Polska przegrała z Koreą Południową 1:4 (0:0, 0:2, 1:2) w swoim drugim meczu rozgrywanych w katowickim Spodku hokejowych mistrzostw świata Dywizji 1A. Hat-trickiem popisał się Michael Swift.

REKLAMA

Bramki zdobyli: 0:1 Michael Swift (22 minuta), 0:2 Michael Swift (25 minuta), 1:2 Grzegorz Pasiut (49 minuta), 1:3 Michael Swift (51 minuta), Kim Sangwook (59 minuta).

We wcześniejszym niedzielnym meczu Słowenia pokonała Włochy 3:1, a wieczorem Austria zagra z Japonią. W sobotę biało-czerwoni ulegli reprezentacji Italii 1:3.

W pierwszej tercji mecz z Koreą był wyrównany i mało spektakularny. Żadna z ekip nie potrafiła wypracować sobie dobrych okazji i na pierwszą przerwę obie schodziły przy stanie 0:0.

Niedługo po wznowieniu gry na listę strzelców po raz pierwszy wpisał się urodzony w Kanadzie Swift, a już trzy minuty później ten sam zawodnik podwyższył na 2:0. Polacy nie potrafili odpowiedzieć do 49. minuty, kiedy błąd popełnił obrońca gości - jego podanie do kolegi przechwycił Grzegorz Pasiut i wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem Mattem Daltonem, innym zawodnikiem urodzonym w Kanadzie.

Dwie minuty później biało-czerwonym marzenia o odwróceniu losów meczu wybił z głowy Swift, który podwyższył na 3:1 po kontrataku. Przez ostatnie minuty Polacy grali bez bramkarza, ale stracili krążek i rywale ustalili wynik spotkania. Na listę strzelców niespełna półtorej minuty przed końcem wpisał się Kim Sangwook.

Po meczu powiedzieli:

Jacek Płachta, trener reprezentacji Polski:

Był to zacięty mecz. Nie graliśmy najgorzej, w niektórych momentach dominowaliśmy, ale w hokeju wygrywa ten, kto strzeli więcej bramek. My mieliśmy swoje szanse, ale nie wykorzystaliśmy ich, podczas gdy drużyna Korei była bardzo skuteczna. Przed nami mecz ze Słowenią, która wydajesię być najlepszą drużyną na tych mistrzostwach. Musimy odpocząć mentalnie i przygotować się na ciężkie spotkanie. Przed nami jeszcze trzy mecze.

Ja biorę na siebie odpowiedzialność za te porażki, ale turniej się jeszcze nie skończył, do zdobycia jest wciąż dziewięć punktów.

Grzegorz Pasiut, reprezentant Polski:

Chyba nikt nie wyobrażał tak sobie początku mistrzostw. Każdy chce wygrywać, przecież nie wychodzimy na lód, żeby przegrać. Boli nas, że przegraliśmy te dwa mecze. Ale teraz nic już na to nie poradzimy - teraz trzeba myśleć o tym, żeby wygrać te trzy pozostałe.

Wszystkie drużyny są wyrównane. Jeden błąd kosztuje nas bramkę. Dzisiaj zrobiliśmy trzy błędy - padły trzy bramki.

Przy wyniku 1:2 mieliśmy jeszcze nadzieję, ale szybko stracona bramka rozwiała te nadzieje. Uważam, że zagraliśmy bardzo dobrze pierwszą tercję i gdyby wcześniej wpadła ta bramka, myślę, że mecz wyglądałby tak jak ten sparingowy przed MŚ (rozegrany 16 kwietnia, wygrany przez biało-czerwonych 3:0 - red.). Potrzebowaliśmy tej bramki, nie strzeliliśmy. W drugiej tercji Koreańczycy szybko strzelili nam dwie bramki - zaczęło się po prostu ciężko grać. Dobrze się bronili, a my chcieliśmy za wszelką cenę strzelić, ale to nie jest tak prosto.

Nie wydaje mi się, żeby presja nas spinała. Kibice mają nam pomagać, a nie sprawiać, że nie będziemy potrafili grać w hokeja.

Adam Borzęcki, reprezentant Polski:

Mieliśmy swoje szanse, szczególnie w pierwszej tercji, ale kiedy się ich nie wykorzystuje, to ciężko wygrać. Sam miałem okazję strzelić na 2:3, to mogłoby zmienić oblicze meczu. Turniej się nie kończy, przed sobą mamy jeszcze trzy spotkania, musimy dać z siebie wszystko, bo grupa jest wyrównana i wszystko jeszcze może się zdarzyć.

Jim Paek, trener reprezentacji Korei Południowej:

Mecz był bardzo zacięty i bardzo wyrównany od początku do końca. Obydwie drużyny grały bardzo dobrze.

Michael Swift, reprezentant Korei Południowej:

To dla nas wielkie zwycięstwo. Byliśmy zawiedzeni wynikiem wczorajszego spotkania, mogę nawet powiedzieć, że z Austrią zagraliśmy lepiej niż dzisiaj, ale to z Polską udało nam się wygrać. Kluczowym momentem było strzelenie przez Polaków bramki na 2:1. Baliśmy się powtórki z wczorajszej porażki, ale udało nam się szybko doprowadzić do stanu 3:1. Cieszę się również ze strzelenia trzech goli, miałem dzisiaj dużo szczęścia pod bramką.

Po dwóch dniach zmagań podopieczni Jacka Płachty znajdują się na przedostatnim miejscu turniejowej tabeli z zerowym dorobkiem punktowym. Żadnego punktu nie zdobyła dotąd również Japonia, która ma jednak gorszy od biało-czerwonych bilans bramek.

(az)