Czechy grożą zablokowaniem unijnego szczytu budżetowego - dowiedziała się korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon. Praga domaga się dodatkowych pieniędzy, między innymi na rolnictwo. To o tyle zaskakujące, że na listopadowym szczycie Czesi popierali Brytyjczyków w postulatach, by jak najbardziej ciąć unijny budżet.
Stanowisko Pragi to dla nas zła wiadomość, bo dodatkowe pieniądze dla Czechów mogą oznaczać uszczuplenie puli dla Polski.
Czechy nie są jednak jedynym krajem, który nagle zaczął wysuwać nowe żądania. Tymczasem rozpoczęcie szczytu zostało przeniesione na 20:30, bo - jak dowiedziała się nasza korespondentka - przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy potrzebuje więcej czasu na przygotowanie nowej propozycji budżetowej. To będzie propozycja praktycznie nie do odrzucenia, dalsze negocjacje będą dotyczyć szczegółów - powiedział naszej dziennikarce jeden z dyplomatów.
Nową propozycję poznają najpierw eksperci z 27 krajów UE. Będą mieli niewiele czasu na wyliczenia, ile ich kraj zyska, a ile straci. Później, po spotkaniu z przewodniczącym Parlamentu Europarlamentu Martinem Schulzem, nową propozycję dostaną do rąk szefowie państw i rządów. I wtedy rozpoczną się targi.
Na czele polskiej delegacji w Brukseli stoi premier Donald Tusk. W rozmowie z dziennikarzami przyznał, że jest "ostrożnym optymistą, jeśli chodzi o polskie postulaty, i ciągle pełen niepokoju, jeśli chodzi o możliwość przekonania niektórych partnerów, szczególnie Brytyjczyków, do kompromisu budżetowego". Trudniej chyba będzie przekonać do kompromisu jako całości niż do polskich postulatów - stwierdził.
Podkreślił przy tym, że uchwalenie nowego unijnego budżetu nie będzie wartością samą w sobie. Odrzucam filozofię "byle by był", bo to musi być dobry budżet i dla Polski, i dla Unii Europejskiej. Nasza współpraca z Hermanem van Rompuyem, z Jose Manuelem Barroso, w ogóle z instytucjami europejskimi, jest dla nas najlepszą gwarancją... może nie gwarancją, ale przesłanką do osiągnięcia sukcesu, ponieważ Polska, podobnie jak instytucje europejskie, opowiada się od początku za możliwie dużym, możliwie elastycznym budżetem - mówił. Szczególnie dla tych państw, które są biorcami, największym dramatem byłaby niezdolność uzgodnienia jakiegokolwiek budżetu. Wpływ na stanowisko Brytyjczyków jest umiarkowany, ale będziemy wszyscy solidarnie przekonywać, że ten kompromis jest potrzebny całej Europy - podkreślił.
Na razie dysponuję deklaracjami wszystkich moich rozmówców, że polityka spójności w tym zasadniczym kształcie nie powinna już ulegać jakiejkolwiek redukcji. Być może będzie bój w innych szczegółach, dla nas też ważnych (...) jak kwalifikowalność VAT-u, możliwość przesuwania (środków z funduszu) rozwoju obszarów wiejskich na dopłaty bezpośrednie, większa elastyczność między filarami. Tam de facto ukryte są miliardowe kwoty, ale to już wymaga szczegółowych negocjacji - dodał.
Zaznaczył, że "polskie stanowisko jest traktowane jako bardzo proeuropejskie". To nam daje dodatkową amunicję w tych negocjacjach - podsumował.