Amerykańska agencja kosmiczna NASA ogłosiła przyspieszenie planów budowy reaktora jądrowego na Księżycu do 2030 roku. To element szerszej strategii USA, mającej na celu stworzenie stałej bazy dla ludzi na powierzchni Srebrnego Globu. Plany te budzą jednak pytania o ich realność, zwłaszcza w kontekście cięć budżetowych oraz rosnącej rywalizacji międzynarodowej.
Według doniesień amerykańskich mediów, NASA zamierza zbudować reaktor jądrowy na Księżycu w ciągu najbliższych pięciu lat. Decyzja ta ma związek z rosnącą aktywnością Chin i Rosji, które również planują budowę własnych instalacji energetycznych na Księżycu. Te dwa kraje "mogą potencjalnie ogłosić strefę zakazu wstępu" na Księżycu - ostrzegał tymczasowy szef NASA, Sean Duffy, cytowany przez "New York Times".
Duffy wezwał firmy komercyjne do składania propozycji budowy reaktora o mocy co najmniej 100 kilowatów. Dla porównania, typowa lądowa turbina wiatrowa generuje 2-3 megawaty.
Budowa reaktora jądrowego na Księżycu nie jest nowym pomysłem. Już w 2022 roku NASA przyznała trzy kontrakty po 5 mln dolarów na opracowanie projektów takich instalacji. W maju tego roku Chiny i Rosja ogłosiły plany budowy automatycznej elektrowni jądrowej na Księżycu do 2035 roku.
Energia jądrowa nie jest tylko pożądana, jest nieunikniona - ocenia dr Sungwoo Lim z University of Surrey, cytowany przez BBC. Eksperci podkreślają, że warunki na Księżycu - dwutygodniowe okresy ciemności i światła - uniemożliwiają poleganie wyłącznie na energii słonecznej. Nawet skromna baza księżycowa wymagałaby generacji energii na poziomie megawatów. Same panele słoneczne i baterie nie wystarczą - dodaje Lim.
Nie brakuje jednak pytań o bezpieczeństwo i możliwość realizacji tych ambitnych planów. Wynoszenie materiałów radioaktywnych przez atmosferę Ziemi budzi obawy. Wymaga to specjalnych zezwoleń, ale nie jest to przeszkoda nie do pokonania - mówi BBC dr Simeon Barber z Open University.
Dodatkowo, NASA boryka się z poważnymi cięciami budżetowymi - w 2026 roku agencja ma otrzymać o 24 proc. mniej środków, co uderzy m.in. w programy naukowe, takie jak Mars Sample Return. To oczywiście musi doprowadzić do odpowiedniej modyfikacji kosmicznych ambicji amerykańskiej agencji.
Jeśli mamy reaktor jądrowy na bazie, ale nie mamy sposobu, by dostarczyć tam ludzi i sprzęt, to niewiele z tego wynika - zauważa dr Barber. Plany nie wydają się obecnie spójne - dodaje.
Część naukowców obawia się, że decyzje o budowie reaktora są motywowane politycznie, a nie naukowo. Wygląda na to, że wracamy do czasów pierwszego wyścigu kosmicznego, co z naukowego punktu widzenia jest rozczarowujące i niepokojące - komentuje dr Barber, odwołując się do zimnowojennych realiów, w których USA konkurowały ze Związkiem Radzieckim o prymat na orbicie.
W tle pojawia się także kwestia tzw. "stref bezpieczeństwa" wokół instalacji na Księżycu, które mogą być interpretowane jako próba roszczenia sobie praw do fragmentów powierzchni Srebrnego Globu.