​Biegli zbadają, czy oprócz rtęci w zabezpieczonych pojemnikach na lubelskim osiedlu Kalinowszczyzna, nie znajdują się inne niebezpieczne substancje. Od tego będzie zależało, czy właściciel usłyszy zarzuty. Wczoraj, przez kilka godzin policjanci i strażacy zajmowali się zabezpieczeniem miejsca i sprawdzeniem, co znajduje się w jednym z samochodów zaparkowanych przy ulicy Niepodległości.

REKLAMA

Zgłoszenie do służb dotyczyło, że to może być substancja niebezpieczna. Na miejsce pojechali policjanci i strażacy. Ściągnięto specjalną grupę pirotechniczną, która sprawdziła czy nie są to materiały wybuchowe.

Sprawdzenie było do tego stopnia zaawansowane, że samochód i pojemniki zostały prześwietlone. Dopiero, gdy okazało się, że nie są to materiały wybuchowe do sprawdzenia przystąpili strażacy ze specjalnej grupy ratownictwa chemicznego. Okazało się, że w dwóch pojemnikach znajduje się rtęć. Łącznie 17 kg.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Akcja strażaków

Sam właściciel samochodu miał tłumaczyć, że nie wiedział, co kupił. Jak mówił, przestraszył się zawartości i kupił to od osoby rosyjskojęzycznej. Jego lekkomyślność sparaliżowała na kilka godzin funkcjonowanie mieszkańców.

Biegli sprawdzą czy oprócz rtęci są w pojemnikach jakieś inne, z listy substancji niebezpiecznych i zakazanych. Sama rtęć nie znajduje się na niej - mówi nadkomisarz Kamil Gołębiowski, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.

Dopiero po szczegółowej ekspertyzie będzie wiadomo, co dalej z właścicielem pojemników. Na razie nie został zatrzymany, ani nie zostały mu postawione żadne zarzuty.