Rozpoczynają się największe od 60 lat prace renowacyjne w Stonehenge. Mają na celu zabezpieczanie neolitycznego kręgu dla przyszłych pokoleń.

REKLAMA

Imponujący krąg stoi od 4 tysięcy lat i sprawia wrażenie, że będzie stał wiecznie. Jednak tworzące go głazy ulęgają erozji, a co szczególnie niepokojące, niszczeje materiał, którego ponad 60 lat temu zastosowano do spojenia potężnych, poziomych granitowych głazów z pionowymi.

Podniesiono je dźwigiem i użyto w tym celu zwykłego betonu. Najnowsze badania wykazały liczne pęknięcia i rysy w spoiwie, co ostatecznie grozi zawaleniem się konstrukcji.

Eksperci już zbudowali odpowiednie rusztowanie. Ich uwaga skupi się szczególnie na jednym zagrożonym głazie, oznaczonym numerem 122. Zostanie on ponownie zespojony z podstawą, na której spoczywa, bardziej odpornym na działanie pogody materiałem.

Natura

Potężne głazy, jakich użyto przy budowie Stonehenge, nie są jednolite. W ich naturalnej strukturze jest wiele pęknięć i otworów. Deszcz potrafi wedrzeć się w głąb kamienia bardzo głęboko. Tam powstają mikroskopijne pokłady wody, która bardzo wolno paruje, a w zimie zamarza, tworząc największe zniszczenia. Tak samo zachowywałby się kamień, gdyby tysiące lat temu nie odłupano go od większej skały i nie przetransportowano do Stonehenge.

Niektórym zjawiskom konserwatorzy mogą zapobiec, ale wobec niektórych są bezradni. Rozpoczynające się właśnie prace renowacyjne mają na celu naprawienie głównie interwencji człowieka, co także jest niezwykle ważne dla bezpieczeństwa i przyszłości całej konstrukcji.

Ważna tradycja

Dokładnie w 1958 roku kilkuletni syn jednego z architektów, którzy wykonywali prace konserwatorskie, zostawił pod opuszczonym ponownie głazem jednofuntową monetę. Richard Woodman-Bailey ma dziś 71 lat i po zakończeniu rozpoczynjących się właśnie prac konserwatorskich zrobi dokładnie to samo.

Tym razem pod potężnym saracenem spocznie dwufuntowa moneta, wybita specjalnie na tę okoliczność przez brytyjską mennicę. Tradycji musi stać się zadość.