"Nikt nie przewidział takiego scenariusza, że będziemy przegrywać z Koreą i z Włochami, a nagle z siódmą drużyną z Igrzysk Olimpijskich 2014 wygramy" - przyznaje w rozmowie z dziennikarką RMF FM Mariusz Czerkawski. "Chłopaki wyciągnęli wnioski i sukces stał się realny" - dodaje. "Teraz musimy zbić lidera (Austrię), żeby myśleć o dalszej walce. Kto wie, może jeszcze nawet zdobędziemy drugie miejsce przy szczęśliwym układzie w tabeli".

REKLAMA

Edyta Bieńczak: Kiedy rozmawialiśmy kilka dni temu, mówił pan o tym, że chłopcy powinni sobie powiedzieć parę ostrych słów i wziąć w garść. Chyba tak zrobili.

Mariusz Czerkawski: Udało się. Na pewno jesteśmy w innych nastrojach i w innym miejscu zupełnie. Nikt nie przewidział takiego scenariusza, że będziemy przegrywać z Koreą i z Włochami, a nagle z siódmą drużyną z Igrzysk Olimpijskich 2014 wygrywamy. Rzeczywiście pokazaliśmy ten ząb i to jak powinniśmy jechać wcześniej. Nie można się cofnąć, ale można wyciągać wnioski i chłopcy rzeczywiście je wyciągnęli. Trener również. Pozmieniał skład. Troszeczkę inaczej się chłopakom grało. Poczuli, że są pod ścianą, że muszą zacząć strzelać, że muszą zacząć jeździć, że muszą wnieść energię, determinację, poświęcenie. To wszystko było widać na lodzie. A wszystko doprawiła świetna gra Radziszewskiego. Cały sukces stał się realny.

Znowu było dużo kar, ale tym razem nam nie zaszkodziły.

Niby nie, nie zaszkodziły, ale na pewno to są niepotrzebne rzeczy. Nie możemy takich kar łapać. Oczywiście drużyna świetnie się broniła i my generalnie gramy nieźle w osłabieniach. Do tej pory, chyba, tylko jedną bramkę straciliśmy i w meczu ze Słoweńcami - a oni naciskali dosyć poważnie. Spisali się wszyscy co bronili, łącznie z Radziszewskim, który kilkakrotnie świetną paradą potrafił zatrzymać Słoweńców. Nie możemy jednak cały czas igrać z ogniem i musimy trochę bardziej myśleć na lodzie, co robimy, bo niektóre kary są nie do zaakceptowania.

Uważa pan, że Radziszewski powinien zostać w bramce do końca turnieju?

Nie wiem, bo jak wyjdzie na następne trzy zmiany i straci dwie bramki, to raczej nie powinien zostać do końca turnieju. Na pewno zostanie, jak będzie bronił tak, jak broni. Trochę role się odmieniły. Tak samo jak Odrobny wskoczył do bramki rok temu na mistrzostwach świata, kiedy Radziszewski dostał karę i musiał opuścić lodowisko w pierwszym meczu z Włochami, no i nagle się okazało, że Odrobny był tym bramkarzem, który bronił do samego końca. Teraz może być tak, że Radziszewski wchodząc dzisiaj zmienił też oblicze tej drużyny. Na pewno dał dodatkowy bodziec, świetnie się spisywał, świetnie bronił. Nie sądzę, że tutaj trzeba się zastanawiać kto teraz będzie bronił. Na pewno będzie to znowu Radziszewski.

Chciałabym jeszcze dwa słowa o publiczności, która rzeczywiście zachowuje się fantastycznie i stawiła się bardzo licznie mimo tych poprzednich dwóch nieudanych spotkań.

Tak, wszyscy byliśmy zdołowani. A przynajmniej ci, co im zależy na tej dyscyplinie i są głęboko w temacie, wiedzą, że nasz zespół stać na więcej, niż do tej pory to widzieliśmy. Dzisiaj rzeczywiście publiczność, która przyszła nie żałowała tego i naprawdę świetnie wspierała polską reprezentację. Ta polska nasza radość i motywacja, i śpiewanie, i klaskanie, i taka duma z naszej reprezentacji, żeby to wszystko zaistniało na Spodku. To się działo. Na koniec Mazurek Dąbrowskiego -gęsia skóra. Chyba o to chodzi.

Przed nami spotkanie z Austriakami. Dwa słowa o tej drużynie?

Grają coraz lepiej z meczu na mecz. Jest to na pewno drużyna, która zalicza się do faworytów w tym turnieju i będzie to bardzo trudne spotkanie. Z drugiej strony, czy to jest Austria, czy to jest Korea, czy Słowenia, tutaj z każdym można wygrać i przegrać, co pokazuje ten turniej. Nikt się nie spodziewał, że Koreańczycy będą po trzech meczach na drugim miejscu w tym turnieju. A jednak są. Austriacy prowadzą, i musimy zbić lidera, żeby myśleć o tym, żeby zdobywać 9 punktów i walczyć dalej. Kto wie, może jeszcze nawet zdobędziemy drugie miejsce przy szczęśliwym układzie w tabeli.

(az, MKam)