Pierwszy medal dla polskiej reprezentacji na igrzyskach olimpijskich w Tokio zdobyła wioślarska czwórka podwójna kobiet w składzie Agnieszka Kobus-Zawojska, Marta Wieliczko, Maria Sajdak i Katarzyna Zillmann. Podopieczne Jakuba Urbana sięgnęły po srebro. Warto nieco bliżej poznać nasze medalistki.

REKLAMA

Czwórka podwójna kobiet od blisko 10 lat robi stałe postępy. Osada stworzona przez byłego trenera kadry kobiet Marcina Witkowskiego wystąpiła na igrzyskach w Londynie, gdzie zajęła ósme miejsce. Cztery lata później biało-czerwone cieszyły się już z brązowego medalu w Brazylii, w Tokio poprawiły ten wynik sięgając po wicemistrzostwo olimpijskie.

Maria jest z Krakowa, Agnieszka z Warszawy, Kasia z Torunia i Marta z Grudziądza. Wszędzie przepływa Wisła. To pierwszy medal polskiej reprezentacji w Tokio, długo wyczekiwany przez wszystkich. Jesteśmy dumni - zauważył ojciec Katarzyny Zillmann, Aleksander.

Najbardziej doświadczoną zawodniczką w osadzie jest Agnieszka Kobus-Zawojska (AZS AWF Warszawa), która jeszcze przed igrzyskami w 2012 roku startowała w czwórce podwójnej, ale ostatecznie do Londynu nie poleciała. Od 2013 roku jest już "etatową" członkinią załogi, z którą oprócz dwóch medali igrzysk ma w swoim dorobku łącznie dziewięć krążków z mistrzostw świata i Europy. W 2018 roku w Płowdiw sięgnęła po złoty medal globu. Za medal na igrzyskach w Rio de Janeiro została odznaczona Srebrnym Krzyżem Zasługi.

Prywatnie jest żoną wioślarza Przemysława Zawojskiego. Uwielbia podróże i jak zapowiedziała jeszcze przed startem, zamierza wrócić do Japonii, ale już w celach turystycznych.

"Wzięłyśmy się w garść"


Po drugi medal olimpijski sięgnęła także Sajdak, która jeszcze w Rio de Janeiro rywalizowała pod panieńskim nazwiskiem Springwald. Wioślarka AZS AWF Kraków nieprzerwanie pływa w tej osadzie od 2013 roku. Ma podobny dorobek medalowy co Kobus-Zawojska. Nie wystąpiła jedynie na ubiegłorocznych mistrzostwach Starego Kontynentu w Poznaniu, bowiem podczas treningu rowerowego miała wypadek i doznała kontuzji ręki. Sajdak sprawiła sobie wyjątkowy prezent na 30. urodziny, które będzie świętować w najbliższy piątek.

Taktyka była taka, że pierwszy tysiąc poszłyśmy, ile mogłyśmy, a drugi jeszcze mocniej. Lepiej się tego nie dało zrobić. Wszystkie razem robiłyśmy, co mogłyśmy, żeby dogonić kolejne osady. Jesteśmy szczęśliwe - zaznaczyła po finale Sajdak.

Przyznała, że ona i jej koleżanki z osady po słabszym początku miały moment, kiedy ich wiara w zdobycie medalu nieco osłabła. Gdy wystartowałyśmy i byłyśmy czwarte, to była chwila zwątpienia, ale bardzo krótka i wzięłyśmy się w garść - relacjonowała wioślarka z Krakowa.

Jak dodała, gdy dogoniły Holenderki, to ich wiara w sukces znacząco wzrosła. Byłyśmy wtedy już pewne, że nie oddamy medalu. Z czasem oswajałyśmy falę, która rosła. Dzięki temu, że ujarzmiłyśmy ją, to zaczęła nam ona pomagać. Płynęłyśmy z nią, a nie walczyłyśmy z warunkami - analizowała zawodniczka, która w piątek będzie świętować 30. urodziny.

