Minionej nocy w Mińsku spadł dron, unieszkodliwiony - jak podał białoruski resort obrony - przez systemy walki elektronicznej. Nie ma jednak odpowiedzi na najważniejsze pytanie: czyj to był bezzałogowiec. Czy Mińsk wychodzi z założenia: "wiem, ale nie powiem"?
Ministerstwo Obrony Republiki Białorusi poinformowało, że minionej nocy, tj. z poniedziałku na wtorek, nad Mińskiem strącono drona niewiadomego pochodzenia. Resort dodał, że szczątki bezzałogowca spadły nieopodal domu nr 72 przy ul. Matusewicza.
"Około godz. 2:00 w nocy 29 lipca dyżurne siły obrony powietrznej wykryły i przechwyciły lot niezidentyfikowanego celu powietrznego w przestrzeni powietrznej Republiki Białorusi, naruszającego zasady korzystania z przestrzeni powietrznej, zidentyfikowanego jako bezzałogowy statek powietrzny" - czytamy w komunikacie białoruskiego ministerstwa obrony.
Resort poinformował, że bezzałogowiec został unieszkodliwiony przez systemy walki elektronicznej. Dodano, że nikt nie został ranny i zapewniono, że w sprawę osobiście zaangażował się przywódca Białorusi Aleksandr Łukaszenka.
Białoruski portal Zerkało dotarł do naocznych świadków zdarzenia. Relacjonowali oni, że słyszeli hałas podobny do tego, który emituje motorower, a następnie eksplozję. Z informacji wynika, że bezzałogowiec uderzył w dom, po czym spadł na zaparkowany na podwórku samochód i eksplodował.
Choć nikt oficjalnie nie podał, że był to rosyjski bezzałogowiec, to - jak przypomniał portal Zerkało - rosyjskie maszyny atakujące Ukrainę regularnie latają nad Białorusią. Dzień wcześniej drona zaobserwowali mieszkańcy Wilna, stolicy Litwy.