"Unia chce, abyśmy rezygnowali z podróży autami i wsiadali w takie środki transportu, jak np. kolej. Robi to poprzez wspieranie rozbudowy transportu zbiorowego, jednocześnie nieco utrudniając życie kierowcom, na przykład przez strefy czystego transportu" – mówił w internetowym Radiu RMF24 Jakub Wiech, redaktor naczelny portalu Energetyka24. Rada UE przyjęła we wtorek rozporządzenie określające bardziej rygorystyczne normy emisji CO2 dla nowych samochodów osobowych i dostawczych. Regulacja zakłada 100 proc. redukcji emisji dwutlenku węgla w przypadku nowych pojazdów po 2035 roku.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Wiech: Jesteśmy bardzo "usamochodowionym" społeczeństwem

Tomasz Terlikowski: Czy to w ogóle jest realistyczne, żeby zakazać w Polsce sprzedaży samochodów spalinowych? W ostatnich tygodniach mieliśmy wysyp informacji o tym, że nawet na polskich drogach płonęły samochody elektryczne i one płonęły bardzo długo, ponieważ nie mamy skutecznego modelu schładzania i gaszenia akumulatorów. Czy to jest realny zakaz?

Jakub Wiech, Energetyka24: Jeżeli mówimy o pełnej substytucji w zakresie dostępnej floty pojazdów z samochodami elektrycznymi, czyli o zmianie samochodów spalinowych na samochody elektryczne w stosunku jeden do jednego, to nie jest to możliwe. Ale to też nie jest plan, który snuje Unia Europejska, bo ona chce dokonać kompleksowej transformacji naszego transportu. To znaczy te plany, które mają urzędnicy w Brukseli, mają dotyczyć nie tylko samochodów osobowych, ale też w ogóle transportu jako takiego, w tym transportu zbiorowego. I połączenie tych zmian na różnych polach ma nas doprowadzić do momentu, w którym zakaz sprzedaży samochodów spalinowych będzie wykonalny, a nawet przyjęty bez dużego uszczerbku dla naszego życia codziennego. To znaczy, że Unia chce, abyśmy sami rezygnowali z podróży autami osobistymi i wsiadali w takie środki transportu, jak np. kolej. Poprzez wspieranie rozbudowy transportu zbiorowego, jednocześnie też nieco utrudniając życie kierowcom, na przykład przez strefy czystego transportu, które będą dotykać wszystkie pojazdy powyżej określonych poziomów emisji.

Na pewno po roku 2035 poszczególne wielkie miasta europejskie będą zakazywać wjazdu pojazdów spalinowych na teren albo samego miasta, albo centrum, żeby chronić czyste powietrze. A to uderza w tych ludzi, których nie stać na nowe auta elektryczne, a także tych, których czasem nawet nie stać na transport publiczny, który wbrew pozorom w wielu krajach jest naprawdę drogi.

Powiem więcej, te zakazy już w zasadzie obowiązują. W dużej części krajów zachodniej Europy mamy nawet kilkadziesiąt stref czystego transportu. To Polska jest pewnym wyjątkiem, jako duży kraj Unii Europejskiej z najmniejszą liczbą tego typu stref. Więc my się tutaj odróżniamy na drugim biegunie polityki transportowej. Natomiast to też wynika z tego, że my Polacy jesteśmy bardzo "usamochodowionym" społeczeństwem. Mamy trzecią najwyższą liczbę samochodów na 1000 mieszkańców w Unii Europejskiej, wyprzedzają nas tylko Włochy oraz Luksemburg. W Polsce mniej więcej mamy 664 auta na 1000 mieszkańców, podczas gdy średnia unijna to 560, a w naszym bloku środkowoeuropejskim są kraje takie jak Rumunia, gdzie samochodów na 1000 mieszkańców jest 370. Jest to istotna różnica i ona odbija się w naszym myśleniu o transporcie, co poniekąd wynika z możliwości naszego rozwoju. To znaczy, że mamy bardzo słabo rozwinięty transport zbiorowy. Mamy bardzo duży odsetek społeczeństwa zagrożonego tzw. wykluczeniem komunikacyjnym i dlatego traktujemy z olbrzymią niechęcią wszystkie zmiany, które Unia wprowadza na polu transportu indywidualnego. Bo dla nas samochód jest często możliwością normalnego życia.

