Za dwa tygodnie, na kolejnej sesji zaplanowanej 5 kwietnia, krakowscy radni zdecydują, czy zdrożeją bilety MPK. Na razie deklarują, że propozycji podwyżek nie poprą. Władze Krakowa - z 80 zł do 109 zł - chcą podnieść cenę biletu miesięcznego dla mieszkańców posiadających kartę krakowską. W zamian za tę kwotę można będzie podróżować nie tylko autobusem i tramwajem jak dotychczas, ale i koleją na terenie miasta.

REKLAMA

Sekretarz miasta Antoni Fryczek przekonywał, że ceny biletów miesięcznych na krakowską komunikację należą do niższych w kraju, a konieczność podwyżek tłumaczył niezależnymi okolicznościami zewnętrznymi: inflacją, wysokimi cenami paliw, energii elektrycznej oraz podwyżkami płac. Nie da się zamknąć oczu i powiedzieć, że tego nie ma - mówił.

Nie wykluczył, że władze Krakowa zwrócą się do radnych o pozwolenie na zaciągnięcie kredytu w wysokości 150 mln zł, by pokryć część kwoty brakującą do funkcjonowania komunikacji. Szacuje się, że w tym roku zabraknie ok. 400 mln złotych.

Przedstawiciele klubów PiS i KO deklarowali, że będą głosować przeciw podwyżkom. Wskazywali, że ok. 40 mln zł uzyskanych dzięki nim nie rozwiążą problemu i że inflacja, za którą nie nadąża wzrost płac, przekłada się na nieustanny wzrost kosztów życia i ubożenie mieszkańców.

Jakie są propozycje władz miasta?

Projekt uchwały proponowany przez wiceprezydenta wprowadza tzw. bilet metropolitalny - całkiem nową ofertę w transporcie publicznym w Krakowie. Zastąpiłby obecny miesięczny bilet sieciowy na wszystkie linie tramwajowe i autobusowe dla posiadaczy krakowskiej karty. Zaś pasażerowie pociągów kursujących na terenie miasta w cenie biletu mieliby również przejazdy tramwajami i autobusami.

Podwyżka cen biletów odnosi się wyłącznie do biletów miesięcznych, które dzisiaj są najtańsze w całym kraju. Chcielibyśmy podnieść ją do 109 zł, co też lokowałoby te bilety na średnim poziomie w kraju - powiedział Andrzej Kulig.

Jak podkreślił, propozycja zmian jest podyktowana wzrostem cen energii i ropy naftowej oraz kosztów pracy ludzkiej - wynagrodzenia przewoźników wzrosły w związku z wysoką inflacją.

Podwyżka pokryłaby 1/4 wzrostu kosztów komunikacji miejskiej. Pozostałe 3/4 finansowania transportu publicznego pochodziłoby ze zwrotu podatku VAT, który gmina otrzymuje, a także z zaciągniętych przez gminę kredytów.

Zdaniem Andrzeja Kuliga wprowadzenie biletu metropolitalnego pozwoli utrzymać obecną siatkę połączeń, a nawet poszerzyć ją o obszary oddalone od centrum miasta.

Drugi projekt uchwały, przygotowany przez władze miasta i Zarząd Transportu Publicznego, zakłada, że miesięczny bilet sieciowy kosztowałby 109 zł (teraz 80 zł), ale funkcjonowałby na obecnych zasadach - czyli obowiązywałby na autobusy i tramwaje, bez kolei. Przy czym radni mogliby korygować tę stawkę. W drugiej części tej uchwały jest propozycja wprowadzenia odrębnego biletu miesięcznego metropolitalnego - jego koszt to 159 zł (teraz 148 zł) dla osób nie płacących podatków w mieście. Bilet ten upoważniałby do podróżowania tramwajami, autobusami oraz koleją na terenie Krakowa.

Wyższe mandaty za brak biletu?

Projekty władz miasta i ZTP zakładają także wzrost opłaty dodatkowej za brak ważnego biletu podczas podróży komunikacją publiczną. Cena ta byłaby wyższa o 60 zł (obecnie wynosi 240 zł, po zmianie wyniosłaby 300 zł). Jeżeli pasażer opłaci nałożoną karę na miejscu kontroli, to zapłaci o 50 proc. mniej - czyli 150 zł. W przypadku wniesienia opłaty do tygodnia czasu od nałożenia kary - pasażer zapłaci 70 proc. pełnej kwoty, czyli 210 zł.

Sebastian Kowal z ZTP powiedział, że obecnie brakuje ponad 400 mln zł na transport zbiorowy w mieście. ZTP wnioskował o ponad 1 mld zł z budżetu gminy na ten cel, a dostał ok. 600 tys. zł.

Nowa taryfa biletowa pozwoliłaby na dodatkowy wpływ od 35 mln zł do 50 mln zł na funkcjonowanie komunikacji miejskiej. Gdyby radni przyjęli uchwałę o bilecie metropolitalnym w cenie 109 zł, czyli po podwyżce o prawie 30 zł, to 2/3 z tych niemal 30 zł trafiłoby do gminy Kraków, a 1/3 do małopolskiego urzędu marszałkowskiego na transport kolejowy.