Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN rozpatruje kwestię ważności wyboru prezydenta RP. Łącznie do Sądu Najwyższego wpłynęło ponad 54 tys. protestów wyborczych; za zasadne uznano 21, nie miały one wpływu na ogólny wynik wyborów - poinformował SN.
- Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego rozpatruje ważność wyboru Prezydenta RP.
- Do SN wpłynęły ponad 54 tysiące protestów wyborczych.
- Za zasadne uznano 21 protestów, jednak, jak uznano, nie miały one wpływu na ogólny wynik wyborów.
- Wszystkie wnioski Prokuratora Generalnego o wyłączenie sędziów zostały pozostawione bez rozpatrzenia.
- Przed SN zgromadziło się kilkaset osób protestujących, rozdzielonych przez policję, w tym zespół antykonfliktowy.
We wtorek cała Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN zajmuje się na posiedzeniu kwestią ważności wyboru Prezydenta RP.
W informacji wygłoszonej podczas tego posiedzenia przez sędzię Marię Szczepaniec, która jest sprawozdawcą tej sprawy, przekazano, że do SN wpłynęło ponad 54 tys. protestów wyborczych. Były one głównie oparte na kilku wzorach dostępnych w przestrzeni publicznej - zaznaczyła.
Jak poinformowała 54 tys. 25 protestów pozostawiono bez dalszego biegu. Znaczna liczba protestów obciążona była nieusuwalnymi brakami formalnymi - wskazała sędzia Szczepaniec.
W tej grupie znalazły się protesty dotyczące zarzutu stosowania przez niektórych członków komisji nieautoryzowanej aplikacji, która miała być wykorzystywana do weryfikacji zaświadczeń do głosowania poza miejscem zamieszkania.
"SN podkreśla, że w żadnym z tych protestów nie został sformułowany zarzut, w którym wnoszący protest podnosiłby, iż odmówiono mu wydania karty do głosowania w oparciu o dane z tego narzędzia informatycznego. Zarzuty opierały się jedynie na informacjach medialnych" - wskazała sędzia SN.
Natomiast 7 protestów - po rozpoznaniu - uznano za niezasadne.
Za zasadne, choć bez wpływu na wynik wyborów, uznano 21 protestów. W tej grupie znalazły się sprawy kilkunastu obwodowych komisji wyborczych, gdzie po zarządzonych oględzinach kart wyborczych, ustalono błędne przypisanie głosów poszczególnym kandydatom w II turze w protokołach komisji lub nieprawidłowości w liczeniu głosów.
W tej grupie znalazło się także m.in. sześć uznanych protestów dotyczących nieprawidłowego - na nie tą turę wyborów - pobrania przez komisję od wyborców zaświadczeń do głosowania poza miejscem zamieszkania.
SN po zapoznaniu się z każdym wniesionym protestem zauważa, że liczba wniesionych protestów nie zwiększa wagi ujętych w nich jednobrzmiących zarzutów. (...) Efekt skali nie ma znaczenia z punktu widzenia oceny dokonywanej przez SN - podkreśliła jednocześnie sędzia Szczepaniec.
Izba Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego pozostawiła bez dalszego biegu wszystkie wnioski Prokuratora Generalnego. Adam Bodnar chciał wyłączenia z orzekania wszystkich wyznaczonych do tego sędziów.
Prowadzący posiedzenie prezes Izby Kontrolii Krzysztof Wiak poinformował o zostawieniu wniosków bez rozpatrzenia, bo obowiązujące przepisy nie dają żadnych podstaw do ich składania. Adam Bodnar polemizował z sądem, podważając prawidłowość powołania wszystkich sędziów orzekającej o wyborach izby.
O atmosferze polemiki sporo mówi włączenie się do niej sędzi sprawozdawcy Marii Szczepaniec, która wprowadziła Prokuratora Generalnego w spore zakłopotanie. W 2023 roku w wyborach do Sejmu i Senatu uzyskał pan mandat senatora. Ważność tamtych wyborów stwierdzała nasza izba. W związku z tym mam do pana pytanie - czy czuje się pan wadliwie wybranym senatorem? Tamk zwanym neo-senatorem? Wówczas pan nie protestował, jakoś nie przypominam sobie, żeby pan protestował - powiedziała.
Prokurator Generalny przedstawiając stanowisko podczas tego posiedzenia ocenił, że protesty wyborcze "były lekceważone przez sędziów SN". W tym kontekście wskazał m.in. na określanie niektórych protestów za pomocą odwołań do nazwisk parlamentarzystów, czy porównywanie skali wpływu protestów do "ataku hybrydowego Łukaszenki".
Wskazał również na pojawiające się po wyborach wątpliwości, co do prawidłowego przeliczenia głosów w niektórych obwodowych komisjach wyborczych. W wyniku związanych z tym protestów wyborczych, SN zarządził oględziny kart wyborczych w kilkunastu komisjach.
W ocenie Bodnara, SN "nie może przejść obojętnie" wobec tego, że podnoszone wątpliwości dotyczyły większej liczby komisji wyborczych, niż tych, w których ostatecznie dokonano oględzin kart wyborczych.
Przed Sądem Najwyższym zgromadził się tłum protestujących. Na miejscu zjawiło się kilkaset osób.
Dwie grupy manifestantów rozdzielają funkcjonariusze. Na miejscu zjawiła się także specjalna jednostka policji, czyli zespół antykonfliktowy, który czuwa nad bezpiecznym przebiegiem obydwu protestów.
Każda z tych grup ma swoje nagłośnienie i mikrofony i co jakiś czas ze strony jednych i drugich padają wulgarne słowa. Protestujący po jednej stronie domagają się stwierdzenia ważności wyborów. Z drugiej strony natomiast kwestionuje się Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.