Wtorek był ostatnim dniem pracy medycznego punktu konsultacyjnego dla uchodźców z Ukrainy. Punkt działał w szpitalu wojewódzkim w Szczecinie od prawie dwóch miesięcy. W pomocy pacjentom uciekającym przed wojną w Ukrainie zaangażowali się lekarze szpitala przy ul. Arkońskiej, w tym grupa zatrudnionych tam medyków z Białorusi. Jak mówi Tomasz Owsik-Kozłowski, rzecznik lecznicy, punkt zdał egzamin.

REKLAMA

Do punktu trafiali pacjenci z różnymi problemami zdrowotnymi. Wśród nich były osoby, które z powodu rosyjskiej inwazji musiały przerwać leczenie raka czy przyjmowanie leków koniecznych po przeszczepie.

Rzecznik szpitala powiedział reporterce RMF FM, Anecie Łuczkowskiej, że punkt się sprawdził, o czym "mówią chociażby liczby" - pomoc medyczna została udzielona blisko 400 osobom. W działanie punktu zaangażowanych było około 40 lekarzy.

Dlaczego punkt medyczny został zamknięty?

Ta liczba pacjentów, która z tygodnia na tydzień spada, de facto pozwoliła podjąć taką decyzję, że chyba pacjenci po prostu odnaleźli się w polskim systemie ochrony zdrowia, korzystają z przychodni z poradni specjalistycznych - wyjaśnia Tomasz Owsik-Kozłowski.

Jak dodał, "na początku marca jeszcze nie było to takie oczywiste".

Wtedy jeszcze nie było przepisów, które mogłyby umożliwić właśnie taką pomoc medyczną Ukraińcom. Dzisiaj one już są. A więc po prostu punkt z czystym sumieniem może się zamknąć. Ludzie nie zostają bez pomocy, bo korzystają z naszego systemu opieki zdrowotnej na takich samych zasadach, jak obywatele polscy
- stwierdził rzecznik szczecińskiego szpitala.

Na czym polegała praca punktu medycznego?

Rzecznik szpitala wymienia, że wśród problemów, z jakimi przychodzili uchodźcy z Ukrainy nie brakowało przypadków bardzo poważnych, np. przerwana chemioradioterapia w szpitalu w Kijowie.

I tutaj de facto z dnia na dzień osoba, która potrzebowała takiej naprawdę bardzo zaawansowanej pomocy medycznej w leczeniu nowotworowym, onkologicznym pojawiła się w Szczecinie właściwie bez niczego i trzeba było tej osobie pomóc. To się udało. Zresztą tej osobie udało się także znaleźć pracę, znaleźć szkołę dla dzieci. To też robili lekarze w swoim wolnym czasie - relacjonuje Tomasz Owsik-Kozłowski.

Jak wymienia, pojawiały się również problemy "bardzo typowe", jak np. nieuregulowana cukrzyca czy problemy kardiologiczne (wśród nich: nadciśnienie i zaburzenia rytmu serca).

Zdarzali się pacjenci zakażeni HIV, już ze zdiagnozowanym AIDS, którzy także potrzebowali kontynuacji leczenia. Było również przerwane leczenie immunosupresyjne, czyli po przeszczepie. Bardzo poważna sprawa. To była pacjentka, której także udało się tutaj w Szczecinie pomóc i kontynuować to leczenie
- mówi rzecznik szpitala.

Jedna z pacjentek zgłaszających się do punktu była w zaawansowanej ciąży.

Ona potrzebowała dosyć pilnej pomocy ginekologiczno-położniczej. W naszym szpitalu nie ma oddziałów ginekologicznego czy położniczego, ale okazało się, że kilka telefonów do lekarzy dobrej woli z innych placówek i pacjentka trafiła do odpowiedniej placówki, tam udało jej się pomóc. A więc, rzeczywiście, co pacjent, to przypadek - powiedział Owsik-Kozłowski.

Jak dodał, "co najważniejsze, i to wiem od lekarzy, nikt nie odszedł z kwitkiem".

To znaczy każdy, kto przyszedł, uzyskał pomoc, został skierowany gdzieś dalej, trafił w odpowiednie ręce - powiedział rzecznik.