Jak twierdzi amerykańska stacja Fox News, nowy dyrektor FBI Kash Patel odkrył tysiące wrażliwych dokumentów dotyczących początków śledztwa w sprawie domniemanych powiązań Donalda Trumpa z Rosją. Akta miały znajdować się w tzw. burn bagach - workach przeznaczonych do niszczenia tajnych materiałów, ukrytych w sekretnym pomieszczeniu w siedzibie FBI. Patel przekazał dokumenty przewodniczącemu senackiej komisji sądownictwa Chuckowi Grassleyowi.

REKLAMA

Według źródeł Fox News, specjalne worki zawierały tysiące dokumentów, w tym tajny aneks do końcowego raportu prokuratora specjalnego Johna Durhama. Aneks ten ma zostać odtajniony i przekazany opinii publicznej. Kash Patel ujawnił, że odkrył nieznane wcześniej pomieszczenie z dokumentami i dyskami twardymi, do którego dostęp był ukrywany przez poprzednie kierownictwo FBI.

Wśród odnalezionych materiałów mają znajdować się informacje sugerujące, że amerykańskie służby wywiadowcze już przed rozpoczęciem śledztwa Crossfire Hurricane miały sygnały o możliwej roli FBI w rozpowszechnianiu narracji o rzekomej współpracy Donalda Trumpa z Rosją. Źródła Fox News podkreślają, że dokumenty mogą potwierdzać istnienie skoordynowanego planu mającego na celu wsparcie kampanii Hillary Clinton poprzez wywołanie kontrowersji wokół Trumpa.

"Ostatecznie ujawnienie tajnego aneksu nada większej wiarygodności twierdzeniom, że w amerykańskim rządzie istniał skoordynowany plan, który miał na celu pomóc kampanii Clinton wywołać kontrowersje łączące Trumpa z Rosją" - przekazało Fox News źródło zbliżone do sprawy.

Crossfire Hurricane - śledztwo, które wstrząsnęło amerykańską polityką

Crossfire Hurricane to kryptonim jednego z najgłośniejszych śledztw w historii amerykańskich służb. Dochodzenie rozpoczęło się w lipcu 2016 roku i miało na celu wyjaśnienie, czy osoby związane z kampanią prezydencką Donalda Trumpa współpracowały z przedstawicielami rosyjskiego rządu w celu wpłynięcia na wynik wyborów prezydenckich w USA.

Śledztwo zostało wszczęte po uzyskaniu przez FBI informacji, że doradca Trumpa, George Papadopoulos, miał wiedzę o możliwych działaniach Rosji wymierzonych w Hillary Clinton. Dochodzenie objęło m.in. Paula Manaforta, Michaela Flynna, Cartera Page’a i samego Papadopoulosa - kluczowych doradców sztabu Trumpa.

Wkrótce śledztwo Crossfire Hurricane zostało przejęte przez specjalnego prokuratora Roberta Muellera, który prowadził szeroko zakrojone dochodzenie dotyczące ingerencji Rosji w wybory prezydenckie w 2016 roku. Raport Muellera, opublikowany w 2019 roku, nie wykazał, by sztab Trumpa współpracował z Rosją, choć potwierdził liczne kontakty przedstawicieli kampanii z osobami powiązanymi z rosyjskim rządem. Mueller potwierdził także, że Rosja aktywnie ingerowała w amerykańskie wybory.

Śledztwo od początku budziło ogromne emocje i było przedmiotem ostrej krytyki ze strony Donalda Trumpa oraz jego zwolenników. Zarzucali oni FBI i innym służbom nadużycia oraz polityczną motywację w prowadzeniu dochodzenia.

W 2019 roku prokurator John Durham rozpoczął własne śledztwo w sprawie okoliczności wszczęcia Crossfire Hurricane. W 2023 roku opublikowano raport, który wskazał na poważne błędy proceduralne i braki w uzasadnieniu wszczęcia śledztwa przez FBI.

Sprawa Crossfire Hurricane do dziś pozostaje jednym z najbardziej kontrowersyjnych i politycznie antagonizujących tematów w Stanach Zjednoczonych.

Powiązania Trumpa z Rosją pod znakiem zapytania

Temat możliwych powiązań Donalda Trumpa i jego sztabu z Rosją od lat budzi ogromne emocje w Stanach Zjednoczonych i na świecie. Sprawa była przedmiotem licznych śledztw, raportów i politycznych sporów.

W listopadzie 2017 roku w magazynie Politico ukazał się artykuł szeroko opisujący kwestię możliwego powiązania Trumpa z rosyjskimi służbami wywiadowczymi. W 1987 roku Donald Trump, wówczas znany nowojorski deweloper, po raz pierwszy odwiedził Moskwę. Wizyta ta, choć początkowo miała charakter biznesowy, z perspektywy czasu nabrała politycznego znaczenia i stała się jednym z elementów układanki dotyczącej relacji Trumpa z Rosją.

Trump został zaproszony do Związku Radzieckiego przez sowiecką organizację Intourist, odpowiedzialną za obsługę zagranicznych gości. Celem wizyty było omówienie możliwości budowy luksusowego hotelu Trumpa w Moskwie. Trump spotkał się z przedstawicielami radzieckich władz i biznesu, a także zwiedzał potencjalne lokalizacje pod inwestycję.

Wizyta Trumpa w Moskwie odbyła się w czasie, gdy ZSRR otwierał się na kontakty z Zachodem, a amerykańscy biznesmeni coraz częściej pojawiali się w Moskwie. Równolegle KGB wdrażało wówczas program nawiązywania kontaktów z zachodnimi (w tym amerykańskimi) przedstawicielami wyższych klas. Program miał być odpowiedzią na utratę wpływów wywiadowczych w krajach poza blokiem wschodnim. Według niektórych komentatorów, już wtedy radzieckie służby mogły próbować nawiązać bliższe relacje z Trumpem, widząc w nim potencjalnego partnera lub nawet przyszłego wpływowego polityka.

Ostatecznie projekt budowy hotelu nie doszedł do skutku, jednak wizyta z 1987 roku była początkiem wieloletnich kontaktów Trumpa z Rosją i rosyjskim biznesem. Temat ten powracał wielokrotnie w kolejnych dekadach, zwłaszcza podczas kampanii prezydenckiej w 2016 roku i późniejszych śledztw dotyczących możliwych powiązań na styku amerykańskiej i rosyjskiej polityki.

Temat ponownie odżył po przejęciu władzy przez Trumpa w 2025 roku, zwłaszcza w kontekście pochlebnych wypowiedzi prezydenta USA na temat Rosji i Władimira Putina. Wydaje się, że informacja, która ukazała się w sprzyjającej Trumpowi stacji telewizyjnej o odnalezieniu "worków do spalenia", może mieć związek z faktem, że obecnie prezydent Stanów Zjednoczonych stara się publicznie odciąć od władz na Kremlu i okazuje im jawną niechęć.