Do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu trafia coraz więcej małych pacjentów z Ukrainy. Placówka potrzebuje wolontariuszy posługujących się jęz. ukraińskim, by ułatwić komunikację z personelem. To szczególnie ważne w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, gdzie pomoc musi być udzielona jak najszybciej.

REKLAMA

Szpital ma 418 łóżek. 10 procent z nich jest zajętych przez małych pacjentów z Ukrainy. Najczęściej są to dzieci, które nie przybywają u nas długo. Część przyjeżdża prosto z granicy. Hospitalizacja ma wspomóc dzieci, które są odwodnione, wyczerpane lub mają silne infekcje - mówi Katarzyna Pokorna - Hryniszyn, rzeczniczka Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego.

Do krakowskiego szpitala trafiają też dzieci z placówek medycznych na Ukrainie leczone na oddziałach hematologicznych, onkologicznych i kardiologicznych.

Trzecia grupa to dzieci z obrażeniami wojennymi. Został u nas zaopatrzony chłopiec, który w wyniku działań wojennych stracił obie nogi. Później został przetransportowany do Niemiec - dodaje Pokorna-Hryniszyn.

Część ukraińskich pacjentów zgłasza się na SOR.

Jak podkreśla rzeczniczka szpitala wszyscy przyjmowani są na takich samych zasadach jak polscy pacjenci.

Szpital bardzo potrzebuje wolontariuszy mówiących po ukraińsku. Na początku konfliktu mieliśmy ogromny problem z porozumiewaniem się - przyznaje Pokorona-Hryniszyn.

Z pomocą przyszli studenci Collegium Medium UJ pochodzenia ukraińskiego. Zaczęli pełnić całodobowe dyżury na SOR. Są też osoby, które przychodzą w ciągu dnia, pomagają w tłumaczeniu druków i dokumentów poświadczających przebieg leczenia w ukraińskich placówkach.

Niestety widzimy, że zaczyna nam brakować wolontariuszy. Część z nich to studenci, którzy muszą chodzić na zajęcia, zaliczać kolokwia - mówi Katarzyna Pokorna-Hryniszyn. Dlatego, jeżeli ktoś zna język ukraiński i czuje się na siłach tłumaczyć, to zapraszamy do kontaktu ze szpitalem. Trzeba pamiętać, że będzie to praca z dziećmi chorymi - apeluje rzeczniczka szpitala.