Za nami ostatnia pełna kolejka piłkarskiej ekstraklasy przed mundialowo-zimową przerwą. Na zakończenie 17. rundy spotkań Legia Warszawa zremisowała we Wrocławiu ze Śląskiem 0:0. Liderem pozostaje Raków Częstochowa, do którego klub ze stolicy traci aż dziewięć punktów.

REKLAMA

Legioniści mają za sobą udany finisz rundy, ale kropki nad i w postaci zwycięstwa we Wrocławiu postawić im się nie udało. Najlepszą okazję do zdobycia gola zmarnował Portugalczyk Josue, który nie trafiając w bramkę nie wykorzystał rzutu karnego pod koniec pierwszej połowy.

Śląsk z dorobkiem 21 punktów plasuje się na 11. pozycji i po wynikach innych zespołów z dolnej części tabeli zima nie zapowiada się we Wrocławiu spokojnie.

"Cel zrealizowany"

Strata punktów przez wicelidera sprawia, że Raków jest z każdym meczem jest bliżej upragnionego, pierwszego mistrzostwa Polski. W sobotę ekipa z Częstochowy pokonała na wyjeździe Zagłębie Lubin 2:1.

Gole dla lidera w Lubinie zdobyli w pierwszej połowie Rumun Deian Sorescu i Grek Stratos Svarnas. W końcówce rozmiary porażki z rzutu karnego zmniejszył Kacper Chodyna.

Z 10 ostatnich spotkań ligowych piłkarze trenera Marka Papszuna wygrali dziewięć, tracąc w nich tylko trzy gole. Łącznie z Pucharem Polski to 12 zwycięstw w 13 występach. Pogromcy nie znaleźli od 3 września, kiedy ulegli 0:3 Cracovii.

Cel zrealizowany. Chcieliśmy ten świetny rok kalendarzowy, a wynik jest imponujący, bo to 75 punktów, i kapitalną rundę jesienną, a wszystkie punkty straciliśmy, kiedy graliśmy jeszcze w europejskich pucharach, zakończyć wygraną i to zrobiliśmy. Chciałbym podziękować naszym kibicom, sympatykom i wszystkim, którzy nas wspierają. Chciałbym też podziękować szefom klubu za to, że możemy funkcjonować na tym poziomie i za możliwość rozwoju. I oczywiście najważniejszym, czyli piłkarzom, który świetnie pracowali i byli mocno konsekwentni w tej pracy. Nie odpuszczali ani na moment i te wyniki są tego efektem. Teraz nie pozostaje nic innego jak tylko utrzymać ten poziom. Przed nami zasłużony odpoczynek i idziemy dalej - podsumował rundę trener Papszun.

Piąta porażka z rzędu "Miedziowych"

Zgoła inne nastroje w Lubinie. W sobotę na ławce rezerwowych nie było już trenera Piotra Stokowca, którego tymczasowo zastąpił Paweł Karmelita. Nie uchroniło to "Miedziowych" od piątej z rzędu porażki. Zagłębie jest 14., o trzy punkty nad strefą spadkową, ale ta różnica może się zmniejszyć po rozegraniu zaległego spotkania Lechii Gdańsk z Górnikiem Zabrze. O ligowy byt wiosną lubinianie będą na pewno walczyć pod wodzą nowego szkoleniowca.

Pierwsze zwycięstwo trenera Vukovica

Do Zagłębia zbliżył się Piast, który w niedzielę przełamał złą passę i wygrał w meczu sąsiadów z tabeli w Gdańsku z Lechią 3:1. To pierwsze zwycięstwo gliwiczan pod wodzą trenera Aleksandara Vukovica i jednocześnie pierwsze od 5 września. Pozwoliło ono jednak śląskiej drużynie opuści strefę spadkową.

O prawdziwym pechu może mówić Dusan Kuciak. W drugim z rzędu ligowym meczu piłka odbija się od poprzeczki, następnie od pleców słowackiego golkipera Lechii i wpada do siatki, co skutkuje golem samobójczym. W niedzielę stało się tak krótko przed przerwą po strzale Michała Chrapka, a przed tygodniem w Warszawie po uderzeniu Bartosza Kapustki.

Trener Lechii jednak przyczyn porażki szukał gdzie indziej. Nie będą zaklinał rzeczywistości - w naszej grze nic się nie zgadzało, biorąc pod uwagę to, co sobie założyliśmy przed meczem i w jaki sposób chcieliśmy grać - ocenił Marcin Kaczmarek, którego drużyna z 14 punktami otwiera strefę spadkową, ale ma jedno spotkanie zaległe.

