Polscy policjanci stacjonujący w Kosowie zwiększyli obecność na północy tego kraju - mówi RMF FM dowódca działającego w ramach unijnej misji stabilizacyjnej kontyngentu Michał Kocot. To reakcja na prośby miejscowych władz w związku ze wzrostem napięcia na linii Prisztina-Belgrad.

REKLAMA

W Kosowie rośnie napięcie. Dwa dni temu Serbowie zablokowali drogi, ustawiając na nich ciężkie pojazdy i ciężarówki, w nocy z soboty na niedzielę słychać było strzały i eksplozje. W patrol misji EULEX rzucono granatem ogłuszającym.

EULEX to policyjna misja Unii Europejskiej na terenie Kosowa. W jej ramach w Kosowie jest około stu policjantów z Polski. Ich dowódcą jest Michał Kocot.

Michał Kocot dla RMF FM: Polscy policjanci są bardzo dobrze wyposażeni

W rozmowie z dziennikarzem RMF FM dowódca mówi, że na tereny zamieszkiwane przez Serbów zostało skierowanych więcej patroli. Tam w ostatnich dniach sytuacja bezpieczeństwa bardzo się pogorszyła.

Służbę na północy Kosowa porzucili tamtejsi policjanci, a także prokuratorzy, sędziowie i pracownicy administracji rządowej i samorządowej. To nie wpływa pozytywnie na stabilność tych terenów - dodaje Michał Kocot.

O zwiększeniu obecności w tym rejonie poza misją EULEX zdecydowali też żołnierze stacjonujący w Kosowie w ramach misji KFOR.

Nie było na razie przypadków, gdy polscy policjanci zmuszeni byliby interweniować. Jak tłumaczy dowódca polskiego kontyngentu, przepisy dotyczące powołania misji stabilizacyjnej przewidują, że obce siły nie mogą samodzielnie podejmować działań.

Działać możemy tylko na podstawie pisemnej prośby policji Kosowa, mandat misji jest ograniczony do przypadków przywrócenia naruszonego ładu i porządku publicznego - wyjaśnia Kocot w rozmowie z naszym dziennikarzem Krzysztofem Zasadą.

Obcy funkcjonariusze nie mogą wyręczać miejscowych sił, ale mogą je jedynie wspomagać. W tej chwili polscy policjanci patrolują powierzone im obszary, nawiązują kontakt z miejscowymi funkcjonariuszami. Obserwują i monitorują sytuację i jedynie swoją obecnością wpływają na poprawę bezpieczeństwa. Polskie patrole całodobowo sprawdzają okolice posterunków, czy nie dochodzi tam do naruszeń, sprawdzają siedziby sądów, prokuratur i na przykład areszty, w których dochodziło do niebezpiecznych sytuacji.

Polscy policjanci są bardzo dobrze wyposażeni - zapewnia dowódca kontyngentu. Mają nowoczesny sprzęt, wysokiej klasy opancerzone samochody. Poruszają się po północnej części Kosowa w zespołach patroli, które znają teren. To nie są pojedynczy funkcjonariusze czy samochody. Te patrole nawiązują kontakt z miejscowymi policjantami i pytają, czy coś im zagraża albo czy potrzebują jakiejś pomocy.

Niestety przedwczoraj doszło do blokady głównych dróg na północy Kosowa, prowadzących w kierunku przejść granicznych - mówi Kocot. Od tego czasu przejścia nie funkcjonują.

To utrudnia nam zadania, bo nie możemy swobodnie się tam poruszać, czekamy na polityczne rozwiązanie tej sytuacji - dodaje.

Michał Kocot przyznaje, że w rejonie naszej odpowiedzialności dochodzi do prowokacji. Jak tłumaczy, zdarza się, że Serbowie, by zaznaczyć swą obecność, używają petard, czy strzelają w powietrze z broni automatycznej. Ostrzegają między innymi, by nie zbliżać się do barykad.

Według dowódcy, te działania nie są jednak wymierzone w funkcjonariuszy i żołnierzy międzynarodowych sił stabilizacyjnych i nic nie wskazuje na to, że bezpieczeństwo naszych policjantów jest zagrożone.

Geneza konfliktu

Serbia utraciła kontrolę nad Kosowem po kampanii zbrojnej NATO w 1999 roku i odmawia uznania ogłoszonej w 2008 roku niepodległości swej byłej prowincji. W liczącym około 1,8 mln mieszańców Kosowie mieszka blisko 120 tys. Serbów.

AFP zwraca uwagę, że napięcie wzrosło jeszcze w minionym tygodniu w związku z zaplanowanymi na 16 grudnia wyborami samorządowymi. Prezydent Kosowa Vjosa Osmani była zmuszona przenieść je na 23 kwietnia.