Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej, Marcin Przydacz, podczas konferencji prasowej podkreślił, że działania Federacji Rosyjskiej mają na celu nie tylko przetestowanie reakcji Polski, ale także wywołanie wewnętrznych konfliktów. "Celem tego działania jest próba skłócenia wewnętrznie Polaków. Napuszczenia jednych na drugich. Gdy dzisiaj Władimir Putin oglądał wystąpienie ministra spraw zagranicznych w Sejmie, myślę, że na jego twarzy pojawił się uśmiech, myślę, że pojawiły się oklaski" - mówił szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz.
- Szef Biura Polityki Międzynarodowej ostrzega przed próbą skłócenia Polaków przez Rosję.
- Minister spraw zagranicznych krytykuje działania prezydenta i decyzje dotyczące sędziów.
- W tle oskarżenia o brak jedności w obliczu zagrożenia ze Wschodu.
- Spór dotyczy również stosunku Polski do Unii Europejskiej i przestrzegania prawa unijnego.
- Więcej ciekawych informacji z Polski i świata znajdziesz na RMF24.pl.
Marcin Przydacz zwrócił uwagę, że zamiast wspólnie pracować nad zabezpieczeniem kraju, politycy przerzucają się wzajemnymi oskarżeniami. Szczególnie ostro skrytykował ministra spraw zagranicznych za atakowanie prezydenta w trudnym dla Polski czasie.
W swoim wystąpieniu Przydacz zaapelował do ministra spraw zagranicznych o opamiętanie, podkreślając, że obecna sytuacja wymaga współpracy, a nie publicznych sporów. Jego zdaniem, ataki na prezydenta w momencie zagrożenia są nie do zaakceptowania i mogą tylko osłabiać pozycję Polski na arenie międzynarodowej.
Właśnie o to chodziło Putinowi i Federacji Rosyjskiej, aby w sytuacji, w której jesteśmy w zagrożeniu, zamiast zajmować się ujęciem sprawców, zamiast zajmować się zabezpieczeniem polskiej infrastruktury, minister polskiego rządu atakuje kogo? Nie Federację Rosyjską, nie Władimira Putina. Atakuje polskiego prezydenta, który został wybrany nie tak dawno głosami Polaków. To jest sytuacja absolutnie nie do zaakceptowania - ocenił Przydacz.Celem tego działania jest próba skłócenia wewnętrznie Polaków. Napuszczenia jednych na drugich. Gdy dzisiaj Władimir Putin oglądał wystąpienie ministra spraw zagranicznych w Sejmie, myślę, że na jego twarzy pojawił się uśmiech, myślę, że pojawiły się oklaski - mówił szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej.
Przydacz zauważył też, że żyjemy w "bardzo niespokojnych i niestabilnych czasach". Nawiązał do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony oraz do aktów dywersji na kolei.
Przydacz zaapelował do strony rządzącej, aby zaczęła współpracować oraz by przestrzegała konstytucji. Ocenił, że szef MSZ swoim wystąpieniem "wpisał się w scenariusz Moskwy". Dodał, że było ono próbą ataku na prezydenta Karola Nawrockiego w celu odwrócenia uwagi opinii publicznej od "nieudolności polskiego rządu" i podległych mu służb w zakresie ostatniego aktu dywersji.
Zdaniem Przydacza to, że dywersantom udało się uciec z kraju, jest odpowiedzialnością premiera Donalda Tuska, Sikorskiego oraz ministra koordynatora służb specjalnych Tomasza Siemoniaka.
Dzisiaj próbuje się odwracać uwagę od tej dyskusji, od nieudolności tego rządu, rozniecaniem kłótni i wpisywaniem się tak naprawdę w scenariusz pisany w Moskwie. Bo tak, Moskwa chce, abyśmy się wewnętrznie kłócili, abyśmy się wewnętrznie obrzucali inwektywami. I w ten scenariusz wpisał się dzisiaj minister spraw zagranicznych - ocenił szef Biura Polityki Międzynarodowej.
Przydacz odniósł się też do decyzji Radosława Sikorskiego o zamknięciu konsulatu Rosji w Gdańsku. Zaznaczył, że Pałac Prezydencki popiera ten krok, jednak podkreślił, że nie zamyka on sprawy. Według Przydacza, rosyjscy dyplomaci nie przyczyniają się pozytywnie do relacji międzynarodowych, a wręcz przeciwnie - często pełnią rolę destrukcyjną.
Przydacz zwrócił także uwagę, że kluczową kwestią pozostaje schwytanie sprawców ostatnich aktów dywersji. Osoby odpowiedzialne za te działania zdołały uciec z Polski na Białoruś, co określił mianem kompromitacji obecnych władz. Wskazał również, że otwarcie granicy z Białorusią może zwiększać ryzyko przedostawania się do Polski osób działających na rzecz obcych wywiadów.
Minister spraw zagranicznych, Radosław Sikorski, w niedawnym wystąpieniu w Sejmie na temat ostatnich aktów dywersji na kolei, odniósł się do ostatnich wydarzeń podczas obchodów Święta Niepodległości, gdzie spalono flagę Unii Europejskiej. Skrytykował również prezydenta Karola Nawrockiego za brak odniesienia do rosyjskiej agresji na Ukrainę w swoim przemówieniu oraz za decyzję o odmowie awansowania 46 sędziów, którzy powoływali się na prawo unijne.
Sikorski podkreślił, że zgodnie z polską konstytucją, prawo unijne ma pierwszeństwo w przypadku kolizji z ustawami krajowymi. Jego zdaniem, działania prezydenta są nie tylko obraźliwe, ale i niebezpieczne dla pozycji Polski w Europie.