"Polska powinna wspierać wszystkie działania Ukrainy, które osłabiają potencjał Rosji, a jednym z wymiarów tej sprawy, jest sprawa Wołodymyra Z." – powiedział w Rozmowie o 7:00 w Radiu RMF24 europoseł Prawa i Sprawiedliwości Michał Dworczyk. W ten sposób odniósł się do kwestii przekazania przez polskie władze Niemcom zatrzymanego w Polsce Ukraińca, którego Berlin podejrzewa o wysadzenie gazociągu Nord Stream. Ocenił także, że "w tej sprawie nie powinien działać ślepy automatyzm funkcjonowania procedur, tylko powinny być uruchamiane po analizie".

REKLAMA

Sprawa Wołydymyra Z. Dworczyk komentuje

Ocenił, że sprawa Wołodymyra Z. ma różne wymiary.

Jeden wymiar pewnej procedury prawnej, a drugi wymiar wpisuje się w obronę przeciw agresji rosyjskiej. Polska powinna robić wszystko, aby wspierać naszych sąsiadów w obronie przeciwko agresji Federacji Rosyjskiej - stwierdził gość Rozmowy o 7:00 w Radiu RMF24.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

"Powinniśmy wspierać Ukrainę". Dworczyk komentuje sprawę Wołodymyra Z.

Piotr Salak pytał gościa czy w tej chwili stoimy przed dylematem albo dobre stosunki z Niemcami, albo dobre stosunki z Ukrainą?

Rozpatruję to w szerszym kontekście. Niedobrze, że pewne procedury zostały uruchomione automatycznie, bez jakiejś refleksji. (...) Przez to, że sprawa jest tak gorąca i tak istotna nie powinien tutaj działać taki ślepy automatyzm funkcjonowania różnych procedur, tylko powinny być uruchomiane po pewnej analizie - odpowiedział.

Dodał, że takiej analizy tutaj zabrakło i automatycznie pewne decyzje i czynności zostały podjęte.

Dopytywany zaś o to, czy polskie służby nie wiedziały, że Wołodymyr Z. mieszka pod Warszawą, stwierdził, że "jest w stanie wyobrazić sobie różne rzeczy jeśli chodzi o funkcjonowanie administracji państwowej". Problemy w tym wrażliwym obszarze mamy od lat - wskazał.

Wysadzenie Nord Stream. Warszawa wiedziała o tych planach?

Odniósł się także do kwestii stanu wiedzy polskich służb w 2022 roku, gdy operacja wysadzenia rurociągu była przygotowywana, a Michał Dworczyk był w rządzie premiera Mateusza Morawieckiego.

Niejawne operacje, czy tajne operacje, które są przeprowadzane przez inne państwa co do zasady nie powinny mieć miejsca na terenie Rzeczpospolitej Polskiej, czy w najbliższej naszej bliskości bez zgody polskich służb czy bez monitoringu polskich służb, ale naprawdę nie znam tej materii i nie chciałbym się wypowiadać - stwierdził europoseł.

Prowadzący zapytał gościa Rozmowy o 7:00 w Radiu RMF24 także o to, czy ta sytuacja może mieć znaczenie dla pomocy dla Ukrainy.

Każda taka sytuacja ma znaczenie. (...). Powinniśmy podejmować wszystkie działania, które wspierają Ukrainę przed Federacją Rosyjską. Nie tylko dlatego, że Ukraina jest krajem napadniętym, ale również dlatego, że osłabienie potencjału wojskowego rosyjskiego jest w dobrze pojętym interesie Polski. Federacja Rosyjska jest krajem nieprzewidywalnym, agresywnym. Sami doświadczyliśmy ostatnio naruszeń naszej przestrzeni powietrznej, w związku z tym potencjał rosyjski, który jest niszczony na Ukrainie z punktu widzenia Polski to jest korzystna sprawa, dlatego, ze potencjalnie mamy więcej czasu na przygotowanie do odparcia agresji, która mogłaby być wymierzona w Polskę - stwierdził.

Podkreślił, że "jeśli ktoś mówi, że Polsce nic nie grozi to namawiam do przestudiowania infosfery rosyjskiej, posłuchania tego co media rosyjskie na co dzień mówią , co politycy rosyjscy na co dzień mówią".

My niestety musimy się z takim zagrożeniem realnie liczyć - powiedział Michał Dworczyk.

Pytany zaś o to, czy USA zgodzą się na sprzedaż tomahawków Ukrainie, a jeśli tak, to jak może to zmienić sytuację Kijowa, stwierdził: Myślę, że to może mieć wpływ na sytuację na polu walki.

Natomiast to nie będzie game changer, który zmieni losy tej wojny. Przypomnę, że było już kilka takich sytuacji, kiedy uzbrojenie, też uzbrojenie służące do uderzeń dalekiego zasięgu było przekazywane Ukraińcom. Ono mogło poprawiać sytuację na poszczególnych odcinkach frontu, bo Ukraińcy na przykład pociskami ATACMS niszczyli węzły logistyczne rosyjskie czy właśnie prowadzili takie punktowe uderzenia, niszcząc miejsca lokalizacji rosyjskich sztabów i precyzyjnymi uderzeniami, eliminując wysokich oficerów rosyjskich - ocenił.

Podkreślił, że obecnie największym problemem jest brak ludzi po stronie ukraińskiej i z tym boryka się Ukraina. I tutaj dostarczenie jakiejkolwiek broni tego problemu niestety nie rozwiąże. Natomiast muszę powiedzieć, że od strony politycznej takiej byłby to absolutnie niezwykły fakt, dlatego, że Stany Zjednoczone bardzo pilnie przestrzegają (...) nie przekazywania innym krajom, innym użytkownikom. Mogę podać przykład nawet na okrętach podwodnych brytyjskich, gdzie są wykorzystywane tomahawki. Tam, o ile pamiętam, jest zawsze oficer amerykański również, żeby wykorzystanie tej broni było ściśle kontrolowane przez Stany Zjednoczone. W związku z tym byłoby to rzeczywiście od strony politycznej niezwykłe wydarzenie - mówił w Radiu RMF24.

