego nie usprawiedliwia.
W uzasadnieniu sąd wskazywał, że przed zabójstwem podsądny m.in. uderzył żonę i jej groził. Dodał też, że oskarżony był u psychiatry i otrzymał leki, jednak porzucił terapię.
Sąd podkreślił, że na wymiar kary wpłynęło zachowanie oskarżonego - przyznanie się i wyrażenie skruchy. Jednak sędziowie nie złagodzili nadzwyczajnie kary, bo byłoby to niesprawiedliwe.
Zdaniem sądu wyrok 12 lat pozbawienia wolności w systemie terapeutycznym jest wyrokiem sprawiedliwym, bo taka kara pozwala podsądnemu wrócić do społeczeństwa (oskarżony miałby 55 lat po zakończeniu odbywania całości kary).