Śpiączka nie wykorzystał karnego

Na podium rundę jesienną zakończy Widzew. Łodzianie po dwóch porażkach na ostatni mecz w tym roku wybrali się do pogrążonego w kryzysie i mającego całkiem odmienne priorytety innego beniaminka - Korony. Gospodarze mieli wielką szansę objąć prowadzenie po niespełna godzinie gry, ale Bartosz Śpiączka nie zdołał pokonać z rzutu karnego Henricha Ravasa. Ta sytuacja zemściła się już w doliczonym czasie, kiedy Mato Milos strzałem z ostrego kąta pokonał Marcela Zapytowskiego. To pierwsze trafienie Chorwata w barwach Widzewa.

Łodzianie mają 29 punktów, a za ich plecami plasują się Pogoń Szczecin z identycznym dorobkiem, Wisła Płock i Lech Poznań - po 28 oraz Stal Mielec - 27.

"Nikt na nas nie stawiał"

"Portowcy" zakończyli rundę wygraną w Radomiu 2:1. Wszystkie gole padły, gdy gospodarze grali w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Mateusza Cichockiego. Zwycięstwo zapewnił gościom Damian Dąbrowski w 90. minucie.

Dobra postawa drużyn z Płocka i Mielca to pozytywna niespodzianka pierwszej części sezonu.

"Nafciarze" pożegnali się z kibicami wygraną na własnym stadionie z Cracovią 1:0 po efektownym strzale Rafała Wolskiego.

Niewiele brakowało, by także mielczanie równie udanie zakończyli świetną w ich wykonaniu rundę. W Grodzisku Wlkp., gdzie spotkali się z Wartą, prowadzili od 66. minuty, kiedy ich as atutowy Said Hamulic wykorzystał błąd bramkarza Jędrzeja Grobelnego i skierował piłkę do siatki gospodarzy. W doliczonym czasie gry głową wyrównał Jan Grzesik i przedłużył passę dziewiątych w tabeli "Zielonych" do pięciu spotkań bez porażki.

Hamulic z dziewięcioma trafieniami jest, wspólnie z Hiszpanem Davo z Wisły, najskuteczniejszym ligowcem.

Trener mielczan Adam Majewski odniósł się do postawy obu zespołów, które przed sezonem były raczej typowane do walki o utrzymanie. Myślę, że podobnie jak Warta, byliśmy takim "wybrykiem natury". Nikt na nas nie liczył, nikt na nas nie stawiał - zauważył.

"Mieliśmy fantastyczne ostatnie dni"

Coraz bliżej czołówki jest łączący zmagania ligowe z europejskimi pucharami Lech. Poznański zespół w sobotę pokonał w Białymstoku Jagiellonię 2:1. Drugi raz z rzędu i znowu w doliczonym czasie gry pełny sukces mistrzowi zapewnił Filip Szymczak.

Prowadzenie miejscowym, którzy nie wygrali szóstego spotkania z rzędu, dał tuż przed końcem pierwszej połowy pozyskany latem z... Lecha obrońca Mateusz Skrzypczak, zdobywając premierowego gola w ekstraklasie. Jeszcze przed przerwą zdążył wyrównać Szwed Mikael Ishak, a ostatnio słowo należało do Szymczaka.

"Jaga" z 18 pkt przezimuje bliżej strefy spadkowej niż czołówki, a mistrz jest piąty, a ma jeszcze mecz zaległy, który jednak rozegra już w przyszłym roku.

Myślę, że mieliśmy fantastyczne ostatnie dni. Najpierw wygraliśmy w Lidze Konferencji z Villarreal, potem w niedzielę z Koroną Kielce i dzisiaj z Jagiellonią w ekstraklasie. Zdobyliśmy więc maksimum punktów w końcówce sezonu - przypomniał holenderski trener Lecha John van den Brom.

Z walki o utrzymanie nie rezygnuje Miedź. Już pod wodzą trenera Grzegorza Mokrego beniaminek wygrał dwa ostatnie spotkania i zdobył w nich sześć punktów, czyli tyle samo, co w 14 poprzednich i już tylko jednego brakuje mu do Korony, a ta rozegrała jeden mecz więcej.

W sobotę legniczanie nie dali szans w Zabrzu Górnikowi, wygrywając 3:0. To zwycięstwo daje nam dużo wiary i nadziei na przyszłość. Mimo że będziemy zimowali na ostatnim miejscu w tabeli, to kontakt do miejsc bezpiecznych jest coraz bliższy - ocenił Mokry.

Górnik - 12. w tabeli - jest jedną z dwóch ekip, które jeszcze nie mają wakacji. W piątek w zaległym spotkaniu w Gdańsku zagra z Lechią.

Nie licząc tego meczu mundialowo-zimowa przerwa w rozgrywkach potrwa do 27 stycznia, czyli 74 dni.