Około 600 – tyle interwencji na beskidzkich stokach dotychczas zanotowali w czasie ferii goprowcy. Upadki narciarzy czy snowboardzistów kończyły się m.in. kontuzjami. W kilku przypadkach stan poszkodowanych był na tyle poważny, że trzeba było przetransportować ich do szpitala śmigłowcem. Jak mówi w rozmowie z reporterką RMF FM Anną Kropaczek ratownik beskidzkiego GOPR Ryszard Kurowski, niektóre osoby ruszają na stok bez przygotowania.

REKLAMA

Ekspert wyjaśnia, że trudno jest uczyć się jazdy samemu, szczególnie na popularnych stokach.

Jest duże zagęszczenie, czasami są duże wystromienia, warunki nie zawsze są idealne, szczególnie w późniejszych godzinach dnia - tłumaczy Kurowski.

Jeżeli zaczynamy przygodę z nartami, pożyczmy sobie narty, ale weźmy też kilka godzin lekcji z instruktorem, który nauczy nas odpowiedniego zachowania, przede wszystkim dobierania tras do swoich umiejętności i myślę, że będzie w miarę bezpiecznie - dodaje.

Od początku ferii ratownicy kilkadziesiąt razy wyruszali także na pomoc wędrującym beskidzkimi szlakami.

Chodzą słuchy, że turystów jest mniej

W poniedziałek ferie rozpoczynają uczniowie z województw: lubelskiego, łódzkiego, podkarpackiego, pomorskiego i śląskiego. To już ostatni tegoroczny turnus feryjny.

Jak usłyszała od narciarzy reporterka RMF FM, do tej pory w Beskidach, poza weekendami, ruch był mniejszy niż w poprzednich sezonach, mimo sprzyjających warunków.

Ankietowani turyści narzekali m.in. na wysokie ceny, szczególnie tzw. skipassów. Koszt karnetu zjazdowego w jednym z ośrodków w Szczyrku waha się od ok. 130 do 200 zł, w zależności od wieku, pory dnia czy metody zakupu.

Jeden z właścicieli wypożyczalni sprzętu narciarskiego w tym samym mieście powiedział, że całodniowe wypożyczenie kompletu do szusowania, od godz. 8 do 17, kosztuje u niego 60 zł.

Mężczyzna dodał, że w ostatnim czasie podniósł cenę jedynie delikatnie.

Myślę, że nie jest źle. Nie ma na co narzekać - stwierdził, zapytany, czy jest sporo chętnych na skorzystanie z oferty.