Dziś obywatele Kosowa po raz kolejny ruszyli do urn, by wybrać nowy parlament. Stawka tych wyborów jest ogromna – nie tylko przyszłość polityczna kraju, ale także dostęp do kluczowych środków finansowych z Unii Europejskiej i Banku Światowego. Przedłużający się kryzys polityczny grozi utratą milionów euro, które miały wesprzeć rozwój najmłodszego państwa Europy.
- Kosowo ogłosiło niepodległość w 2008 roku, jednak Serbia, Hiszpania, Rumunia, Cypr, Grecja, Słowacja, a także Rosja i Chiny nie uznają istnienia tego państwa.
- Sytuacja w państwie jest bardzo trudna. Kosowo walczy z ubóstwem i niestabilnością polityczną.
- Dziś odbywają się już drugie w tym roku wybory parlamentarne.
- W grze są ważne umowy pożyczkowe z UE i Bankiem Światowym o wartości miliarda euro.
- Więcej informacji z Polski i ze świata znajdziesz na stronie głównej RMF24.pl.
To już drugie wybory parlamentarne w Kosowie w tym roku. Po lutowym głosowaniu partia premiera Albina Kurti - nacjonalistyczna Vetevendosje - nie zdołała zdobyć większości, a kolejne miesiące przyniosły fiasko rozmów koalicyjnych. Sytuacja stała się na tyle poważna, że prezydent Vjosa Osmani zdecydowała się rozwiązać parlament i rozpisać przedterminowe wybory.
Stawką jest nie tylko wyłonienie nowego rządu, ale także odblokowanie prac parlamentu, który od miesięcy pozostaje sparaliżowany. Jeśli politycy nie zdołają się porozumieć, kryzys może się przedłużyć, a konsekwencje dla kraju będą poważne.
Kosowo stoi przed koniecznością ratyfikacji umów pożyczkowych o wartości aż 1 miliarda euro z Unii Europejskiej i Banku Światowego. Te środki mają kluczowe znaczenie dla rozwoju infrastruktury, walki z ubóstwem i modernizacji gospodarki. Jednak jeśli parlament nie zostanie szybko przywrócony do pracy, a nowy rząd nie powstanie, umowy te mogą wygasnąć w najbliższych miesiącach.
To nie jedyne wyzwanie. Już teraz kraj odczuwa skutki sankcji nałożonych przez Unię Europejską po napięciach z Serbią w 2023 roku. Choć Bruksela zapowiedziała zniesienie restrykcji po wyborach nowych burmistrzów w północnych, zamieszkanych przez Serbów gminach, szacuje się, że dotychczasowe sankcje kosztowały Kosowo setki milionów euro.
Wśród mieszkańców Kosowa narasta frustracja. Wielu z nich nie wierzy, że wybory przyniosą realną zmianę. Chcemy, żeby nowy rząd stworzył warunki, by młodzi ludzie zostali w kraju, a nie wyjeżdżali za granicę - mówi 58-letni Rexhep Karakashi, mieszkaniec Prisztiny w rozmowie z Reutersem.
Podobne nastroje panują wśród innych wyborców. Nie będzie wielkiej radości, jeśli wygra Kurti, ani jeśli zwycięży opozycja. Ten kraj potrzebuje drastycznych zmian, a ja ich nie widzę - przyznaje Edi Krasiqi, lekarz z Prisztiny.
W obliczu kryzysu politycznego i gospodarczego partie prześcigają się w obietnicach. Premier Kurti deklaruje dodatkowy miesiąc wynagrodzenia dla pracowników sektora publicznego, miliard euro rocznie na inwestycje oraz powołanie specjalnej jednostki prokuratorskiej do walki z przestępczością zorganizowaną. Opozycja również skupia się na poprawie standardu życia i zatrzymaniu fali emigracji.
Jednak mimo tych deklaracji, wielu obywateli pozostaje sceptycznych. Brak publikowanych sondaży dodatkowo potęguje niepewność co do wyniku wyborów.
Kosowo ogłosiło niepodległość od Serbii w 2008 roku, po latach konfliktów i interwencji NATO. Mimo wsparcia ze strony Zachodu, kraj wciąż zmaga się z ubóstwem, niestabilnością i wszechobecną przestępczością zorganizowaną. Rządy Kurti’ego, rozpoczęte w 2021 roku, były pierwszymi, które przetrwały pełną kadencję - to jednak nie wystarczyło, by ustabilizować sytuację polityczną.
Wybory, które rozpoczęły się o godzinie 7:00 rano i potrwają do 19:00, mają kluczowe znaczenie dla przyszłości kraju. Wyniki sondaży exit poll poznamy już wkrótce, ale jedno jest pewne - od decyzji wyborców zależy nie tylko skład nowego rządu, ale także los miliardowych funduszy, które mogą przesądzić o rozwoju lub stagnacji Kosowa.