W piątek we francuskim Nancy premier Donald Tusk oraz prezydent Emmanuel Macron podpisali traktat polsko-francuski o wzmocnionej współpracy i przyjaźni. Szef polskiego rządu w ostrych słowach skrytykował Władimira Putina i przywódców krajów, którzy towarzyszyli mu w trakcie parady zwycięstwa w Moskwie.
Donald Tusk, odnosząc się do piątkowych wydarzeń w Moskwie, stwierdził we Franci, że "obecność na paradzie zwycięstwa w Moskwie i oklaskiwanie prezydenta Putina, który mówił, że będzie kontynuował 'oczyszczanie Ukrainy z nazizmu', przynosi wstyd każdemu, kto tam jest i udaje, że nie widzi prawdy".
Tusk podkreślił, że działania Rosji, które doprowadziły do śmierci ponad miliona ludzi, zasługują wyłącznie na potępienie.
Z kolei Emmanuel Macron, prezydent Francji, w swojej wypowiedzi zaznaczył, że Putin stoi po stronie wojny, a nie pokoju.
Ci, którzy mogli sądzić, że opowiada się (Putin) za pokojem, teraz chyba widzą, że tak nie jest. To jest nasze przesłanie - mówił prezydent Francji.
Odnosząc się do słów Putina o nazizmie, stwierdził - Nazizm to totalitaryzm, który miał pewne cechy charakterystyczne, a putinizm to swojego rodzaju imperializm, który utrzymuje się poprzez ekspansję terytorialną, poprzez zagrażanie granicom uznanym międzynarodowo i poprzez sianie chaosu w porządku międzynarodowym. Ten, który jest przyczyną wojny, ten, który tę wojnę podtrzymuje, ten, który jest zagrożeniem dla pokoju, a jednocześnie dla porządku międzynarodowego, to właśnie prezydent Putin - podkreślił Macron.
W piątek na Placu Czerwonym odbyła się coroczna parada z okazji "Dnia Zwycięstwa". Wśród zaproszonych gości znaleźli się liderzy z różnych części świata, co według agencji AP, miało na celu pokazanie, że Rosja mimo konfliktu z Ukrainą, nie jest postrzegana jako "globalny parias". Obecność międzynarodowych przywódców na paradzie w Moskwie, według komentarzy, miała również na celu wzmocnienie pozycji Putina na arenie międzynarodowej.
Na uroczystościach obecni byli m.in. przywódca Chin Xi Jinping, prezydent Brazylii Luiz Inacio Lula da Silva, czy premier Słowacji Robert Fico oraz prezydent Serbii Alaksandar Vuczić.