Trwa prokuratorskie dochodzenie w sprawie ciężkich poparzeń, których doznało kilkunastu górników kopalni „Bielszowice” w Rudzie Śląskiej. Dzień wcześniej w tym samym miejscu również płonący metan poparzył 3 osoby w tym 1 ciężko. Zmowę milczenia złamał związkowiec „Sierpnia 80”, który oskarżył dyrekcję kopalni o zatajenie tego wypadku. Kilka dni później Dariusz Forma został pobity.

REKLAMA

Sciana wydobywcza, na której co najmniej 2 razy płonący metan poparzył górników, przynosi „Bielszowicom” wysokie zyski. Wstrzymanie prac – nawet na krótko – powoduje straty, dlatego według Formy, kto mówi o wypadkach, ten się naraża. Na pewno są to jakieś ogromne układy. To jest takie ryzyko, jakiego nie powinno być na kopalni - mówi pobity związkowiec.

W kopalni łamano przepisy bezpieczeństwa, oszukiwano metanomierze. Górnicy twierdzą również, że kilkanaście godzin przed poparzeniem górników, zanotowano stężenie metanu kilkudziesięciokrotnie przekraczające dopuszczalne normy. Rzecznik kopalni odpiera jednak te zarzuty i mówi, że chodziło jedynie o stężenie tlenku węgla – ale przecież tlenek węgla nie pali się.

Zmowa milczenia kosztuje zdrowie górników. Na razie głośno jest o dwóch ostatnich wypadkach, ale prawda jest inna, mówi Dariusz Forma: Z relacji górników wiem, że ich było dużo więcej.

Za wypadki w „Bielszowicach” na razie odpowiadają 4 osoby, ale jak mówią górnicy, to jedynie wierzchołek góry lodowej.

Foto: Archiwum RMF

17:15