Aktorka filmowa i teatralna Michelle Fairley, znana z serialu "Gra o tron", po raz pierwszy przyjechała do Polski. Wieczorem w stołecznej Kinotece odbierze nagrodę specjalną na BNP Paribas Warsaw SerialCon. "W czasie pracy przy 'Grze o tron' nikt nie przypuszczał, że to będzie tak gigantyczny sukces" - mówi w RMF FM aktorka.

REKLAMA

  • Najnowsze informacje z Polski i świata znajdziesz na stronie głównej RMF24.pl.

Role Michelle Fairley w produkcjach "Biała Księżniczka", "Gangi Londynu", czy "The Serpent Queen" pokazują jej niezwykłą wszechstronność. Aktorka ma na koncie również liczne występy teatralne na najważniejszych scenach Londynu. Ale międzynarodową rozpoznawalność przyniosła jej rola Catelyn Stark w serialu HBO Original "Gra o Tron".

Katarzyna Sobiechowska-Szuchta: Nagroda Cutting Edge, którą odbierasz na warszawskim festiwalu przyznawana jest twórcom, którzy zacierają granice między światem seriali i filmu. I którzy wnoszą do współczesnej kultury filmowej świeżość i nieoczywistość. Ile ta nagroda dla ciebie znaczy?

Michelle Fairley: To jest niesamowity zaszczyt, jestem tą nagrodą trochę onieśmielona. Ale jestem też szczerze zachwycona, że tutaj jestem. I nieco zaskoczona, że pomyślano właśnie o mnie.

Twoje role filmowe, ale też serialowe i teatralne są bardzo angażujące emocjonalnie. Produkcje, które wybierasz, z pewnością poruszają ważne tematy. Nad czym najdłużej i najmocniej zastanawiasz się, zanim zdecydujesz na udział w jakimś projekcie?

Jeśli jest to serial to muszę wiedzieć, w jaki sposób rozwija się moja postać. Jakie ma motywacje, jaką historię scenarzyści i producenci zaplanowali dla bohaterki. Nie lubię słowa "podróż" w kontekście bohatera, ponieważ uważam, że jest bardzo nadużywane. Muszę znać ramy. Nie można iść w nieznane. Ale lubię też podejmować wyzwania i jeśli postać jest trudna emocjonalnie, to praca aktorska jest dużo bardziej solidna, konkretna, bardziej fizyczna. Właśnie to jest dla mnie ważne.

Wiem, że wiele osób pyta cię o "Grę o Tron". Musisz nas zrozumieć. My z kolei próbujemy zrozumieć, na czym polega fenomen tego fantastycznego serialu, który ma fanów na całym świecie. A ty, już na zawsze, jesteś częścią tego uniwersum.

Oczywiście byłam zachwycona, że dostałam tę rolę, ale nikt z nas nie wiedział tak naprawdę, w co się - mówiąc żartobliwie - wpakowaliśmy. I jaki będzie odbiór tego serialu. Praca przy "Grze o tron" była niesamowita. Zawsze podziwiałam HBO, ponieważ to oni zrobili "Prawo Ulicy", które było moim ulubionym serialem telewizyjnym, ale też "Rodzinę Soprano". Bardzo chciałam pracować dla firmy, która stworzyła te dwa wspaniałe seriale. No i się przydarzyło. Zgodziłam się, bo i postać, i praca na planie zapowiadały się bardzo atrakcyjnie. Byłam ciekawa jak ta postać będzie wyglądać w serialu. Jak wiemy, serial powstał na podstawie powieści, ale w adaptacjach zawsze są zmiany względem oryginału. Niektóre postacie są w adaptacji rozwijane, inne wątki są pomijane. Musisz to zaakceptować i trzymać się scenariusza. Ale jeżeli chodzi o to, czy wiedzieliśmy, jaki to będzie sukces, to nie, nikt z nas tego nie wiedział.

Moim zdaniem wyglądasz niesamowicie w kostiumach z dawnych lat. Majestatycznie. Bardzo ci pasują. Czy kostium pomagają ci ustawić rolę? I jeśli tak, to w jaki sposób?

Oczywiście, że tak. Michelle, która była projektantką kostiumów w "Grze o Tron" miała bardzo jasną wizję tego, jak te kostiumy mają wyglądać. W serialu jest tyle różnych światów. Świat Starków był na północy, był zimny, był ziemisty. Kolory, które nosili bohaterowie z tamtego świata, reprezentowały ziemię z której pochodzą. Kolory, które ugruntowały ich w ich domach. Na dodatek musiały być praktyczne.

Wygląda na to, że bardzo lubisz filmy kostiumowe.

Oczywiście, kto nie lubi. Są przecież wspaniałe i w teatrze również to bardzo pomaga. Akurat w "Grze o Tron" nie było gorsetów, ale na przykład w teatrze gorset bardzo pomaga zbudować postać. W nim poruszasz ciałem w zupełnie inny sposób. Dzisiaj ubieramy się luźno, bardzo nowocześnie, ale w tamtych czasach kobiety inaczej się poruszały, ubranie je po prostu usztywniało.

Masz na koncie i uznane produkcje telewizyjne, i głośne filmy, ale też wiele świetnych ról teatralnych na najważniejszych scenach Londynu. Jako wielbicielka teatru pytam o to, co dostarcza ci najwięcej emocji na scenie.

W teatrze najbardziej kocham czas spędzony nad scenariuszem. To są próby, interakcje, nauka. Uwielbiam ten moment, gdy coś nam wychodzi, potem jest gorzej, później znów praca przy spektaklu idzie lepiej. Nie umiem tak dokładnie wyrazić tego słowami, ale to jest za każdym razem inne uczucie. I wolność. Na scenie czuję się wolna. Jest w tym zawsze odrobina niebezpieczeństwa, ale i ekscytacji czy się uda. Ja po prostu kocham teatr.

I w teatrze każdy wieczór jest inny?

Tak! Absolutnie! Niby mówisz te same słowa, ze sceny na żywo pada ten sam tekst, pracujesz co wieczór z tymi samymi aktorami u boku, ale za każdym razem brzmi to nieco inaczej.

Co wieczór także publiczność jest inna.

Publiczność może cię poprowadzić, dać ci niesamowitą energię, szczególnie w małym teatrze, na kameralnej scenie. Czasami nawet ją przecież widzisz, ponieważ światła ze sceny wylewają się na widownię. Widzisz żywych ludzi.

A czy masz wymarzoną rolę do zagrania w teatrze?

Nie, ja akurat nie mam. Lubię zaskoczenia. Nie lubię rozczarowań. Wiem, że niektórzy aktorzy marzą o zagraniu Hamleta, ale ja nie mam takiej roli.

Od jakiegoś czasu seriale cieszą się niebywałą popularnością. Wszyscy oglądamy seriale. Wszyscy o nich rozmawiamy. Skąd, twoim zdaniem, wzięła się w widzach miłość do tego gatunku?

To pytanie ma wiele warstw. I odpowiedź też nie jest taka oczywista. Na pewno chodzi o eskapizm, taką ucieczkę od smutnej rzeczywistości w atrakcyjny świat. Niektórzy utożsamiają się też z bohaterami, niektórzy oglądają seriale, bo szukają w nich emocji. Jeszcze inni przechodzą ciężkie chwile i szukają seriali, które będą im towarzyszyć w trudnym czasie. Jest wiele powodów, dla których ludzie wchodzą w świat seriali. Ja na przykład bardzo lubię chodzić do kina, bo można w nim na jakiś czas uciec od świata.

Współpraca Maria Kaczmarska