Pierwszy raz, odkąd stało się jasne, że Wisła Kraków spadła z Ekstraklasy do I ligi, zabrał głos Kuba Błaszczykowski. Przed sobotnim meczem Wisły z Wartą Poznań, wyszedł na murawę, by przeprosić kibiców klubu. „Staję przed wami i nie boję się odpowiedzialności” – mówił Błaszczykowski w emocjonalnym przemówieniu.

REKLAMA

Wisła Kraków przegrała 15 maja na wyjeździe z Radomiakiem Radom 2:4. Tym samym klub z Krakowa spadł z Ekstraklasy po 26 latach gry w najwyższej lidze.

Dla "Białej Gwiazdy" to czwarta degradacja w historii. Wcześniej opuszczała najwyższy szczebel rozgrywek w 1964, 1985 i 1994 roku.

Dopiero tydzień po wyjazdowej porażce z Radomiakiem Błaszczykowski zabrał głos. Przed sobotnim meczem ostatniej kolejki Ekstraklasy z Wartą Poznań, wyszedł na murawę przeprosić kibiców. Przez ostatnie trzy lata zbyt wiele razem przeszliśmy, żeby mnie nie było tutaj i was po prostu przeprosić - mówił piłkarz "Białej Gwiazdy".

Staję przed wami i nie boję się odpowiedzialności. Przez to, co pokazaliście nie zasłużyliście na to, co dzisiaj przeżywacie. Natomiast zdaję sobie sprawę z tego, że przyjdzie mi ponieść konsekwencje i pewnie tak będzie - dodał. Na koniec zapewnił kibiców, że zdaje sobie sprawę ze swojej winy i zrobi wszystko "aby Wisła wróciła tam, gdzie jest jej miejsce".

Błaszczykowski od kibiców zebranych na stadionie przy Reymonta, dostał owacje na stojąco.

Wisła Kraków przegrała z Wartą Poznań

W swoim pożegnalnym meczu w ekstraklasie piłkarze Wisły Kraków przegrali 0:1 z Wartą Poznań.

Dla krakowskich kibiców Wisły był to smutny mecz. Wielu z nich na znak żałoby po degradacji przyszło na stadion ubranych na czarno. Wywieszono też transparent - "Drużyna z przypadku: zarząd, piłkarze ojcowie spadku".

W trakcie kibice często skandowali obraźliwe hasła pod adresem piłkarzy. Gospodarze zaczęli nawet obiecująco. Już w pierwszej akcji dobrej okazji nie wykorzystał Zdenek Ondrasek, którego strzał obronił Adrian Lis. Potem wiślacy posiadali przewagę, gra toczyła się głównie na połowie Warty, lecz z tych ataków niewiele wynikało.

Znacznie konkretniejsi byli goście. W 29. minucie Jayson Papeau sprytnie podał do Miłosza Szczepańskiego, a ten w sytuacji sam na sam nie dał szans Mikołajowi Biegańskiemu.

Okazji bramkowych dla gospodarzy nie wykorzystali Mateusz Młyński, który z bliska spudłował i Stefan Savic. Pomocnik Wisły oddał groźny strzał z rzutu wolnego, lecz Lis zdołał wybić piłkę.

W drugiej połowie na boisku niewiele działo się ciekawego. Najlepszą okazję do zdobycia bramki miał Frank Castaneda, którego strzał obronił Biegański. Chwilę później groźnej kontuzji doznał Ondrasek, który został zniesiony z boiska. Meczu z powodu urazu nie dokończył też Maciej Sadlok.

Po tej porażce Wisła zakończyła sezon na przedostatnim miejscu w tabeli.