Czy my w ciągu 12 lat jesteśmy w stanie tak rozbudować transport publiczny, żeby rzeczywiście wykluczenie komunikacyjne nie groziło sporej części Polaków, szczególnie tych mieszkających poza dużymi miastami? Mapa pokazująca skalę wykluczenia jest dramatyczna. Z Warszawy można w ciągu czterech, pięciu godzin dojechać niemalże do każdego miasta w Polsce, ale już np. z Kraśnika, Tomaszowa Lubelskiego, to już jest zdecydowanie trudniejsze. Czy w tym czasie będziemy w stanie to zmienić?

Obawiam się, że patrząc na nasze dotychczasowe zdolności takich kompleksowych transformacji, to nie jesteśmy w stanie zrobić ze względu na pewną słabość instytucjonalną naszego państwa i braki w myśleniu strategicznym. Natomiast to jest kolejna rzecz, która nas odróżnia od innych państw Europy. Jeżeli spojrzymy na głosowanie w Radzie Unii Europejskiej, które dotyczyło nowych przepisów w sprawie samochodów spalinowych, to przeciwko było tylko jedno państwo, a mianowicie Polska. 23 kraje głosowały za, a trzy wstrzymały się od głosu, w tym Włochy, czyli kraj, na który najbardziej liczyliśmy w tej rywalizacji. To pokazuje pewną samotność strategiczną Polski i też wyjątkowość naszych problemów, które po prostu nie są podzielane przez inne kraje Unii. Musimy więc bardzo dużo pracy włożyć w to, żeby nadrobić te zaległości, bo wspólnota idzie swoimi torami, które są akceptowalne dla znaczącej większości krajów członkowskich. My się tutaj odcinamy nie tylko na poziomie transportu, ale też w kwestii np. energetyki i te zagadnienia będą dla nas coraz większym wyzwaniem. Natomiast 12 lat to jest też czas, w którym będziemy gromadzić flotę samochodów spalinowych, która potem będzie mogła jeszcze przez co najmniej kilkanaście lat funkcjonować na naszych drogach, oczywiście z pewnymi utrudnieniami w postaci chociażby wspomnianych już stref czystego transportu. Natomiast mam nadzieję, że czeka nas 12 lat intensywnego myślenia i pewnej intensywnej pracy włożonej w to, żeby zmienić polski transport w taki sposób, żeby samochód stał się tylko jedną z opcji, wcale nie najkorzystniejszą, wybieranych przez pasażerów mogących dojechać wszędzie transportem zbiorowym z własnej, nieprzymuszonej woli.

Czy Unia Europejska ma taką możliwość, żeby się jeszcze z części tych postulatów wycofać? Jak się okaże, że na przykład te samochody elektryczne nie są tak skuteczne, jak miałyby być i jeśli nie uda się zbudować wystarczającej floty komunikacji zbiorowej nie w Niemczech czy we Francji, ale na przykład w Rumunii, w Bułgarii czy w Polsce, to czy Unia będzie przesuwać tę granicę?

Tak. Unia zostawiła sobie furtkę na rewizję tych postanowień do 2026 roku. Ta rewizja będzie się zastanawiać nad tym, czy faktycznie jest alternatywa dla aut spalinowych w postaci transportu zbiorowego, czy samochodów elektrycznych. Natomiast nie liczyłbym na to, biorąc pod uwagę plany największych producentów samochodów, takich jak chociażby Volkswagen, który w roku 2030 chce w europejskich sprzedażach mieć 80 proc. elektryków. To będzie niejako kształtować europejski rynek samochodów.

Opracowanie: Wiktoria Urban