Mniejsze akweny oraz mniejsze zatoki pokrywają się już lodem. Ratownicy Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego ostrzegają przed wchodzeniem na taflę, ponieważ lód jest jeszcze zdecydowanie za kruchy. Niemal każdego roku ratownicy odnotowują przypadki, gdy pod kimś załamie się lód.

REKLAMA

Ratownicy Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego przestrzegają przed wchodzeniem na tak zwany pierwszy lód. Większe jeziora wciąż falują, ale na mniejszych zatokach, czy niewielkich akwenach pojawia się już tafla lodu.

Apelujemy do wędkarzy, aby poczekali na silniejsze mrozy. Trzeba też pamiętać, że bezpieczny lód, to tylko ten w szklankach z napojami i drinkami. Nigdy nie możemy być pewni, co do wytrzymałości lodu - mówi Jarosław Sroka, szef MOPR.

Ratownicy na szlaku Wielkich Jezior Mazurskich cały czas dyżurują. Mimo, że łodzie ratunkowe są już na brzegu, to wciąż w razie potrzeby, jeżeli nie będzie lodu, szybko można je zwodować i ruszyć do akcji. Do dyspozycji ratowników są też dwa poduszkowce, które poradzą sobie w każdych warunkach, a jak pokazują statystyki, pomoc zimą jest potrzebna.

Każdego roku nie brakuje osób, które wchodzą na lód, niestety są też przypadki, gdy ktoś wjeżdża samochodem na zamarznięte jeziora. To głupota, która może skończyć się tragedią. Rok temu kamera monitoringu uchwyciła w naszym porcie młodego mężczyznę, który chodził po lodzie między kejami i lód się pod nim zarwał. Jako, że był sprawny fizycznie, to udało mu się szybko wydostać na brzeg - mówi Sroka.

Zdarza się, że ratownicy MOPR pomagają też zwierzętom. W zeszłym roku niedaleko Rynku poduszkowiec uczestniczył w akcji pomocy łosiowi, który nie potrafił utrzymać się na lodzie.