W Wielkiej Brytanii z ulic znikają skrzynki pocztowe. To doniesienia tamtejszych mediów. Jaki jest tego powód?

REKLAMA

Na Wyspach jest ponad 100 tys. czerwonych skrzynek pocztowych. Wszystkie wykonane są z nierdzewnej stali. Są ciężkie i niezmiernie trudno wymontować je z ulic, ścian czy chodników. A jednak znikają! Początkowo uważano, że usuwane były nielegalnie przez handlarzy złomem, ale pojawiła się inna teoria. Odpowiedzialni za ten proceder są prawdopodobnie kolekcjonerzy lub osoby, które kolekcjonerom je sprzedają. Na każdej skrzynce widnieje inicjał, który natychmiastowo oznacza jej wiek i potencjalną wartość.

Droższe i tańsze

Ponad 60 proc. skrzynek pochodzi z okresu panowania obecnej królowej Elżbiety II. Ale co dziesiąta skrzynka postawiona została w pierwszej połowie XX wieku. Są też egzemplarze z czasów, gdy gospodarzem Pałacu Buckingham był ojciec obecnej królowej Jerzy VI. Można znaleźć również białe kruki, które pojawiły się, gdy królem przez krótki okres był jego brat, Edward VIII, aż do abdykacji w 1936 roku. Takich skrzynek jest na wyspach ok. 170.

Czerwony łup

Są masywne i ciężkie. Rabusie muszą mieć do dyspozycji odpowiednie narzędzia i transport. Kilka z nich pojawiło się na internetowych serwisach aukcyjnych. To skłoniło policję do wysunięcia teorii, że to nie o złom chodzi, a o kolekcjonerów antycznych przedmiotów. Podobnym zainteresowaniem cieszą się na Wyspach budki telefoniczne, ale z uwagi na ich ciężar, trudno je z ulicy usunąć. Te nieużywane zamieniane są na mini biblioteki, punkty do ładowanie komórek i a nawet mikro-kawiarnie.