Spór o strategię bezpieczeństwa

Zwrócił uwagę także na to, że w Polsce mamy pewien spór, jeśli chodzi o strategię bezpieczeństwa. To stoi na samym szczycie drabiny tych wszystkich dokumentów strategicznych i potem wykonawczych związanych z bezpieczeństwem, z obronnością państwa. Tutaj uważam, że mamy jednak poważne opóźnienie po '22 roku, kiedy zmieniła się zasadniczo sytuacja bezpieczeństwa. Kraje, które mniej narażone są niż Polska, tak jak na przykład Francja, zdążyły już zmienić taki dokument. Najważniejszy dokument strategiczny. My cały czas tego nie zrobiliśmy. Ostatnie wydarzenia o tyle są dla mnie zrozumiałe, że nałożył się ten proces na zmianę prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej. To jest dla mnie akurat zrozumiałe i oczywiste, że nowy pan prezydent, nowy szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, chcą zapoznać się i wprowadzić ewentualnie swoje uwagi do tego dokumentu - stwierdził.

Dodał, że prezydent Karol Nawrocki dostał dokument na biurko do podpisania. I jeżeli ma do decyzji albo podpisanie wyłącznie tego dokumentu, albo przygotowanie czy przepracowanie tego dokumentu na nowo, to nie jestem zaskoczony, że jako nowy prezydent Rzeczpospolitej Polskiej chce mieć wpływ na jego treść, bo tak jak powiedzieliśmy, z tego dokumentu w sposób logiczny wynikają wszystkie pozostałe najważniejsze dokumenty wpływające na bezpieczeństwo naszego kraju - skomentował.

Dopytywany przez prowadzącego, co się stanie, jeżeli prezydent nie podpiszę tego dokumentu, zapewnił, że "to nie sparaliżuje działań naszych struktur bezpieczeństwa". To nie jest oczywiście dobra sytuacja, tylko że ta sytuacja już ciągnie się od kilku lat. W związku z tym jeszcze pewien czas, kiedy nie będzie podpisany ten dokument, nie sparaliżuje funkcjonowania państwa polskiego. Ważne, żeby teraz w sposób dynamiczny i szybki przeprowadzić tę procedurę tak, aby dokument w końcu został podpisany - zaznaczył.

Co dalej z immunitetem Michała Dworczyka?

W trakcie rozmowy na antenie radia Michał Dworczyk był pytany także o kwestię jego immunitetu. W przyszłym tygodniu jest sesja plenarna i w trakcie tej sesji zaplanowano głosowania nad immunitetami Pana posła Obajtka i moim. No i czekamy. Jeszcze nie jest wyznaczony dokładny dzień, kiedy to głosowanie będzie miało miejsce - powiedział.

Dodał, że odbiera to jako decyzję polityczną.

W moim przypadku i to zdarzyło się pierwszy raz od bardzo wielu lat, komisja trzykrotnie odmawiała pozytywnego zaopiniowania tego wniosku. Część parlamentarzystów - według mojej wiedzy - niemieccy i francuscy parlamentarzyści wskazywali na wiele wątpliwości. Mówiąc wprost: sprawa może mieć charakter polityczny - wskazał.

Zaznaczył, że występowali oni do prokuratora generalnego o uzupełnienie materiału. Teraz po linii partyjnej, tak to nazwijmy, czyli za pośrednictwem Europejskiej Partii Ludowej EPP, parlamentarzyści Platformy Obywatelskiej wymogli pewną decyzję polityczną, więc nie jest to dla mnie jakimś specjalnym zaskoczeniem. Ale żałuję, że właśnie polityka wkrada się również tutaj - podsumował europoseł PiS.

Piotr Salak pytał Michała Dworczyka dlaczego nie zrzeknie się sam immunitetu? Mam dwadzieścia trzy śledztwa, w których byłem bądź jestem przesłuchiwany. Stawiam się na wszystkie przesłuchania. Nie mam problemu z tym, żeby odpowiadać na pytania, czy to funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, czy prokuratury. Problem polega na tym, że w tej sprawie ani razu nie byłem przesłuchiwany na okoliczność jakichś potencjalnych moich przewinień - stwierdził.

Żeby była jasność zarzut, który chciałaby postawić prokuratura niedopełnienie obowiązków. Przy czym prokuratura nie wskazuje konkretnie, jakich obowiązków miałbym nie dopełnić albo jakie przepisy miałbym złamać prawa. Bo nie ma takich przepisów, ale drugi zarzut jest jeszcze lepszy: mianowicie utrudnianie śledztwa, czyli utrudnianie śledztwa, w którym ja sam jestem najbardziej zainteresowany, żeby złapano osoby, które dokonały ataku hakerskiego na skrzynki kilkudziesięciu polityków w Polsce - powiedział, odnosząc się do zarzutów, jakie są mu stawiane.

Podkreślił, że w jego opinii te są zarzuty absurdalne.

Kłopot tylko polega na tym, że dotychczasowe działania prokuratury wskazują na jednoznacznie polityczny charakter tego. A dzisiaj też prokuratura, co możemy widzieć niemal każdego tygodnia, jest wykorzystywana politycznie przez rząd Donalda Tuska do niszczenia oponentów politycznych - podsumował gość Rozmowy o 7:00 w Radiu RMF24.

Słuchaj Radia RMF24>>>