Noc pełna napięcia i mobilizacji służb ratunkowych na północy Włoch. W rejonie Como, w Lombardii, przez kilka godzin trwały intensywne poszukiwania mężczyzny, którego smartwatch wysłał automatyczny sygnał alarmowy do służb ratunkowych. Akcja, w którą zaangażowano ratowników medycznych, pogotowie górskie, strażaków oraz śmigłowiec, zakończyła się zaskakującym finałem – poszukiwany całą noc spał spokojnie we własnym domu.
Do niecodziennej sytuacji doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek, około godziny 2:00. W jednym z domów w okolicach Como, smartwatch należący do mieszkańca spadł na podłogę. W wyniku upadku urządzenie automatycznie uruchomiło funkcję alarmową, wysyłając zgłoszenie na numer ratunkowy 112. System powiadomił służby o potencjalnym upadku użytkownika i możliwym zagrożeniu życia.
Natychmiast po odebraniu sygnału w stan gotowości postawiono lokalne służby ratunkowe. W akcji udział wzięli ratownicy medyczni, ekipy pogotowia górskiego, strażacy wyposażeni w terenowy samochód oraz śmigłowiec ratunkowy. Koordynacją działań zajęli się karabinierzy, którzy rozpoczęli szeroko zakrojone poszukiwania w okolicznych lasach, w rejonie miejscowości Asso i Canzo.
Przez całą noc ratownicy przeczesywali teren, korzystając z nowoczesnych technologii i sprzętu ratunkowego. W akcji uczestniczyły zarówno zespoły naziemne, jak i powietrzne, a obszar poszukiwań obejmował rozległe tereny leśne wokół miejscowości, z których - według systemu lokalizacji - pochodził sygnał alarmowy.
Dopiero rano, po sześciu godzinach nieprzerwanych działań, ratownicy dotarli do przełomowej informacji. Dzięki systemowi geolokalizacji ustalono, że właściciel smartwatcha przez całą noc przebywał w swoim domu i nie był w żadnym niebezpieczeństwie.
Okazało się, że alarm został uruchomiony przypadkowo, gdy zegarek spadł z szafki na podłogę, a jego właściciel spał, nieświadomy całego zamieszania. Po potwierdzeniu tej informacji akcja ratunkowa została natychmiast odwołana.