Trener odszedł, by prowadzić inną reprezentację

Po igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro doszło do zmiany trenera kobiecej reprezentacji. Marcina Witkowskiego, który został selekcjonerem Niemek, zastąpił Jakub Urban, wcześniej prowadzący kadrę młodzieżową. Szkoleniowiec stanął przed trudnym wyzwaniem, bowiem jego poprzednik wysoko zawiesił poprzeczkę, zdobywając złoty medal w dwójce podwójnej (Magdalena Fularczyk-Kozłowska, Natalia Madaj-Smolińska) oraz brązowy w czwórce podwójnej. Ponadto obie mistrzynie olimpijskie zakończyły karierę i musiał na nowo budować osady. Urban postawił przede wszystkim na czwórkę, do której dołączyły dwie zawodniczki z młodzieżówki.

Do załogi dołączyła Marta Wieliczko, córka Małgorzaty Dłużewskiej, srebrnej medalistki igrzysk olimpijskiej w Moskwie. 26-letnia wioślarka Wisły Grudziądz zastąpiła Joannę Leszczyńską. Ma na koncie pięć medali mistrzostw Europy i świata.

To dla mnie bardzo wyjątkowy medal. W domu mamy teraz dwa srebrne olimpijskie krążki - jeden mojej mamy, drugi mój. Nie było między nami żadnego zakładu. Na początku słyszałam od innych "No to co, będzie lepiej niż mama?" i przytakiwałam. A okazało się, że jest dokładnie tak samo - wspominała z uśmiechem 26-letnia Wieliczko.

Jak dodała, ona i jej koleżanki z osady miały swój talizman w Tokio.

To skarpetki, w których startowałyśmy w mistrzostwach świata w 2018 roku i one przynoszą nam szczęście. Tam też w przedbiegu byłyśmy za Chinkami, a w finale wygrałyśmy z nimi. Teraz znów przyniosły nam szczęście, choć tym razem w postaci srebra - zaznaczyła.

Jak wspomniała, na ostatnich 500 metrach Kobus-Zawojska rzucała w kierunku koleżanek hasła dotyczące ich sytuacji w stawce. Przez dłuższy czas płynęły na trzeciej pozycji, za wyraźnie najlepszymi Chinkami oraz za Niemkami, które prowadzi były trener kobiecej kadry Marcin Witkowski.

Agnieszka mówiła "brąz, jest brąz", a potem "srebro, srebro, jest srebro". Finisz zrobiłyśmy perfekcyjnie, tak jak miało to być - podsumowała pochodząca z Grudziądza wioślarka.


"Taka właśnie jest Kaśka"

Najmłodszą członkinią załogi jest 25-letnia Katarzyna Zillmann. Ona z kolei zajęła miejsce Moniki Chabel, która przeszła do grupy wioseł długich i startuje w czwórce bez sternika. O zawodniczce UMK AZS Toruń zrobiło się głośno w kwietniu 2017 roku i to nie za sprawą sukcesu sportowego. Wioślarka podczas treningu na Wiśle uratowała życie mężczyźnie, który skoczył z mostu. Przy udzielaniu pomocy doszczętnie zniszczyła swoją łódkę. Zillmann jest m.in. złotą medalistką mistrzostw świata z 2018 roku.

Miejmy nadzieję, że jeszcze z igrzysk przywiezie złoto. Boże, jaka ja jestem dumna - powiedziała po sukcesie mama wioślarki, Ludwika Zillmann.

Mówiąc o zawodniczce ze swojego klubu Katarzynie Zillmann prezes toruńskiego AZS UMK Henryk Boś podkreślił, że tylko sportowcy z mocnym charakterem osiągają w sporcie sukces.

Tacy ludzie mają swoje zdanie, swój charakter. Są trudni, ale osiągają sukcesy. I taka właśnie jest Kaśka. Nasza Kaśka - mówił.