Rosyjski statek "Mechanik Pogodin" wyglądał jak tankowiec i był zarejestrowany jako tankowiec - tankowcem jednak nie był. Stanowił natomiast centrum dowodzenia i punkt obsługujący system walki elektronicznej. "Stanowił", ponieważ 11 marca został trafiony przez ukraińskie siły francuską bombą manewrującą. W sieci krążą pogłoski, że w momencie ataku na pokładzie statku znajdował się dowódca Rosyjskich Sił Powietrznodesantowych (WDW), generał pułkownik Michaił Teplinski.

REKLAMA

"11 marca 2024 roku, w wyniku udanego nalotu Sił Powietrznych Sił Zbrojnych Ukrainy, pływający pod banderą rosyjską tankowiec 'Mechanik Pogodin', który służył Rosjanom jako punkt dowodzenia, został zniszczony w obszarze mierzei Kinburn" - przekazała w komunikacie ukraińska marynarka wojenna.

"Mechanik Pogodin" cumował w porcie morskim w Chersoniu. Po wysadzeniu tamy w Nowej Kachowce tankowiec ugrzązł na Mierzei Kinburnskiej położonej u ujścia Dniepru i Bohu do Morza Czarnego. Terytorium to znajduje się pod rosyjską okupacją.

Wojska rosyjskie wykorzystały "Pogodina" do stworzenia na pokładzie statku centrum dowodzenia i kierowania systemami do walki elektronicznej. Rosjanie mieli wykorzystywać okręt jako platformę do przeprowadzaniu ataków dronowych w obwodzie chersońskim. W ten sposób strona ukraińska uzasadnia powód uderzenia na - teoretycznie - cywilny statek.

"Należy zauważyć, że statek spełnia definicję obiektu wojskowego zgodnie z Prawem Międzynarodowym. Tankowiec został włączony do systemu EW i gromadzenia wywiadu wroga, a także systemu obserwacji, dowodzenia i łączności. Zniszczenie go odbyło się z pełnym poszanowaniem norm Międzynarodowego Prawa Humanitarnego" - przekazano w komunikacie ukraińskiej marynarki.

Jak twierdzą eksperci, "Mechanika Pogodina" zniszczono najprawdopodobniej przy użyciu francuskich bomb manewrujących AASM (Hammer), które znalazły się niedawno w pakietach pomocy przesyłanych przez Paryż.

Niepotwierdzone doniesienia kilku blogerów militarnych mówią, że w momencie ataku na pokładzie "tankowca" przebywał generał Michaił Tepliński, dowódca rosyjskich Sił Powietrznodesantowych. Portal OBOZ.UA powołuje się na źródła ukraińskiego wywiadu mające rzekomo potwierdzać, że rosyjski dowódca został "zdenazyfikowany". Źródła rosyjskie informują, że z generałem od momentu ataku nie można się skontaktować.

Sytuacja Rosjan na Morzu Czarnym jest co najmniej kłopotliwa

Siły ukraińskie przeprowadziły na Morzu Czarnym szereg operacji, którymi zmuszono Flotę Czarnomorską do odwrotu. Od czasu, gdy tydzień temu zatopiono rosyjski patrolowiec "Siergiej Kotow", flota okupanta nie wypływa poza bezpieczną strefę, gdzie nie dosięgają jej drony morskie i pociski przeciwokrętowe Kijowa.

We wtorek brytyjski "Financial Times", powołując się na ukraińskich urzędników poinformował, że Władimir Putin zdymisjonował dowódcę marynarki wojennej adm. Nikołaja Jewmienowa.

Jak pisze "FT", decyzja ta pokazuje, że choć siły rosyjskie zdobywają przewagę wzdłuż ponad 1000-kilometrowej linii frontu na lądzie, Ukraina zmusiła Rosję do odwrotu na Morzu Czarnym. Korzystając z własnych dronów i zaawansowanej broni dostarczanej przez kraje zachodnie, Ukraina zatopiła kilka rosyjskich okrętów wojennych, uszkodziła inne i zestrzeliła wiele samolotów o dużej wartości (w tym dwa niezwykle cenne samoloty wczesnego ostrzegania A-50). To skłoniło Rosję do przeniesienia Floty Czarnomorskiej bardziej na wschód i wstrzymania całodobowego rozpoznania powietrznego pola bitwy.

To dopiero początek - zapowiada z kolei szef ukraińskiego wywiadu wojskowego Kyryło Budanow. W filmie "Wojna o morze: Od Dniepru na Krym" wyemitowanym 10 marca w telewizji Budanow, komentując dotychczasowe działania wojska ukraińskiego w basenie Morza Czarnego, zapowiedział: "To wszystko są środki przygotowawcze do poważnej operacji na Krymie".