Każdego roku policja, straż pożarna, a także ratownicy wodni przypominają podstawowe zasady, o których powinniśmy pamiętać w czasie wypoczynku na wodzie. Sobotnia tragedia na jeziorze Tałty na Mazurach pokazała, że w każdych okolicznościach pamiętamy np. o kamizelkach ratunkowych, czy rozwadze.

REKLAMA

Sobotni rejs motorówką po jeziorze Tałty dla siedmiu osób okazał się dramatem. Łódź nabrała lewą burtą wody, a potem po przewróceniu się do góry dnem zaczęła tonąć. Sześć osób znalazło się w wodzie - czterech dorosłych i dwoje dzieci. Im nic się nie stało, ponieważ szybko zareagowali świadkowie. Żeglarze, którzy widzieli całe zajście podpłynęli i rzucili poszkodowanym koła ratunkowe i kamizelki. Niestety w kabinie motorówki została 8-letnia dziewczynka. Jej ciało wydobyto kilka godzin później.

Jakie wnioski powinniśmy wyciągnąć po takiej tragedii?

Przede wszystkim za ster jachtu, czy motorówki powinniśmy chwycić tylko, gdy mamy odpowiednie uprawnienia. W tym przypadku sterujący motorówką 41-latek nie posiadał wymaganego patentu motorowodnego.

Brawura, przecenianie własnych umiejętności, brak doświadczenia to niestety wciąż grzechy główne osób, które korzystają ze sprzętów pływających - mówi aspirant Tomasz Markowski, rzecznik warmińsko-mazurskich policjantów.

Brak uprawnień można porównać do sytuacji, gdy dana osoba całe życie jeździ rowerem i nagle dostaje do prowadzenia samochód. Druga sprawa dotyczy środków ratunkowych. Ratownicy od lat podkreślają, że kamizelki, czy koła powinny być zawsze pod ręką, a najlepiej mieć kapoki, czy kamizelki asekuracyjne na sobie. Niestety coraz częściej widzimy, że nie dość, że kamizelki nie są założone, nawet przy złej pogodzie, w dodatku są gdzieś pochowane w bakistach, a czasem nawet zamknięte na kłódkę. To proszenie się o dramat - mówi Jarosław Sroka, szef bazy MOPR w Giżycku.

Jeżeli mamy załamanie pogody, albo sternik płynie szybko, wykonuje jakieś gwałtowne manewry - absolutnie wszyscy powinni być na pokładzie. W innym przypadku, po wywrotce osoby wewnątrz kabiny mogą po prostu zostać tam uwięzione.

Na szlaku Wielkich Jezior Mazurskich robi się coraz tłoczniej. Ratownicy i policjanci odnotowują więcej zderzeń różnych jednostek. Apelujemy, żeby patrzeć na siebie. Gdy jest duży ruch nie szalejmy, nie ustawiajmy manetki gazu na najwyższe obroty, bo możemy stworzyć zagrożenie innym, prawidłowo płynącym żeglarzom, sternikom motorówek, czy kajakarzom.