Opinie biegłych, którzy badali sprawę spółki określanej jako "Amber Gold dla bogatych" trafiły do gdańskiej prokuratury. Pomysłodawcą biznesu jest znany profesor Uniwersytetu Gdańskiego. Pokrzywdzeni, którzy zainwestowali w piramidę finansową, stracili miliony zł.

REKLAMA

Prokuratura Okręgowa w Gdańsku aktualnie analizuje opinie biegłych z zakresu księgowości i rachunkowości - dowiedział się PAP. Sprawę badają też funkcjonariusze CBŚP.

Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Mariusz Duszyński powiedział, że śledztwo zostało przedłużone do 31 grudnia 2025 r. Trwa analiza dowodów.

Śledztwo jest prowadzone w sprawie, do tej pory nikt nie usłyszał zarzutów.

"Część osób, ufając znajomym, nie czytała podpisywanych umów"

Inwestycja w spółkę L.I. polegała na finansowaniu wynajmu samochodów zastępczych udostępnianych klientom zakładów ubezpieczeń, aby czerpać zyski z wierzytelności wobec ubezpieczycieli. "Twarzą" projektu był znany profesor Uniwersytetu Gdańskiego.

W sprawie był przesłuchany m.in. znany biznesmen i jeden z najbogatszych mieszkańców Pomorza. Mężczyzna miał polecić warszawskiemu przedsiębiorcy inwestycję w L.I., poznał go z profesorem UG, który był pomysłodawcą biznesu i ręczył znanym nazwiskiem za powodzenie przedsięwzięcia. Prezes warszawskiej spółki stracił prawie 2 mln zł. Znany pomorski biznesmen też wpłacił gotówkę na działalność spółki L.I.

W sprawie był również przesłuchiwany trójmiejski dealer samochodowy - też miał ręczyć za sukces projektu - jego syn wciągnął do L.I. sopockiego przedsiębiorcę, który wpłacił 1,5 mln zł.

Śledczy dysponują m.in. mailami, w których biznes jest polecany.

Biznes mógł się kręcić, bo opierał się na znajomości, a czasem nawet przyjaźni poszczególnych osób. Część osób, ufając znajomym, nie czytała podpisywanych umów. W sprawie przewijają się nazwiska śmietanki towarzyskiej Trójmiasta. Nie ma tam przypadkowych osób, a większość z nich na co dzień dysponuje dużą ilością gotówki. Stąd też określenie "Amber Gold dla bogatych" - powiedział jeden z uczestników biznesu.

Jego zdaniem gotówka na pewnym etapie była wyłudzana od konsorcjantów i pożyczkodawców, choć firma nie miała już szans na rynkową działalność.

Zarzuty dot. strat na co najmniej 9 mln zł. Jak tłumaczą się twarze funduszu?

Na początku 2022 roku do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku wpłynęło zawiadomienie dotyczące podejrzenia oszustwa przez profesora Uniwersytetu Gdańskiego, prezesa funduszu inwestycyjnego i członka zarządu. Pokrzywdzeni zarzucają im działanie w zorganizowanej grupie przestępczej i spowodowanie strat na co najmniej 9 mln zł. Inwestorzy wpłacali od kilkuset tysięcy do prawie 2 mln zł.

Założyciel funduszu, profesor UG powiedział, że sam poniósł straty na działalności spółki, a konsorcjanci ponosili po prostu ryzyko biznesowe. Prezes spółki tłumaczył natomiast, że starał się namówić pożyczkodawców i konsorcjantów do przejęcia w zamian za zainwestowaną gotówkę wierzytelności z zakładów ubezpieczeniowych. Twierdził, że gotówki nie może oddać, bo po prostu jej nie ma.