W Dolinie Krzemowej rodzi się nowy trend, który jeszcze niedawno wydawał się domeną literatury science fiction. Coraz więcej zamożnych rodziców decyduje się na inwestowanie ogromnych sum – sięgających nawet 50 tysięcy dolarów – w zaawansowane badania genetyczne embrionów. Celem jest nie tylko wyeliminowanie ryzyka poważnych chorób, ale przede wszystkim wybranie dziecka o najwyższym potencjale intelektualnym.

REKLAMA

Nowa era selekcji genetycznej

Jak informuje "Wall Street Journal", zaawansowane technologie, rozwijane przez startupy takie jak Nucleus Genomics czy Herasight, pozwalają przyszłym rodzicom korzystającym z procedury in vitro na szczegółową analizę genetyczną embrionów.

Usługi te obejmują nie tylko ocenę ryzyka wystąpienia chorób, takich jak nowotwory czy Alzheimer, ale również - co budzi największe emocje - prognozy dotyczące inteligencji dziecka, oparte na tzw. poligenicznych wskaźnikach IQ.

Koszty takich badań są ogromne - od 6 tysięcy do nawet 50 tysięcy dolarów za jedno podejście. Jednak dla wielu rodzin z Doliny Krzemowej, gdzie sukces zawodowy i intelektualny są szczególnie cenione, to inwestycja w przyszłość, której nie sposób przecenić.

Kalkulacje jak z laboratorium

Przykładem są Simone i Malcolm Collins, związani z branżą technologiczną i ruchem pronatalistycznym, zachęcającym do zakładania dużych rodzin. Mają już czworo dzieci, wszystkie poczęte dzięki metodzie in vitro. Ostatnią ciążę zawdzięczają właśnie selekcji embrionu o najniższym ryzyku nowotworów, ale - jak przyznają - równie ważna była dla nich informacja, że wybrany zarodek znalazł się w 99. percentylu pod względem przewidywanej inteligencji.

Rodzice nie ukrywają, że wybór ten był przemyślany i oparty na szczegółowych analizach. Dla nich to nie tylko kwestia zdrowia, ale również szansa na zapewnienie dziecku jak najlepszych predyspozycji do odniesienia sukcesu w przyszłości.

Podobne podejście prezentuje para inżynierów oprogramowania z Bay Area, która zdecydowała się na kosztowną procedurę in vitro, by zminimalizować ryzyko chorób dziedzicznych. Jednak równie istotne okazały się dla nich prognozy dotyczące IQ. Wyniki badań genetycznych analizowali w arkuszu kalkulacyjnym Google, przypisując wagę poszczególnym cechom i ryzykom.

Zastanawiali się, ile punktów IQ jest warte podwyższone ryzyko ADHD, a ile procent ryzyka Alzheimera można "wymienić" na niższe prawdopodobieństwo choroby afektywnej dwubiegunowej. Ostatecznie wybrali embrion z najwyższą sumą punktów, który miał także trzeci najwyższy przewidywany iloraz inteligencji.

Eugenika w nowoczesnym wydaniu

Za kulisami tego trendu stoi nowa fala entuzjastów eugeniki, wśród których wyróżnia się Tsvi Benson-Tilsen, współzałożyciel Berkeley Genomics Project. Jego zdaniem, masowe stosowanie selekcji genetycznej może być jedną z ostatnich szans ludzkości na przetrwanie w obliczu zagrożenia ze strony sztucznej inteligencji.

Benson-Tilsen przez lata próbował znaleźć sposób na powstrzymanie potencjalnie destrukcyjnego rozwoju AI. Ostatecznie doszedł do wniosku, że jedyną nadzieją jest stworzenie nowego pokolenia wybitnych umysłów, które będzie w stanie sprostać wyzwaniom przyszłości.

Podkreśla jednak, że kluczową różnicą między współczesnymi praktykami a mroczną historią eugeniki z czasów nazistowskich Niemiec jest dobrowolność i świadomy wybór rodziców.

Nowy trend budzi ogromne kontrowersje. Zwolennicy podkreślają, że selekcja genetyczna pozwala nie tylko na eliminację poważnych chorób, ale również na zwiększenie szans dziecka na sukces w życiu.

Przeciwnicy ostrzegają przed powrotem do niebezpiecznych idei eugeniki i pogłębianiem nierówności społecznych.