​Tańsze tankowanie, do tego sporo danych o stanie naszych kieszeni, polskiego handlu i przemysłu przyniesie nowy tydzień w gospodarce. Przekonamy się, czy złoty ma siłę, by nadal zyskiwać na wartości. Czeka nas też tydzień przecen, które - jak ostrzegają eksperci - powinniśmy traktować ze sporą rezerwą. Po znaczących spadkach, w piątek cena ropy znów poszła w górę. Dane o stanie zapasów w USA w nowym tygodniu mogą być kolejnym impulsem dla zmiany cen.

REKLAMA

W Polsce po trwającym miesiąc powyborczym wybiciu cen paliw, na stacjach nareszcie powinno być taniej. Ropa na świecie przez ten miesiąc potaniała, dolar też, cena surowca przeliczona na złote spadła od wyborów o dobrych kilkanaście procent, a średnie ceny na polskich stacjach urosły w tym samym czasie o mniej więcej dziesięć procent. Teraz sytuacja wraca do normy, ceny hurtowe dość gwałtownie spadły, więc powinniśmy tankować taniej.

We wtorek dowiemy się, o ile średnio mamy więcej w kieszeniach, poznamy dane o wynagrodzeniach, które według prognoz znów rosną szybciej niż ceny. Będą też dane o sprzedaży detalicznej czy produkcji przemysłowej, która nareszcie też ma być na plusie.

Po euforycznych zakupach akcji na giełdzie w Warszawie i umocnieniu złotego, zobaczymy, czy w nowym tygodniu politycy nie zepsują nastrojów na rynku i czego dowiemy się o ich planach na nową sejmową kadencję.

W tygodniu, gdy w kraju ma się zrobić biało, przypada czarny piątek. Eksperci ostrzegają, by upewnić się, czy przecena na pewno jest przeceną.

Jeszcze dziś późnym wieczorem czasu polskiego powinny być znane pierwsze, przybliżone rezultaty drugiej tury wyborów prezydenckich w Argentynie. Przedwyborcze sondaże dawały zbliżone poparcie dotychczasowemu lewicowemu ministrowi finansów Sergio Massie i jego rywalowi, skrajnie prawicowemu Javierowi Milei.

Ten drugi obiecuje, że wywróci system polityczny. Kandydat, który swojego rodaka papieża Franciszka nazywa komunistą, zapowiada nie tylko, że pozwoli na posiadanie broni oraz handel ludzkimi organami, ale też że postara się, by nękana gigantyczną inflacją Argentyna pozbyła się peso i zastąpiła swoją walutę... dolarem.