Zadziwiający rezultat akcji poszukiwawczej służb we włoskim Ladispoli. W związku ze strachem mieszkańców karabinierzy, strażnicy miejscy i wolontariusze obrony cywilnej poszukiwali groźnego krokodyla, który miał się pojawić w miejscowej rzece. Zamiast niego znaleźli... dużą zabawkę. To zdarzenie w niektórych aspektach przypomina historię krakowskiego laguna.

REKLAMA

Plotki o groźnym gadzie wywołały ogromny strach

Informacją o krokodylu w nadmorskim miasteczku jego mieszkańcy żyli przez kilka dni - podały włoskie media.

W sieci krążyło zdjęcie gada. Niepokój był tak duży, że miejscowe władze podjęły decyzję o wszczęciu poszukiwań, także przy wykorzystaniu dronów. W zakrojonej na szeroką skalę operacji uczestniczyli karabinierzy, strażnicy miejscy, wolontariusze Obrony Cywilnej.

Według mediów zapanowała psychoza. Wyrażano obawy, że krokodyl może podejść w rejon domów mieszkalnych.

Wszystko przez zdjęcie w internecie

Po niezbędnych czynnościach możemy wreszcie potwierdzić, że nie ma żadnego groźnego gada w rzece Sanguinara. Choć od początku wydawało się, że jest to nieprawdopodobne, kompetentne służby przeprowadziły wszystkie konieczne kontrole, by wykluczyć potencjalne zagrożenie dla mieszkańców - oświadczył burmistrz Ladispoli, Alessandro Grando.

Poinformował, że podczas kontroli jedna z mieszkanek miejscowości wyjaśniła, że w parku zostawiła zabawkę swojego dziecka. Ktoś następnie umieścił plastikowego krokodyla w rzece, a jego zdjęcie krążące w sieci wywołało panikę.

Burmistrz zapowiedział wszczęcie postępowania przeciwko niezidentyfikowanemu dotąd sprawcy w związku z wywołaniem nieuzasadnionego alarmu.

W wywiadzie telewizyjnym matka dziecka zaznaczyła: My zawsze zostawiamy w tym samym miejscu zabawki, którymi nie bawią się już nasze dzieci po to, by mogły bawić się nimi inne. Ten krokodyl ma otwartą paszczę. Jest pomazany flamastrami, którymi mój syn go pokolorował - dodała kobieta. Z ironią podkreśliła też, że w tym samym miejscu rodzina pozostawiła też dinozaura. Krokodyl stał się też inspiracją do memów.

Historią laguna żyła cała Polska

To, co wydarzyło się we Włoszech, w niektórych aspektach przypomina historię krakowskiego laguna. Przypomnijmy, że w kwietniu 2021 roku pracownicy Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami otrzymali pełne niepokoju zgłoszenie. "Przyjedźcie i go zabierzcie!" - z desperacją prosiła mieszkanka jednego z krakowskiej osiedli. Kobieta i jej sąsiedzi od kilku dni bali się otwierać okien, ponieważ na drzewie naprzeciwko ich bloku znajdował się tajemniczy stwór.

Kobieta twierdziła, że zwierzę podobne jest do laguna - zapewne miała na myśli legwana. Po dokładnych oględzinach pracownicy KTOZ-u odkryli, że "niebezpieczny stwór" to... francuski rogalik (croissant) zawieszony na gałęzi drzewa. Cała sytuacja została opisana w humorystyczny sposób na Facebooku KTOZ, a historia błyskawicznie obiegła polskie i zagraniczne media. Na dodatek croissanty zwane "lagunami" znalazły się w ofercie krakowskich kawiarni, cukierni i restauracji.