W katastrofie kolejowej w niedzielę koło Bratysławy na stacji Pezinok rannych zostało kilkadziesiąt osób. Jedenaście z nich hospitalizowano w Bratysławie. Expres TATRAN jadący z Koszyc do stolicy Słowacji najechał na tył pociągu z Nitry. Przyczyny wypadku są wyjaśniane.

REKLAMA

Zderzenie pociągów na Słowacji

W niedzielę o godzinie 19:31 do słowackiej policji wpłynęło zgłoszenie o zderzeniu się dwóch pociągów. Do wypadku doszło na odcinku między miejscowością Pezinok a Bratysławą.

W pociągach było około 800 podróżujących. Według szefa słowackich kolei (ŻSR) Ivana Bednarika jeden ze składów zignorował czerwone światło na semaforze. Załogi obu pociągów wyszły z katastrofy bez szwanku i jak powiedział Bednarik "współpracują z policją, ŻSR i ratownikami".

Przeprowadzone próby na obecność alkoholu i narkotyków u maszynistów są negatywne. Według dziennikarzy obecnych na miejscu odcinek, na którym doszło do zderzenia wyposażony jest w nowoczesny system ETSC, ale nie jest jasne, czy był używany przez lokomotywy uczestniczące w kolizji. Najprawdopodobniej starsza lokomotywa z silnikiem diesla nie mogła wykorzystywać ETSC.

Pierwsze informacje o katastrofie mówiły o czołowym zderzeniu pociągów i wielu rannych. Z czasem te wiadomości skorygowano. Nie było to zderzenie czołowe, a jeden skład najechał na drugi. Według szefa kolei na stacji Pezinok ekspres TATRAN mógł poruszać się z szybkością 140 km na godzinę. Gdy doszło do zderzenia pociąg nie poruszał się szybciej niż z prędkością 100 km na godzinę.

Bednarik powiedział dziennikarzom, że gdyby do katastrofy doszło z pełną prędkością, to na miejscu byłoby wielu zmarłych, a nie rannych.

Bednarik poinformował, że składy nie wykoleiły się. Minister spraw wewnętrznych Matusz Szutaj Esztok powiedział dziennikarzom na miejscu katastrofy, że nie było w niej ofiar śmiertelnych, a jedenaście osób trafiło do szpitali w Bratysławie. Kilkudziesięciu osobom udzielono pomocy medycznej na miejscu. Według ratowników medycznych przeważały stłuczenia i proste złamania.

Jesteśmy gdzieś przy Pezinku. To było straszne uderzenie - mówił w rozmowie z aktuality.sk jeden z pasażerów.

W mediach społecznościowych portalu tvnoviny.sk pojawiło się nagranie ze środka pociągu uczestniczącego w wypadku.

Reakcja Roberta Fico

Do wypadku odniósł się także premier Słowacji Robert Fico. W oświadczeniu na Facebooku napisał: "WSZYSCY POWINNIŚMY TERAZ SIĘ ZJEDNOCZYĆ I MYŚLEĆ O RANNYCH. A NIE ROZPOWSZECHNIAĆ NIENAWISTNE GŁUPOTY (...) jestem w kontakcie z odpowiednimi członkami rządu. Aktywowano wszystkie służby ratunkowe. Życzę rannym szybkiego powrotu do zdrowia. Ta tragiczna katastrofa, po zakończeniu działań ratunkowych, będzie wymagała dokładnego śledztwa, czy doszło do awarii technicznej, czy do błędu ludzkiego, jak to miało miejsce przy poprzednim wypadku kolejowym. Każdemu, kto ma ochotę komentować dzisiejszą katastrofę kolejową, zalecam powstrzymanie się od nienawistnych wypowiedzi i głupich wniosków, które nie mają podstaw. Wszyscy powinniśmy się teraz zjednoczyć i przede wszystkim myśleć o rannych".

Na miejsce katastrofy pojechał minister spraw wewnętrznych Matusz Szutaj Esztok, a premier Robert Fico poinformował w mediach społecznościowych, że na poniedziałek rano zwołał nadzwyczajne posiedzenie rządu.

Przed miesiącem na wschodzie Słowacji doszło do katastrofy kolejowej, w której przy czołowym zderzeniu rannych zostało 70 osób.