Dwóch lekarzy z centrum medycznego w Bielsku-Białej usłyszało zarzuty narażenia pacjentki na niebezpieczeństwo utraty życia oraz nieumyślnego spowodowania jej śmierci. Sprawa dotyczy tragicznego finału planowego zabiegu cesarskiego cięcia, po którym 39-letnia kobieta zmarła.
- Więcej aktualnych informacji z Polski i świata znajdziesz na RMF24.pl.
Prokuratura Rejonowa Bielsko-Biała Północ prowadzi śledztwo w sprawie śmierci 39-letniej kobiety, która pod koniec maja trafiła do centrum medycznego "Esculap" w Bielsku-Białej na planowy zabieg cesarskiego cięcia.
Jak poinformował rzecznik bielskiej prokuratury okręgowej Paweł Nikiel, po operacji u pacjentki wystąpiły powikłania, jednak w kluczowym momencie przy kobiecie nie było już ginekologa.
Obecny był jedynie anestezjolog.
Według ustaleń śledczych konieczny zabieg relaparotomii został przeprowadzony dopiero po kilku godzinach od wystąpienia powikłań. Następnie pacjentkę w stanie krytycznym przekazano do Szpitala Śląskiego w Cieszynie, gdzie mimo podjętych wysiłków ratowania jej życia zmarła - przekazał prok. Paweł Nikiel.
Obaj lekarze - anestezjolog i ginekolog, którzy opiekowali się pacjentką - usłyszeli zarzuty narażenia jej na niebezpieczeństwo utraty życia oraz, w wyniku licznych zaniedbań, nieumyślnego spowodowania śmierci.
Grozi im od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.
Paweł Nikiel poinformował, że wobec podejrzanych zastosowano dozór policyjny, zakaz kontaktowania się ze świadkami oraz poręczenie majątkowe. Lekarze mają także zakaz wykonywania zawodu.