Jednym z odkryć tego sezonu włoskiej Serie A jest polski napastnik – Krzysztof Piątek. Piłkarz, który przeszedł w lecie z Cracovii do Genui jest liderem klasyfikacji strzelców z 13 bramkami na koncie. W ostatnim meczu z Atalanta Bergamo piłka po jego strzałach dwa razy lądowała w siatce przeciwnika, ale na jego koncie została zapisane tylko jedno trafienie.

REKLAMA

Zamieszanie spowodowała sytuacja z doliczonego czasu pierwszej połowy. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Romulo piłka trafiła na głowę Krzysztofa Piątka. Ten uderzył na bramkę, po drodze tor lotu futbolówki zmienił jeszcze piłkarz Atalanty Rafael Toloi, ale to nie uchroniło jego zespołu przed stratą bramki.

Początkowo bramkę zapisano Piątkowi, ale jeszcze w trakcie meczu tę decyzję zmieniono i w oficjalnych sprawozdaniach był to gol samobójczy Toloia. Krzysztof Piątek pod koniec spotkania jeszcze raz pokonał bramkarza przeciwnika, ustalając wynik na 3:1.

Do całej sytuacji po meczu odniósł się polski napastnik, który na swoim Instagramie napisał, że będzie się domagał zaliczenia obu bramek: "Jestem bardzo szczęśliwy ze zwycięstwa nad Atalantą. Moja radość byłaby jeszcze większa, gdyby zaliczono mi pierwszego gola. Będę domagał się, aby Lega Seria A zaliczyła mi dublet w tym meczu." - napisał Piątek.

Komunikat w tej sprawie wydała też liga włoska. Przedstawiciele rozgrywek napisali, że gol powinien zostać uznany jako trafienie samobójcze. "Obrońca Atalanty widział, że piłka w wyniku strzału Piątka zmierza do bramki, dlatego prawą nogą próbował zmienić jej trajektorię. Niechcący posłał ją za linię, ale to jasne, że jego intencją było temu zapobiec. Stąd na podstawie przepisów (Wytyczne 1A) zdecydowano, że gola należy zaliczyć właśnie jemu" - napisano.

Mimo tego Polak pozostaje liderem klasyfikacji strzelców włoskiej Serie A. Z 13 bramkami wyprzedza Cristiano Ronaldo (11), Fabio Quagliarellę (10) i Ciro Imobile (10).