Pilnej reakcji nowego rządu domagają się polscy przewoźnicy. Jak twierdzą, grozi im upadłość, bo przegrywają z konkurencją zza wschodniej granicy. Ponad 120 ciężarówek z 70 firm transportowych protestuje w Szczecinie przeciwko trudnej sytuacji w branży.

REKLAMA

Protest polskich przewoźników w Szczecinie rozpoczął się z dwugodzinnym opóźnieniem, ponieważ policyjni pirotechnicy musieli sprawdzić każdą z ponad 120 biorących udział w proteście ciężarówek. Akcja saperów była efektem otrzymanej przez służby informacji o możliwości podłożenia ładunku wybuchowego.

/ Marcin Bielecki / PAP
/ Marcin Bielecki / PAP
/ Marcin Bielecki / PAP
/ Marcin Bielecki / PAP
/ Marcin Bielecki / PAP
/ Marcin Bielecki / PAP
/ Marcin Bielecki / PAP
/ Marcin Bielecki / PAP
/ Marcin Bielecki / PAP
/ Marcin Bielecki / PAP

Co mówią przewoźnicy?

Z protestującymi rozmawiała reporterka RMF FM Aneta Łuczkowska. Planowaliśmy zrobić to jeszcze przed największym szczytem, żeby jak najmniej utrudnień wprowadzić w mieście, ale z przyczyn od nas już niezależnych niestety trafimy w największy szczyt w mieście - mówi jeden z przewoźników.

Inny podkreśla, że "desperacja wśród przewoźników jest bardzo duża". W tej chwili te firmy, które tu się zgłosiły, sygnalizują bardzo duże problemy, jeśli chodzi o opłacalność przewozów. Przepisy, które nas obowiązują - to, co wydarzyło się z Pakietem Mobilności - powodują to, że opłacalność przewozów jest w tej chwili na bardzo niskim poziomie - mówi w rozmowie z reporterką RMF FM.

/ Aneta Łuczkowska / RMF FM
/ Aneta Łuczkowska / RMF FM
/ Aneta Łuczkowska / RMF FM
/ Aneta Łuczkowska / RMF FM
/ Aneta Łuczkowska / RMF FM
/ Aneta Łuczkowska / RMF FM
/ Aneta Łuczkowska / RMF FM

Jeden z protestujących - jak mówi - podaje przykład ze swojej firmy. W tym roku jeździliśmy pod Paryż za cenę 1900 euro. Ze względu na podniesienie mauta ("maut" po polsku to "myto" - przyp. red.) w Niemczech, podnieśliśmy tę stawkę do 2300. Podpisaliśmy kontrakt z firmą, która tydzień później zerwała z nami ten kontrakt, tłumacząc się, że znalazła firmę - nie powiedzieli wprost, czy jest firma z ukraińskim kapitałem, czy firma z Ukrainy, czy ogólnie ze wschodu - za 1500 euro. To jest cena dumpingowa, nie jesteśmy w stanie tego przebić - wyjaśnia.

Kolejny z protestujących zaznacza, że "głównie chodzi o rynek nasz, polski, gdzie firmy niewiadomego pochodzenia ze wschodu zostały pootwierane w Polsce". Zostały im zniesione zezwolenia, na które my ciężko pracowaliśmy - mówi. Oni są tutaj bez żadnych zasad, bez żadnej płacy minimalnej. Płacą kierowcom bardzo mało. My płacimy podwójnie. Paliwo mają bardzo tanie - dodaje.

Na pytanie reporterki o to, czego protestujący oczekują od rządu, jeden z przewoźników powiedział, że "interwencji, przede wszystkim w powrót zezwoleń i regulacji rynku transportowego". Sytuacja obecna na rynku, którą zgotował nam poprzedni rząd - usłyszała Aneta Łuczkowska.

Kolumna tirów przejechała z Wielgowa na prawobrzeżu miasta do centrum, przed urząd wojewódzki.